Dziś mali studenci mogą zdobywać wiedzę także na Uniwersytetach Dzieci: w Warszawie, we Wrocławiu i w Olsztynie, w sumie przeróżnych uniwersytetów dziecięcych działa w Polsce ponad sto.
Gościem programu "Przed hejnałem" była Agata Wilam, jedna z założycielek Uniwersytetu Dzieci.
Sylwia Paszkowska: Z wykształcenia jest pani teatrologiem i być może to nie było bez znaczenia.
Agata Wilam: Z pewnością to nie było bez znaczenia, w końcu człowiek buduje się przez całe życie. Moje studia teatrologiczne wynikały z pasji, czułam się może nie tyle aktorką, co reżyserem i to od wczesnych lat szkolnych. Pierwsze przedstawienia wyreżyserowałam w wieku 7, 8 lat.
Sylwia Paszkowska: Pierwszy Uniwersytet Dzieci powstał osiem lat temu, w Dzień Matki, 26 maja. Z drobnego projektu trzech mam urodziło się coś naprawdę wielkiego.
Agata Wilam: Dziwny zbieg okoliczności, że pierwszy wykład i pierwszy piknik, wówczas astronomiczny, odbył się w Dzień Matki, a cały projekt zrodził się z matczynej potrzeby dobrej edukacji.
Sylwia Paszkowska: Trzy matki: Agata Wilam, Anna Grąbczewska i Bogusława Łuka. Byłyście matkami, nie nauczycielkami, nie pedagogami, więc może na początku błądziłyście.
Agata Wilam: Takie błądzenie jest przywilejem nowych przedsięwzięć. Z takiego błądzenia i ciekawości, co się wydarzy, powstaje dużo znakomitych rzeczy przekraczających pewne granice. To, że nie byłyśmy nauczycielkami sprawiło, że nie widziałyśmy barier, widziałyśmy tylko możliwości.
Sylwia Paszkowska: I też nie byłyście skażone pewnymi schematami nauczania...
Agata Wilam: Uniwersytet nawiązuje w jakimś sensie do idei sokratejskiej stawiania w centrum pytania jako pobudzenia intelektualnej i emocjonalnej aktywności.
Sylwia Paszkowska: Dzieci rodzą się ciekawe świata, a szkoła zamienia się - jak pisze pani na swoim blogu - w rodzaj gry, w której człowiek uczy się kombinowania i pozorowania, by dotrwać do końca.
Agata Wilam: Ciekawość mamy wbudowaną w nasz system nerwowy. Uczymy się wszystkiego od zera, nie zawsze będąc tego świadomymi. Uczymy się podnieść szklankę z wodą tak, by jej nie wylać. Największa ciekawość świata jest przez te pierwsze trzy lata życia. Potem ona trwa do momentu aż dzieci z wielkim impetem wchodzą w szkołę i... następuje zderzenie. Szkoła zakłada pewien system, w który należy się wpasować, a z drugiej strony pewien system wiedzy, który należy przyswoić.
Sylwia Paszkowska: Czterolatek zadaje podobno 437 pytań dziennie.
Agata Wilam: To oznacza, że kiedy nie śpi, to zadaje pytanie co kilka minut. Ma pobudzone zmysły, pobudzony rozum i wszystko chce poznać.
Sylwia Paszkowska: Dorosłych te pytania męczą i irytują.
Agata Wilam: I to jest największy błąd, jaki robimy - zbywanie pytań dziecka. Zbywamy, bo mamy inne sprawy na głowie albo zwyczajnie nie wiemy i nie chcemy się do tego przyznać. To nie jest wstyd, że czegoś nie wiemy. Warto dziecku powiedzieć: nie wiem, ale chodź, sprawdzimy to razem.
Sylwia Paszkowska: W Polsce są cztery Uniwersytety Dzieci.
Agata Wilam: Pierwszy Uniwersytet Dzieci powstał w Krakowie, potem była Warszawa, ponieważ jednak z nas, matek założycielek, przenosiła się właśnie do Warszawy, więc przeniosła się z ideą, a następnie był Olsztyn i Wrocław.
Sylwia Paszkowska: Takich ośrodków w Polsce jest ponad 100, to już nie są wasze Uniwersytety Dzieci, ale idea pączkuje.
Agata Wilam: Grunt na tego typu pomysł kilka lat temu był bardzo dobry. Wiele osób i instytucji poszukuje idei na dobrą edukację. Uniwersytet Dzieci jest podpowiedzią, jak można to robić inaczej, a także jak dostarczać dzieciom bodźców do rozwoju.
Sylwia Paszkowska: Jak to działa?
Agata Wilam: Zapraszamy dzieci i naukowców, a więc dwie grupy najbardziej ciekawe świata, zwykle w przestrzeń uniwersytecką i patrzymy, co z tego wyniknie. Kilka razy w miesiącu zasiadają w tych samych ławach, co studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego i mogą się poczuć dorosłymi. Zajęcia prowadzą wykładowcy uniwersyteccy, ale zapraszamy także przedsiębiorców, prawników, lekarzy, dziennikarzy, artystów. Wszystkie osoby, które mają coś ciekawego do powiedzenia i potrafią się tym podzielić z dziećmi. Na takie wykłady przychodzi sto, dwieście czy trzysta osób naraz. Prowadzimy także warsztaty w grupach 20-osobowych i to jest to, co dzieci lubią naprawdę, ponieważ podczas warsztatów mogą same dochodzić do odpowiedzi na swoje pytania.
Sylwia Paszkowska: Co pani myśli na temat sześciolatków idących do szkół, bo na te wasze zajęcia przychodzą właśnie sześciolatki?
Agata Wilam: To jest fantastyczna grupa, ulubiona przez prowadzących zajęcia dlatego, że dziecko w tym wieku jest najbardziej ciekawe i najbardziej chłonne. Ma dużą chęć i łatwość wchodzenia w nowe tematy. Edukacja mogłaby odbywać się w przyjaznych warunkach szkolnych. Dzięki sześciolatkom nasze szkoły mogą się zmienić. To jest też dobry moment wchodzenia w stres szkolny. Jako Uniwersytet Dzieci staramy się także pomóc szkole w tym, aby się zmieniała. To nie jest łatwe przedsięwzięcie. Tylko szkół podstawowych mamy w Polsce 13 czy 14 tysięcy. W tych szkołach pracuje 120 tysięcy osób. Nie każdy jest perfekcyjny. Zanim nastąpi zmiana, minie pokolenie.
Sylwia Paszkowska: Na czym polega to współdziałanie ze szkołą?
Agata Wilam: Przez Uniwersytet Dzieci przeszło do tej pory 25 tysięcy dzieci. Dzieci w tym wieku jest w Polsce 100 razy więcej. Co zrobić z pozostałymi, które nigdy w życiu nie będą miały okazji zetknąć się z inną edukacją? Dwa lata temu wpadliśmy na pomysł, aby w oparciu o zajęcia, które prowadzimy na Uniwersytecie Dzieci, opracować scenariusze lekcji takie, które nauczyciel będzie w stanie realizować w szkole.
Sylwia Paszkowska: Dzieci zadają różne pytania. Jakie pytanie najbardziej panią zaskoczyło?
Agata Wilam: Zwykle są to pytania najprostsze. Kiedyś padło pytanie, dlaczego mamy dwie dziurki w nosie. Niedawno moja córka zadała mi pytanie, czy rośliny czują. To pytanie padło w momencie, gdy razem gotowałyśmy obiad. Wzięłam nożyczki, żeby obciąć kilka listków bazylii i wówczas padło takie pytanie. Nożyczki wypadły mi z rąk, ale to może być punkt wyjścia do bardzo wielu rozmów.