Kraków żegna Tadeusza Jakubowicza, wieloletniego przewodniczącego Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie. Jaki testament - w tym wymiarze historycznym i społecznym - pozostawia po sobie były przewodniczący?

- To jest ostatni wielki pogrzeb XX-wiecznego Krakowa.

Przypomnę, że podobne wydarzenie, kiedy krakowianie tak mocno wyrazili swoją wdzięczność wobec przedstawiciela społeczności żydowskiej w Krakowie, miało miejsce podczas pogrzebu Józefa Sarego, pierwszego Żyda na stanowisku wiceprezydenta Krakowa.

Dziś żegnamy człowieka legendę, budowniczego mostów pokoju, mostów pojednania pomiędzy różnymi środowiskami i społecznościami. I człowieka dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Rodzina Jakubowiczów mocno doświadczyła tego wszystkiego, co przeniósł XX wiek. Tadeusz Jakubowicz trafił do getta krakowskiego. Później był, razem z rodzicami, w obozie KL Plaszow, skąd jego ojciec zorganizował ucieczkę. Ukrywali się w lasach, u polskich rodzin. Po takich doświadczeniach można znienawidzić ludzi, po prostu, albo można ludzi pokochać - widząc, że w najgłębszej ciemności spowijającej świat zawsze znajdzie się światełko.

Testament Tadeusza Jakubowicza to przesłanie, żeby nawet w czasach mroku widzieć nadzieję, żeby nie patrzeć na drugiego człowieka jako na potencjalnego złoczyńcę. Kiedy rozmawialiśmy, on zawsze podkreślał, że dobro bierze górę i żeby tego dobra szukać u ludzi.

Gdzie szukał tego dobra Tadeusz Jakubowicz? W jaki sposób budował ten dialog polsko-żydowski? Ostatnia publikacja „Cmentarz żywych i umarłych. KL Plaszow w świadectwie więźniów” – pokazuje, że dla części krakowian los żydowskich mieszkańców miasta był obojętny.

- I dlatego tak mocno zaangażował się Tadeusz Jakubowicz, a wcześniej jego ojciec Maciej Meir Jakubowicz oraz bratanek ojca Czesław Jakubowicz, w dialog chrześcijański-żydowski. Nadziei upatrywał w dialogu, w spotkaniu z drugim człowiekiem. Ojciec Tadeusza pochodził z Wadowic – tam zaczął się ten wielki dialog. Maciej Jakubowicz bardzo przyjaźnił się z Karolem Wojtyłą i właśnie w Wadowicach narodziła się przyjaźń papieża ze środowiskiem żydowskim. Tadeusz przyjaźnił się też z kardynałem Franciszkiem Macharskim, z kardynałem Kazimierzem Nyczem, kardynałem Grzegorzem Rysiem. Tu uśmiecham się w sercu, bo starając się być człowiekiem dialogu i funkcjonując w obydwu tych środowiskach, wiem jak ciepło i serdecznie o sobie mówili. Od dostojników kościelnych bardzo często słyszałem, że na Tadeusza Jakubowicza zawsze można liczyć.

Mam nadzieję, że ten dialog będzie kontynuowała Helena Jakubowicz, córka Tadeusza. Zresztą jest to piękna krakowska tradycja: po II wojnie światowej na czele wspólnoty żydowskiej w Krakowie stanął właśnie Maciej Meir Jakubowicz, później jego bratanek Czesław Jakubowicz, wreszcie Tadeusz Jakubowicz (od 1997 roku).

Co Kraków, nie tylko ten żydowski, zawdzięcza Tadeuszowi Jakubowiczowi?

- Rodzina Jakubowiczów, i sam Tadeusz, odegrała absolutnie fantastyczną rolę w ratowaniu materialnej spuścizny żydowskiej - synagog, modlitewni, cmentarzy (pieczołowicie odnawianych). Tadeusz Jakubowicz ratował materialne, ale też niematerialne dziedzictwo Żydów krakowskich. Za tę działalność, w 2019 roku, Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa przyznało mu najwyższe wyróżnienie - nagrodę imienia Klemensa Bąkowskiego.

Żyjemy w mieście akademickim, instytucji naukowo-badawczych; przyjeżdża tu przecież mnóstwo osób zainteresowanych dziedzictwem żydowskim. Wiemy jak niebagatelną rolę odegrał film „Lista Schindlera” i Festiwal Kultury Żydowskiej. I teraz proszę sobie wyobrazić, że te synagogi byłyby pozamykane. A przecież mogłyby być - środowisko żydowskie mogło uznać, że to „nasze, dla nas”. Tymczasem Jakubowiczowie otworzyli społeczność żydowską na świat zewnętrzny.

Podjęcie tego dialogu przez rodzinę Jakubowiczów wcale nie było proste, bo też Kraków nie był spokojny - biorąc pod uwagę to, co działo się między mieszkańcami żydowskimi a chrześcijańskimi zaraz po II wojnie światowej.

- Maciej Jakubowicz był prześladowany przez aparat komunistyczny, rodzina zapłaciła wysoką cenę za prześladowania w 1968 roku. Był oficerem Wojska Polskiego, walczył w kampanii wrześniowej, więc jeżeli pytamy o piękne karty w życiorysie i w życiorysach przedstawicieli rodziny Jakubowiczów, to warto pamiętać i o tym wątku.

Pana osobiste wspomnienie Tadeusza Jakubowicza?

- Zdarzało się, że umawialiśmy się na spotkanie, które miało dotyczyć bardzo poważnych spraw, dialogu, ważnych wydarzeń, ale potrafiliśmy godzinę porozmawiać o motoryzacji. Był fanem motoryzacji, uwielbiał samochody, znał ich historię. Kochał sport, kibicował Cracovii. I kochał Podgórze, gdzie się urodził się.

W Podgórzu od lat organizowane są sesje naukowe, zaprasza się na nie wspaniałe osobistości. Byłem na jednej z nich, jako młody naukowiec. I mowę mi odebrało, kiedy stanęło przede mną dwóch niezwykłych ludzi – Leopold Kozłowski i Tadeusz Jakubowicz. Nie wiedziałem co mądrego powiedzieć, zacząłem mówić trochę od rzeczy, a oni na to, że przyszli na mój wykład. To było dla mnie wielkie wyróżnienie, jakbym dostał jakaś międzynarodową nagrodę. Później było wiele serdecznych i przyjacielskich rozmów. Dziś został mi wielki żal i poczucie dojmującej pustki.