To już drugi koncert charytatywny, z którego dochód przeznaczony zostanie na rehabilitację Krzysztofa Globisza. W lipcu ubiegłego roku aktor przeszedł wylew. Cały czas mocno trzymamy kciuki za jego szybki powrót do zdrowia.
Zobacz: Koncert i aukcja dla Krzysztofa Globisza
Globisz jest postacią doskonale znaną słuchaczom Radia Kraków, a naszym serdecznym przyjacielem. Przegląda prasę, rewelacyjnie interpretuje książki w cyklu "Z radiowej biblioteki" czy "Nocne delikatesy". Tworzy też niezapomniane słuchowiska.
Przypominamy "Nienawidzę" Koterskiego z udziałem Krzysztofa Globisza i Cezika.
A o Krzysztofie Globiszu i niezwykłym, dedykowanym dla niego koncercie Sylwia Paszkowska rozmawiała z Anną Dymną i Ewą Kaim w programie "Przed hejnałem"
Sylwia Paszkowska: Z miłości robicie ten koncert dla Krzysztofa Globisza?
Anna Dymna: No przecież to jest nasz przyjaciel i my go kochamy. Trudno jest mówić o więziach, jakie łączą aktorów, którzy pracują w teatrze. Po pierwsze to jest tajemnica zawodowa. Musimy mieć do siebie zaufanie, bo inaczej by się nie dało w ogóle funkcjonować. Pracując na rolami musimy się obnażać, kompromitować, musimy mieć dla siebie dużo cierpliwości, dużo wyrozumiałości.
Ewa Kaim: Poza tym jest to jeden z najwybitniejszych aktorów. Przez wiele lat tyle z sebie dawał. To jest znakomity pedagog.
Anna Dymna: Krzysiek ma taki stosunek do pracy jak ja. On wchodzi w to cały. On będzie walczył o wszystko, on się uprze. Będzie chodził i ćwiczył, żeby coś udowodnić. Ale potrafi też odstąpić. Jest bardzo żywym partnerem, pełnym ognia i niezwykłego wdzięku. Z nim praca nigdy nie jest nudna. To jest w ogóle mój brat. Podczas pracy nad spektaklem „Żałoba przystoi Elektrze”grał mojego brata Orina, ja grałam Lawinię. Od tamtej pory tak zostało, że to jest mój brat.
Sylwia Paszkowska: Grywaliście razem właściwie od początku, To były różne role: rodzeństwo, kochankowie, małżeństwo. Ostatni taki spektakl, w którym widziałam was razem to „Iluzje” w Starym Teatrze.
Anna Dymna: Myśmy się wtedy wszyscy okropnie denerwowali, bo reżyser postawił przed nami dziwne zadanie. Takie sytuacje bardzo ludzi zbliżają. Pamiętam, co się działo podczas premiery „Iluzji”, jak my wszyscy biegaliśmy po korytarzach. Takie sytuacje tworzą więzi, o których nie da się powiedzieć publicznie. Krzysiek jest wielkim aktorem. My z nim gramy, wiemy co to znaczy żywy partner. Granie z nim to za każdym razem przeżycie. Mi się z nim nigdy nie nudziło. On ma w sobie takie emocje, taką energię i jest taki niepokorny. Na pytanie, dlaczego mu pomagamy, odpowiadam: bo on jest naszym przyjacielem i teraz nas potrzebuje.
Sylwia Paszkowska: Jak on się teraz czuje?
Anna Dymna: Mózg każdego człowieka jest inny. Inaczej się regeneruje. Krzysiek tak wygląda, jakby pracował nad jakąś niezwykłą, tajemniczą rolą. Jakby ona wymagała jakiegoś ogromnego wysiłku. Przeszedł straszliwe chwile rzeczywiście. Jak patrzę na jego żonę, a rozmawiamy o miłości, to ja czegoś piękniejszego nie widziałam. Przypominam sobie, to było parę lat temu. Graliśmy razem babcię i dziadka w „Licencji na wychowanie”. Pewnego dnia Krzysiek mówi: „Anka poczekaj, powiedz reżyserowi, że ja za pięć minut będę, bo teraz muszę iść szybko zadzwonić”. I co chwile z tego planu schodził. Myślę sobie, co się dzieje. Okazało się, że Agnieszka miała wtedy urodziny. I Krzysztof wymyślił, że co godzinę będzie na nią czekał jakiś prezent. On był jak dziecko, które się cieszyło, że co godzinę robi Agnieszce jakąś niespodziankę. Cały Krzysiek. Takiego człowieka można zjeść. On ma w sobie niezwykły wdzięk, trochę z dziecka, trochę z mężczyzny.
Sylwia Paszkowska: Jak się czuje Krzysztof Globisz?
Anna Dymna: To się nie da opowiedzieć jednym słowem. Byłam u niego z Jackiem Romanowskim. Krzysiu jest radosny, spokojny, cieszy się wszystkim. Mówi poszczególne słowa, bo on się uczy mówić od nowa, uczy się artykulacji. Ma z resztą fantastycznych terapeutów. Łapie za słowo i zaczyna je powtarzać. Cieszy się przy tym jak dziecko, jakby pracował nad czymś magicznym.
Sylwia Paszkowska: Nie denerwuje się? Przecież on tyle wcześniej mówił.
Anna Dymna: Ma coś takiego, że od czasu do czasu jak rzucę jakiś temat, on zaczyna dużo mówić. Mówi dziwne słowa, a potem macha ręką, że powie potem. Tu kogoś parodiuje, tu sobie coś zaśpiewa. Jak śpiewa, to słowa mu wychodzą inaczej. Teraz zaczyna czytać całe zdania. Potrafi płynnie przeczytać cztery zdania. Miał prawostronny paraliż. Teraz zaczyna ruszać ręką, zaczyna chodzić. Ma taką lagę i wygląda jak pątnik. Jest łagodny, uśmiechnięty. Pies siedzi mu na nogach, kot na głowie, czy gdzieś tam. W tym domu jest tak radośnie. To jest zdumiewające. Mnie to najbardziej uderzyło. Wydawało się, że idę do smutnego domu, pełnego rozpaczy a tam jest odwrotnie. Agnieszka cały czas jest, zwierzaki się kłębią a Krzysiek się uczy z taką radością. Jest bardzo pracowity.
Ewa Kaim: Krzysztof zapracował na to, kim jest i to ciężko. Zawsze był bardzo pracowity i teraz też taki jest, nawet w chorobie. Dlatego też chcemy mu bardzo pomóc. Chcemy mu oddać to, co nam wszystkim dał i daje. Krzyś na scenie zawsze pomagał partnerowi, niezależnie kim, ten partner był. Czy był wielkim aktorem czy debiutującym szczawiem. Krzysiek wszystkim dawał szansę, bo jest niezmiernie życzliwym człowiekiem. To też trzeba mu oddać.
Anna Dymna: Poza tym, on nigdy w życiu nie odmawia. Jak prowadzę salony poezji i pytam go czy coś mógłby przeczytać, on zaraz się zapala do pomysłu. Mówię: „Krzysiek, ale przecież ty wtedy jesteś we Wrocławiu”, na co on: „To przecież w nocy wrócę”.
Ewa Kaim: Te salony poezji, to są przecież spotkania prowadzone charytatywnie. Krzysiek nigdy w życiu nie pokazał, że nie może. On sam robi scenariusz, sam wymyśla muzykę. To jest po prostu pasjonat. Dlatego takich ludzi się kocha. Robimy ten koncert już po raz siódmy. Robimy je różnym artystom, mniej lub bardziej znanym. Przyjaciołom się pomaga.
Sylwia Paszkowska: Krzysztof Globisz zagrał na scenie setki ról. W powszechnej świadomości funkcjonuje jednak jako anioł, „Anioł w Krakowie”. Wszyscy odnieśliśmy wrażenie, że on nie tyle grał tego anioła, co nim był.
Ewa Kaim: To wynika z dziecięcej wrażliwości, która tkwi w Krzysiu. Anioł, który wybacza.
Anna Dymna: My wiemy o Krzysiu bardzo wiele rzeczy, których się nie powie. To jest naprawdę dobry człowiek. Poza tym, ja bym chciała, żeby w niebie anioły to były takie Globisze a nie jakieś takie chude i nudne. Takie z wdziękiem. Dlatego ten film zrobił taką furorę, że ludzie by chcieli, żeby anioł, to był człowiek z krwi i kości. Wczoraj oglądałam fragment filmu, gdzie on leży na trawie i mówi: „Tutaj leżę na mokrej trawie, jeszcze się przeziębię i umrę. Anioły nie opuszczajcie mnie. Ja wiem, że nie jestem taki najlepszy i czasem nie chce mi się robić dobrych uczynków, że sobie zapalę i wypiję jednego, ale pomagajcie mi”. No więc jesteśmy.
Sylwia Paszkowska: Czy planujecie podczas koncertu jakiś skandal, bo to bardzo dobrze dla sztuki i koncertu.
Anna Dymna: My tu nie będziemy dobrze robić dla sztuki, ani dla koncertów. Żadnych skandali nie będzie. Problem z organizacją koncertu jest taki, że wszyscy chcą w nim wystąpić. Koncert nie może być dłuższy niż godzinę piętnaście minut, bo potem jest aukcja. Zwróciliśmy się do wielkich tego świata o pióra i zegarki. Nikt nam nie odmówił. To są magiczne przedmioty, które na aukcjach sprzedaje się najlepiej. Otrzymaliśmy różne fantastyczne przedmioty, m.in. od kardynała Dziwisza i Zbyszka Preisnera, który dał genialny zegarek za parę tysięcy złotych. Sprawdził go jeszcze u zegarmistrza, żeby dobrze działał. Politycy, dziennikarze, aktorzy, sportowcy, no po prostu zaangażowali się dosłownie wszyscy i to jest cudowne. To jest coś niezwykłego, jak aktor może budzić tak pozytywne emocje. No to właśnie Krzysiek takie budzi. Postanowiliśmy zorganizować koncert z kluczem, żeby uratować się w tym nadmiarze. Klucz nazywa się „Nasz anioł w Krakowie”. Bardowie krakowscy będą śpiewali różne piosenki o aniołach.
Sylwia Paszkowska: Pani Ewo, co pani zaśpiewa?
Ewa Kaim: Miał być fragment „Anioła w Krakowie”, który dla nas z Krzysiem jest ulubioną sceną. Teraz jednak zostałam namówiona przez Anię i będę śpiewała z Grzesiem Turnauem. To jest oniryczna piosenka, jego kompozycji do tekstu Mikulskiego.
Anna Dymna: Ja powiem, kto zaśpiewa. Adam Nowak wykona dwie piosenki, Grzegorz Turnau, Jacek Wójcicki, Anna Szałapak, Zbigniew Wodecki, Anna Radwan, Ewa Kaim i pewnie jeszcze kogoś pominęłam. Jerzy Trela będzie z nami na tym koncercie. Będzie czytał jeden, jedyny wiersz Miłosza. Krzysiek cały czas z nami będzie na dużym ekranie.
Sylwia Paszkowska: Czyli nie przyjedzie.
Anna Dymna: O nie. Dla niego to byłoby bardzo niedobrze. Mógłby się bardzo stresować. To, że się nie może powiedzieć, jest bardzo stresujące. Wzruszenia też mogłyby być niebezpieczne. Agnieszka także nie przyjedzie. Oni teraz muszą się skupić na pracy. My się tu zajmiemy zarabianiem pieniędzy na rehabilitację. Oni mają mieć spokój, żeby powracać do zdrowia. Bo jak napisała Agnieszka w jednym z pierwszych listów: ”Krzyś jest na gigancie”. Chwilowo wybrał się w jakąś podróż, ale niedługo z niej wraca. Dosyć daleka jest ta droga i dosyć wyboista. Ale Krzyś się do nas uśmiecha i już do nas wraca. A koncert będzie piękny.
Sylwia Paszkowska: Bilety sprzedały się wszystkie, co do jednego.
Anna Dymna: Media nam w tym bardzo pomogły. Siedemset miejsc się od razu sprzedało. Piętnaście minut przed koncertem będzie można sobie kupić stojące miejsca, jest ich osiemdziesiąt. Zapraszam przyjdźcie. Możemy zrobić jakiś skandal i aferę przed koncertem. Nagłośnimy wszystko i będzie koncert szedł na cały Kraków. Licytację poprowadzi Bronisław Maj. Bronio robi to z takim wdziękiem i tak poetycko. Ja będę panią Magdą. To jest ta, co podaje. Nie wiem, co się będzie działo. Nie ma czasu na próby, bo każdy jest gdzie indziej. Na pewno mamy ustaloną kolejność. Myślę, że będzie pięknie. Nawet świecące anioły będą na scenie.
Sylwia Paszkowska: W zeszłym roku ukazał się audiobook „Dzienniczek Św. siostry Faustyny Kowalskiej”. To było jedno z ostatnich waszych wspólnych przedsięwzięć?
Anna Dymna: Myśmy się z Krzysiem napracowali, bo to było bardzo trudne. Faustyna pisała dziwnym językiem. Mieliśmy parę nagrań razem, ale tak to musieliśmy nagrywać osobno, bo ja nie wytrzymywałam tego, jak on do mnie mówił. Ja wtedy się ze śmiechu dusiłam. Z resztą to jest bardzo wzruszające, patrzeć na niego. Jak byłam u Krzysia, to mu powiedziałam: „Teraz jak nie mówisz, masz dużo czasu. Pomyśl sobie, co w salonie poezji będziesz czytał”. On wtedy dostał czegoś takiego, że powiedział sto pięćdziesiąt słów, równocześnie machnął ręką, ale wiadomo, że już wszystko ma wymyślone.
Sylwia Paszkowska: Zacytuje fragment wywiadu z Krzysztofem Globiszem sprzed pięciu lat: „Fascynuje mnie afazja, odwrotność mowy, bezmowie, zanik słów. Ta patologia komunikacji jest dla aktora równie ważna w zrozumieniu procesu mówienia. Wynika z niej pewna dramaturgia, model ekspresji.
Anna Dymna: To jest dziwne, bo teraz w spojrzeniu Krzyśka widać, że on nad czymś pracuje, czegoś doświadcza. Przygotowuje się do jakiejś wielkiej roli. To zdumiewające, jak się na niego patrzy. On jest czymś zafascynowany. Oby ta radość go nie opuściła. My teraz jesteśmy od tego, żeby on się nigdy nie zniechęcił, żeby miał najlepszych terapeutów i żeby szybko do nas wracał.
Ewa Kaim: My po prostu, go potrzebujemy.
Znalazłam piękny cytat Saint-Exupery'ego, że „przyjaciele są jak ciche anioły, które nas wspierają, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać”. Krzysiek na chwileczkę coś sobie zapomniał, my jesteśmy od tego, żeby po cichu mu pomóc, żeby jego skrzydła znowu zaczęły latać.