Motyw śmierci w muzyce obecny jest od samego początku, od średniowiecza. Moglibyśmy tutaj długo mówić o różnych mszach żałobnych, o sekwencji Dies Irae. Pozostaniemy w kręgu polskich utworów muzycznych i nie tylko.
Katarzyna Freiwald: Może nawiążę rzeczywiście do tego motywu śmierci, do obecnego czasu. Opadające liście przypominają nam o niestałości rzeczy świata tego. Dlaczego rozmawiamy o tym motywie? Ponieważ na płycie najnowszej znajduje się requiem właśnie Wojciecha Dankowskiego. Ale zanim o tym, to chciałabym zwrócić uwagę na orkiestrę grającą na takim malowanym moralitecie, który znajduje się w kościele o. Bernardynów tutaj w Krakowie. Jest to przedstawienie Dans Macabre, taka właśnie motywika śmierci w ujęciu barokowym, która wskazuje nam dwojaką perspektywę. Po pierwsze, myśląc równolegle o muzyce i o przedstawieniach ikonograficznych, mieliśmy w tym czasie, mówimy o baroku, taką tendencję do oswajania tej śmierci. Wychodząc ze średniowiecza, gdzie wszechobecna była śmierć, ludność była dziesiątkowana przez choroby. Również śmierć była rodzajem przekazu, który miał porządkować moralnie ludzi. Mówimy tutaj o interpretacji religii katolickiej. Otóż mamy barok i właśnie wizerunek tego Dans Macabre, śmierci wobec której wszyscy są równi. Dlaczego taniec? Właśnie taniec z uwagi na ten dystans, który próbowano znaleźć, potraktować śmierć w sposób inny niż przez strach. Jest to jakby droga ku oswojeniu śmierci. A z drugiej strony jakby ulga w myśleniu o tym, że wobec śmierci wszystkie stany są równe, mieliśmy bowiem wówczas do czynienia ze społeczeństwem stanowym. Jeżeli ktoś był właśnie z niższego stanu, zawsze mógł pocieszyć się tym, że ta korona tego króla również zaśniedzieje, wtedy, kiedy jego ciało się rozłoży, tak jak moje własne. Takie było myślenie. Dlatego też ten wizerunek tańca śmierci u Bernardów oczywiście przedstawia to koło, roztańczone postaci, które poprzez atrybuty pokazują różne stany. Ale też jakby temu krajobrazowi towarzyszy orkiestra, która przygrywa radośnie, swawolnie, tańczącym pannom lekkich obyczajów, tak nazwijmy to bardzo ogólnie. Ale tak rzeczywiście jest, że gdzieś tam jest ten tumult postaci, które są takie cieszące się, ale nie w takiej radości niewinnej. Ta radość ma to podłoże czegoś moralnego, złego w tym ocenie negatywnej. I ta orkiestra gra, więc podejrzewamy, że grała bardzo skocznie i radośnie. I tutaj w momencie, kiedy rejestrowaliśmy requiem Dankowskiego, pomijając tonację durową, radosną, charakter, w którym został przekazany tekst requiem - rzeczywiście śpiewając otwierała się ta perspektywa. Rejestrując tę płytę byliśmy bardzo radośnie nastrojeni wewnętrznie, bo lubimy ze sobą pracować. Jesteśmy zadowoleni z tej zarejestrowanej muzyki, ale tak jak mówię też nam towarzyszył ten spokój i dystans do śmierci, oswajanie śmierci również nam się udzieliło.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tych muzycznych obrazów śmierci, które są bardzo dramatyczne, bardzo posępne. Jeżeli weźmiemy pod uwagę te najsłynniejsze msze żałobne, żeby nie wspominać Mozarta, ale także Rossiniego, Verdiego i innych wielkich kompozytorów, to są zawsze dzieła właśnie bardzo smutne, przygnębiające, dramatyczne, a tutaj jest inaczej.
KF: Msze żałobne tworzone były przez kompozytorów też w różnych ich własnych osobistych kontekstach, czy we własnych osobistych dramatycznych momentach życia. W przypadku Mozarta wszyscy wiemy, że było to requiem komponowane na łożu śmierci, dlatego ten wydźwięk nie jest płasko- dramatyczny, nie jest sztuczno-dramatyczno-smutny, tylko on rzeczywiście ma wyraz, ogromnie głębokiego przemyślenia, nie brakuje tam wszelkich odcieni różnych stanów. Natomiast w przypadku Dankowskiego to nie była postać, która cierpiała i pisała to requiem, tylko rzeczywiście to było zapotrzebowanie też tego czasu, tego uspokojenia, wyciszenia, ukojenia i to też były utwory, które były grane w przestrzeniach klasztornych. Tutaj to memento mori było wpisane w zgromadzenia i utwór Dankowskiego nie miał takiego ciężaru, jaki miało właśnie wspomniane requiem Mozarta.
Karol Kusz: Requiem, które zarejestrowaliśmy na płycie, pochodzi ze zbiorów staniąteckich i wiemy z zapisków, że instrumentarium, którym operowała kapela mieszcząca się w Staniątkach to były skrzypce I, II, basso continuo, ale w późniejszym okresie zakupiono również dwie waltornie i dwa klarnety, które w oryginale partytury są użyte w kompozycji requiem, a wiemy, że te klarnety prawdopodobnie były strojone w tonacji Es-dur, więc wydaje mi się, że dobór instrumentów nieco warunkował tonację. […] Całość jest utrzymana w tonacji durowej, radosnej.
Wspomniałeś o kapeli staniąteckiej, to powiedzmy, że tworzyły te kapelę siostry benedyktynki.
KK: Tak, ale też muzycy, którzy pracowali w Staniątkach, w kapeli na ten moment wiemy, że było to około 10 osób, śpiewacy, instrumentaliści, a powiedzmy, że śpiewacy też potrafili grać na instrumentach, więc to byli tacy swego czasu multiinstrumentaliści.
Po raz pierwszy sięgacie po kompozycje Wojciecha Dankowskiego. Wciąż bardzo o nim mało wiemy, a za życia był to kompozytor ceniony…
Wiemy, że w swoim dorobku miał ponad 200 utworów, to są utwory zachowane w różnych archiwach, przede wszystkim w Polsce, ale wiemy, że kompozycje zostały zachowane również we Lwowie czy w Wilnie, gdzie kompozytor przebywał i tam też komponował. Komponował przede wszystkim utwory wokalno-instrumentalne o tematyce właśnie religijnej, czy to nieszpory, msze, requia, czyli utwory użytkowe, które były w tym czasie wykonywane w kościołach przez kapele w tychże kościołach działające. I my na naszej płycie pozwoliliśmy sobie właśnie zarejestrować wspomniane wcześniej requiem, ale również przepiękną arię Salve Regina, właśnie w towarzystwie w tym przypadku obojów i smyczków plus basso continuo, jest to aria basowa oraz Nieszpory, bardzo zgrabne o fakturze wczesnoklasycystycznej.
Skąd tytuł „Cenniejsze nad złoto”?
KF: Od kilku lat skupiamy się na eksplorowaniu archiwów, przede wszystkim archiwów staniąteckich, ale nie tylko. W przyszłości mamy również inne plany związane z muzykaliami branickich. Cenniejsze nad złoto, to właśnie bogactwo naszego regionu wyraża się przede wszystkim w kulturze i architekturze sakralnej. Nasycenie baroku jest dosyć spore, kiedy wchodzimy w przestrzenie tych świątyń barokowych, jesteśmy zasypywani albo zalewani złotem. Więc pomyślałam sobie, że no cóż, są rzeczy cenniejsze nad złoto, jest to materialny zbiór muzykaliów, dla nas, polskiego narodu bardzo ważne, bo to są rzeczy o wadze narodowego dziedzictwa. I też wartość tych utworów jest niepodważalna, nawet jeżeli zestawiamy te utwory z analogicznym czasem innych ośrodków kompozytorskich muzycznych w całej Europie.
Wspomniałaś na początku o obrazie, który można zobaczyć w kościele Bernardynów, tuż pod Wawelem i tam jest również ciekawy napis na temat śmierci.
KF: Kończąc to nasze spotkanie wokół tematu śmierci i naszej najnowszej płyty, warto wspomnieć to malowidło, które wisi w kaplicy św. Anny właśnie u Bernardynów. To jest, przypomnijmy, malowidło pochodzące z XVII wieku, prawdopodobnie wykonane zostało przez któregoś z zakonników, tak jak i praca snycerska bogata w tym kościele. Natomiast warto rzucić okiem na napis, który mieści się u samego dołu, w dolnej części malowidła i ten napis przypomina coś, myślę, że go przytoczymy. „Szczęśliwy, kto z tego tańcu odpocznie w niebieskim szańcu. Nieszczęsny, kto z tego koła w piekło wpadłszy, biada woła”.