Wodór to wciąż paliwo przyszłości. Czy ta ustawa wodorowa i „Polska Strategia Wodorowa do 2030 roku” tę przyszłość nam przybliżają?
- To są kroki naprzód, potrzebne, oczekiwane, ale nie rozstrzygają przyszłości wodoru. Wodór potencjalnie będzie paliwem przyszłości, swoistym magazynem energii. Pozwoli w sposób bezemisyjny napędzać nawet najcięższy przemysł. Dlatego bardzo dobrze, że Akademia Górniczo-Hutnicza zajmuje się też tym tematem. Nie wiadomo jednak, jak szybko będą tanieć technologie i która z nich zwycięży. Dlatego strategiczny wybór i prawo wodorowe mają animować tę branżę, ale jej przyszłość pozostaje niewiadomą.
Warto wspierać branżę
Dlaczego niewiadomą?
- Warto odnieść się na przykład do fotowoltaiki, która odniosła sukces w Polsce. Mamy boom fotowoltaiczny dlatego, że doszło do zjawiska znanego z każdej technologii - spadła krzywa kosztów, panele fotowoltaiczne są bardzo tanie. To obniża rachunki za energię, więc ludzie głosują portfelami. Czy tak samo będzie z technologiami wodorowymi? Która wygra? Mamy wodór zielony, wodór szary i wodór biały, o którym dzisiaj dyskutuje AGH. Nie wiemy, która technologia zwycięży i kiedy to się stanie; dlatego jest to branża, w którą należy inwestować. Szczególnie w badania i rozwój właśnie. Trudno powiedzieć, kiedy i na jaką skalę się rozwinie.
No właśnie, który z tych wodorów może mieć największą przyszłość? Ten zielony, szary, biały czy też błękitny?
- Wodór szary już jest, ponieważ to odpad z sektora petrochemicznego i mamy go dużo. Polska jest w pierwszej piątce producentów takiego rodzaju wodoru. Natomiast z punktu widzenia polityki klimatycznej… Przy jego wytwarzaniu mamy emisję gazów cieplarnianych, a chodzi o to, żeby je redukować. Na końcu tej drogi jest wodór zielony, wytwarzany dzięki dobrze znanej, ale drogiej elektrolizie. Do tego potrzebna jest energia, najlepiej znowu ze źródeł odnawialnych, i bardzo dużo wody. A jak wiemy, Polska ani jednego ani drugiego nie ma wystarczająco dużo, więc są różne bariery, które być może uda się przezwyciężyć. Sęk w tym, żeby dobrze przewidzieć kiedy. Warto wspierać tę branżę, ale trudno postawić na jednego czarnego konia.
A wodór biały? Nie trzeba żadnej energii do jego uzyskania.
- Tak. Wodór biały to jest ten, który moglibyśmy wydobywać, jak gaz czy ropę. To jest potencjał, w który chcą zainwestować najwięksi gracze. Nieprzypadkowo interesuje się tym tematem Bill Gates albo Jeff Bezos, czyli ludzie, którzy dobrze wiedzą, gdzie jest dobry biznes. Ale to pieśń przyszłości, ponieważ jeszcze nie wykryto takich złóż. Potencjalnie jest ich bardzo dużo, można byłoby dowiercić się do nich i wydobywać wodór gotowy do użytku, który pomógłby nam w wyzwaniach transformacji energetycznej. Ale znowu - nie wiemy kiedy i gdzie to się stanie. Bardzo dobrze, że naukowcy z AGH przyglądają się tematowi.
Niedawno słyszeliśmy o dużych złożach wodoru białego w Lotaryngii.
- Australijczycy też dużo szukają. To jest cały czas domena badań i rozwoju. I dlatego tak ważne jest, żebyśmy łożyli na badania i rozwój. Chodzi o to, żeby znaleźć się w tej awangardzie, kiedy okaże się, że to właśnie czarny koń. Dlatego dobrze, że o tym dyskutujemy, chociaż nie jest to temat na dzisiaj. Strategia państwa musi jednak uwzględniać to zjawisko. Cieszę się, że w Krakowie pojawił się Krzysztof Galos, podsekretarz stanu w ministerstwie klimatu i środowiska (główny geolog kraju). Być może w przyszłości Polacy będą brać wodór nie tylko z elektrolizerów, ale także z naszych złóż.
Bo złoża prawdopodobnie są i w naszym kraju.
- Procesy geologiczne powodują, że prawdopodobnie wodór - także w czystej postaci - znajduje się gdzieś pod powierzchnią. Tak jak gaz i ropa, które zostały już odkryte; być może uda się sięgnąć po te zasoby. Mamy w tej branży wielkie doświadczenia, dzięki chociażby Ignacemu Łukasiewiczowi. I nasze doświadczenia mogą być wykorzystane do tego, żeby znaleźć się w awangardzie branży białego wodoru.
Wodór a dekarbonizacja
Jakie zastosowanie w gospodarce mógłby mieć wodór? W strategii zapisano, że w ciepłownictwie i energetyce.
- Wodór może być magazynem energii, to znaczy nadwyżki energii ze źródeł odnawialnych, które teraz trzeba przycinać. Blokujemy źródła odnawialne, bo nie wiemy co zrobić z nadwyżkami, kiedy nie ma odpowiedniego popytu. A mogłyby służyć do wytwarzania wodoru, który potem byłby zużywany, kiedy będzie taka potrzeba. Takie jest założenie wykorzystania zielonego wodoru. Wodór biały byłby gotowy do wykorzystania w przemyśle, pytanie tylko o koszty wydobycia - czy to będzie opłacalne? To jest analogia do gazu łupkowego, on też jest w Polsce, tyle że nie opłaca się na razie go wydobywać, więc nie ma chętnych.
Wodór biały byłby najtańszy, pomijając rzecz jasna jego wydobycie.
- To wydobycie teoretycznie też może być tanie. Bo jeśli się okaże, że możemy po wodór sięgnąć, jak po zwykłe złoża gazu, to będzie tanio. Będziemy mieli gotowy produkt, którego nie trzeba będzie oczyszczać; nie będzie kontrowersyjny z punktu widzenia polityki klimatycznej. To wszystko trzeba sprawdzić, dlatego dobrze, że naukowcy trzymają rękę na pulsie.
Dużo mówisz o polityce klimatycznej, o dekarbonizacji. Jakie miejsce w dekarbonizacji mógłby zająć wodór, albo inaczej - w miksie energetycznym?
- Ciężki przemysł trudno zdekarbonizować. Mamy procesy, które trudno pozbawić emisji dwutlenku węgla i zapewnić odpowiednią moc przemysłowi, na przykład energochłonnemu. I tutaj może wejść wodór. Na przykład produkcja stali jest trudna do zdekarbonizowania właśnie przez to, że nie ma jak zastąpić paliw kopalnych; wodór mógłby dać odpowiednią moc. Ciężki transport też mógłby być napędzany przez ogniwa wodorowe, które dadzą moc tam, gdzie nie radzą sobie elektryki. Kwestią jest oczywiście cena. Dlatego tak samo, jak w przypadku energetyki odnawialnej, warto inwestować w rozwój tej branży, bo kiedyś koszty mogą obniżyć się na tyle, że - podobnie jak z fotowoltaiką - będziemy mieli boom.
Ciężki transport samochodowy?
- Mamy nawet takie wizje, że kiedyś czołgi będą napędzane wodorem. Bo ciężkie silniki napędzane paliwami kopalnymi, trudno zamienić na elektryki, nie ma takiej mocy, koszty są bardzo duże. Może się okazać, że właśnie ogniwa wodorowe dadzą odpowiednią moc potrzebną do takich wielkich maszyn i pozwolą dekarbonizować właśnie ciężki przemysł. Z punktu widzenia AGH jest to wspaniały temat do badań.
A ciepłownictwo?
- Ciepłownictwo wodorowe potencjalnie też może być zeroemisyjne. Wiemy, że w Polsce jest bardzo zależne od węgla, w przyszłości będzie zależne od gazów, w które będą inwestować ciepłownicy systemowi. Pompy ciepła to nie zawsze dobre rozwiązanie - gdybyśmy chcieli wykorzystywać je w Krakowie, to musielibyśmy na każdym skrzyżowaniu postawić wielką systemową pompę ciepła. Byłoby to bardzo drogie i kontrowersyjne społecznie. Być może wodór dostarczany wodorociągami kiedyś będzie alternatywą.
No właśnie – przesył, dystrybucja magazyny… To jest kolosalne wyzwanie.
- Należy rozstrzygnąć, czy jesteśmy w stanie wstrzykiwać wodór do istniejącej infrastruktury, w jakiej domieszce, czy będziemy budować właśnie wodorociągi, czyli nową infrastrukturę do przesyłu tego typu. Co zrobić z dwutlenkiem węgla? Czy będziemy mogli to wszystko jakoś pogodzić? Skąd wziąć środki na ten cel? Na pewno wodór jest wspaniałym wytrychem do wykorzystywania środków unijnych. Każdy produkt, który jest teraz „hydrogen ready”, może liczyć na wsparcie finansowe Komisji Europejskiej, nawet jeżeli jest związany z gazem. Dlatego nasi gazownicy i nafciarze patrzą z nadzieją na sektor wodorowy.
Wodór z kosmosu
Strategia wodorowa też została zapisana w KPO. To jest jeden z kamieni milowych.
- I dlatego należy tę strategię zaktualizować. Mamy już jedną, ale mało konkretna, raczej opisową niż kierunkową. Warto się zdecydować, bo możemy iść w dwie strony. Możemy być bardzo konserwatywni i potem spóźnić się na pociąg transformacji wodorowej, albo stanąć w awangardzie i ponieść wszelkie koszty z tym związane. Niemcy ponieśli największe koszty transformacji energetycznej, ale potem wyprzedzili ich Chińczycy, którzy zaczęli oferować panele taniej. Warto się uczyć na dobrych i złych przykładach transformacji energetycznej, także w odniesieniu do wodoru.
Co powinno się znaleźć w tej strategii wodorowej?
- Faktycznie jest tak, że mamy mało źródeł odnawialnych i mało wody, a one będą niezbędne do produkcji zielonego wodoru. Więc może spotkajmy się gdzieś pośrodku, wybierzmy te technologie ewolucyjne, które pozwolą sektorowi paliw kopalnych przejść na nową działkę, a naukowcom zostawić badania tych najbardziej zaawansowanych technologii; być może któraś wypali.
Czyli to nie jest tak, że strategia musi zdecydować, jaki wodór nas interesuje, czy ten zielony, czy ten błękitny?
- Strategia powinna uwzględnić różne możliwości, z naciskiem na te najbardziej ambitne rozwiązania, ale ścieżka dojścia może być bardziej ewolucyjna i już przy mechanizmach wsparcia rozstrzygać, które technologie będą wspierane. W Polsce przy różnych ograniczeniach, które mamy, nie zawsze to będą te docelowe zielone technologie, tylko jakieś pośrednie.
Jakie znaczenie mają takie ośrodki naukowe, jak Akademia Górniczo-Hutnicza i krakowskie środowisko akademickie?
- To sól tej ziemi. I jako krakowianin z ojca i dziadka, nie mogę powiedzieć inaczej. Fakty też za tym przemawiają. Instytuty badawcze przy AGH współtworzą różne strategie, także te wydobywcze, także te w odniesieniu do wodoru. I bardzo dobrze, ponieważ tam są najtęższe umysły i tak będzie w przyszłości. Transformacja energetyczna spowoduje, że AGH nie skończy się wraz z węglem i ropą naftową. Pojawiają się nowe branże i dobrze, że nasi naukowcy trzymają rękę na pulsie, bo jest szansa, że ci, którzy zaczynają studiować na AGH, będą mieli miejsca pracy - być może nie w sektorze węglowym, ale wodorowym.
Ostatnio AGH stawia na technologie kosmiczne. Czy tutaj energetyka wodorowa też znajdzie zastosowanie?
- Żeby myśleć o innowacyjności gospodarki, naukowcy muszą patrzeć w przyszłość. Możemy mówić nawet o wydobyciu w kosmosie - przecież jeżeli udałoby nam się wysłać ludzi w kosmos po surowce, to nie będziemy szkodzić klimatowi na Ziemi, będziemy mogli - być może - sprowadzać na przykład hel, który jest pierwiastkiem przełomowym. To są oczywiście tematy przyszłościowe, ale czymże innym mają zajmować się naukowcy?
Już dzisiaj w programie studiów Akademii Górniczo-Hutniczej jest górnictwo kosmiczne.
- I bardzo dobrze. Naukowcy powinni być bardziej dofinansowani przez państwo; muszą wygrywać konkurencję. Żeby nie było tak, że wychowujemy kadry, które będą potem pracować i zbierać patenty za granicą, niestety.