Fot. Wojciech Gruszka
Kariera pełna pasji
Niektórzy sądzili, że intelektualizm może przeszkadzać w aktorstwie, jednak Stuhr udowodnił, że jest wręcz przeciwnie. Był aktorem myślącym, analizującym postaci, a także doskonałym obserwatorem. Jego doświadczenie literackie zaowocowało również w twórczości pisarskiej – często sięgał po pióro, aby przelać na papier swoje doświadczenia i przemyślenia.
Mówił, że zawsze marzył o tym, żeby zostać pisarzem. On przede wszystkim pisał piórem, nie na komputerze. Te ręcznie zapisane rzeczy wysyłał później do wydawnictwa. Było to oryginalne. To całe warsztatowe spojrzenie zaowocowało w jego książkach. Miałam wrażenie, że on pisząc, wzywa nas na świadków, chcąc zrozumieć, co przeżył, czego dokonał i równocześnie pyta się nas, czy rzeczywiście to się stało. Czy to było intelektualne? Było mądre i inteligentne – mówi Maria Malatyńska.
Jacek Romanowski wspomina swoje pierwsze spotkanie ze Stuhrem jeszcze w czasie studiów.
Był ewenementem. Rada pedagogiczna uznała, że nie ma już czego go uczyć, więc zrobił dwa lata w jeden rok. Chodził w aurze człowieka niezwykle utalentowanego, który zaczynał wielką karierę. To była najwyższa półka aktorstwa. Nie do podrobienia – wspomina Jacek Romanowski.
Już wtedy zwracał na siebie uwagę swoją charyzmą i talentem. Jednakże środowisko teatralne w tamtym czasie miało sztywne podziały – poważni aktorzy nie powinni byli angażować się w rozrywkę estradową. Stuhr, mimo dystansu niektórych kolegów, rozwijał swoje pasje zarówno w teatrze, jak i w kinie oraz na estradzie.
(cała rozmowa do posłuchania)
Mistrz, który nie bał się wyzwań
Stuhr był także rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Wielu zastanawiało się, czy ten moment w jego karierze sprawił, że stał się bardziej poważny i usztywniony?
Nie wydaje mi się, że się usztywnił. Zrozumiał ciężar odpowiedzialności, ale pozostał tym samym człowiekiem – mówi Maria Malatyńska.
W swojej dydaktycznej roli przyciągał młodych talentów i miał wyjątkowy dar mentorowania.
Miałem zaszczyt grać główną rolę w spektaklu dyplomowym pod jego reżyserią. To było spełnienie marzeń. Znałem go głównie z ekranu, a tu mogłem z nim pracować – mówi Michał Majnicz.
Jerzy Stuhr miał niezwykłą umiejętność balansowania między komedią a dramatem. To sprawiało, że odnajdywał się zarówno w poważnych, jak i lekkich rolach. Być może dlatego tak pokochali go Włosi.
We Włoszech na początku grał tylko poważne role. Kiedy ktoś zapytał go, czy nigdy nie chciał spróbować komedii, zdziwił się, bo w Polsce był już znany jako aktor komediowy. To jest też bardzo przedziwna historia, ponieważ był on ogromnie wszechstronny, właściwie miał wiele talentów i żadnego z tych talentów nie zakopał, a wręcz przeciwnie, rozmnożył – mówi Maria Malatyńska.
Jacek Romanowski, Maria Malatyńska i Michał Majnicz/fot. Sylwia Paszkowska
Kontrabasista – postać, która dojrzewała
Jednym z jego najbardziej osobistych projektów była rola kontrabasisty. Grał tę postać przez 30 lat, za każdym razem dostosowując ją do własnych zmian życiowych.
Kontrabasista dojrzewał razem z nim. Zmieniał się nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nawet modyfikował tekst, dostosowując go do swojego wieku – mówi Maria Malatyńska.
Jerzy Stuhr pozostawił po sobie nie tylko niezapomniane role, ale również dzieła literackie i inspirację dla kolejnych pokoleń aktorów. Był człowiekiem, który nie bał się eksperymentować i przełamywać schematów. Jego dorobek artystyczny i pedagogiczny pozostanie ważną częścią historii polskiego teatru i filmu.