Podsumowanie:
- Rosyjska strategia wojskowa: Rosja nie szuka rozejmu, lecz dąży do kapitulacji Ukrainy, co wpisuje się w logikę putinowską i jego dążenie do ekspansji.
- Działania administracji USA: Kontrakty z rządem USA są realizowane, jednak pojawiają się wątpliwości co do długoterminowego zaangażowania USA w Europie i niejednoznacznej strategii Donalda Trumpa.
- Debata o broni jądrowej: Wypowiedzi wskazują na sceptycyzm wobec fizycznego rozmieszczenia amerykańskiej broni atomowej w Polsce, przy jednoczesnym rozważaniu koncepcji parasola atomowego z udziałem innych państw, np. Francji.
- Kwestie podatkowe i Big Tech: Dyskusja dotyczy opodatkowania gigantów technologicznych, transferu zysków do USA oraz obaw przed wprowadzeniem podatku katastralnego, który mógłby pogłębić nierówności społeczne.
- Lokalna mobilizacja wyborcza: Podkreślano problem niskiej frekwencji wyborczej w Krakowie i potrzebę mobilizacji mieszkańców, aby zwiększyć udział w wyborach i wpłynąć na lokalną reprezentację.
Przeczytaj rozmowę:
Z Rosji płyną komentarze, z których można wyciągnąć wnioski, że nie jest ona zainteresowana rozejmem, raczej kapitulacją Ukrainy. Zbliżyliśmy się w tym tygodniu choćby o krok do zakończenia wojny?
- To się okaże. Faktycznie Rosja nie wykazuje zainteresowania pokojem. Pewnie nie leży to w logice Putina, który chce podbić Ukrainę. Nie ukrywam, że z naiwnością administracja Trumpa podchodzi do faktu okiełznania dyktatora z Moskwy. On okiełznać się nie da.
Mówi pan o naiwności, a czy w pana ocenie te działania administracji Donalda Trumpa pokazują, że mimo wielu słów krytyki, jest to nadal wiarygodny partner militarny?
- Wszystkie kontrakty zawarte z rządem USA są realizowane. Nie ma sygnałów o opóźnieniach. Wszystko co podpisane, jest realizowane. Obaw nie ma. Pytanie jest o zaangażowanie USA w tę część Europy. Dobrze by było, żeby Donald Trump określił docelową politykę i powiedział, o co mu chodzi. Raz mówi, że Europa jest okej, potem jego współpracownicy mówią o wyjściu z ONZ i NATO. Raz chwali Polskę za nakłady na zbrojenia, a potem słyszymy o wyjściu wojsk USA z Europy.
Na spotkaniu z Markiem Rutte znowu chwalił Polskę, ganił z kolei Unię Europejską. Jest też odpowiedź J.D. Vance'a na propozycję prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącą rozmieszczenia w Polsce głowic nuklearnych. Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych mówi, że byłby zszokowany, gdyby była taka zgoda. Potrzebny był ten apel prezydenta, czy nie?
- Trzeba pytać prezydenta. Jestem sceptyczny co do rozmieszczania broni atomowej w Polsce. To moje zdanie. Są inne opcje, żeby zapewnić sobie ochronę. Pytanie, czy prezydent Duda uzgadniał to z rządem, czy to kolejny jego wystrzał.
Gdyby to był parasol atomowy francuski, a nie amerykański?
- Parasol to rzecz inna. Można go realizować z innego kraju. Czy to będzie parasol z USA czy z Francji, można rozmawiać. Pytanie o warunki i zasady. Ja bym wykluczał fizyczne umieszczenie broni atomowej w Polsce.
Parasol tak, ale nie mechanizm nuclear sharing?
- Jestem sceptyczny wobec takich rozwiązań. To zaogni odpowiedź drugiej strony. Te zabawki są niebezpieczne. Putin jest nieobliczalnym, chorym umysłowo człowiekiem, według mnie.
Czyli taki mechanizm jedynie pogorszyłby w pana ocenie bezpieczeństwo Polski, a nie poprawił?
- Mogłoby to negatywnie wpłynąć na nasze bezpieczeństwo. Co innego kwestia przygotowania logistycznego, co innego parasol atomowy, systemy naprowadzania. Ja wolę, żeby w Polsce nie było fizycznie broni atomowej.
Co do tego parasola jednoznacznie nie określił się premier Tusk. Mówi, że to ciekawe, ale nic więcej za tym nie poszło.
- Jakbyśmy poznali konkrety, to byśmy wiedzieli. Póki co jest deklaracja Francji. Nie dziwię się więc podejściu premiera.
Wracając do tych stosunków polsko-amerykańskich, co dalej z podatkiem od gigantów technologicznych? Czy będą państwo drażnić Amerykanów? Czy w imię sojuszu militarnego nie uda się u nas to, co się udało w Austrii, we Francji, we Włoszech?
- Premier Donald Tusk powiedział, że na razie takie prace nad podatkiem nie trwają, ale tego nie wykluczył w przyszłości. Każdy podatek ma swoje konsekwencje dla podmiotów opodatkowanych. Tu mamy wielkie Big Techy, które transferują zyski z Polski do USA. Pewnie mamy też podwykonawców, partnerów, czyli polskich graczy. Na ile ich tym obarczymy? Trzeba to przeanalizować pod kątem konsekwencji dla gospodarki. Wydaje mi się, że tak wiele podatków mamy w Polsce… Nie wierzę w rozwiązywanie problemów kolejnymi podatkami. Jestem przeciwny podatkowi katastralnemu. To byłby duży błąd.
Nawet od trzeciego mieszkania?
- Można wprowadzić dodatkową stawkę podatku od nieruchomości, ale nie kataster. Na szczęście dziś nie ma takich prac. PiS to wymyśla. Nie ma takich prac. Co do nowych podatków jestem sceptyczny. Wszyscy ich dużo płacimy. Tu jest faktycznie element drenażu gospodarki przez wyprowadzanie pieniędzy przez Big Techy poza nasz kraj i poza UE. Można to przeanalizować.
Miliony dolarów dzięki podatkowi zostają we Włoszech, w Austrii, a w Polsce nie.
- Tak. Pytanie, czy te miliony nie powodują strat dla partnerów tych firm. Nie ma zagrożenia dla branży? U nas działają Big Techy, ale mają partnerów z Polski.
Ta optyka się zmieni, jeśli Donald Trump nałoży srogie cła na towary z Unii Europejskiej?
- Już nałożył, Unia odpowiedziała. Trump uczy się, że nie warto prowadzić wojen celnych. To uderza w dwie strony. Świat o tym już wie. Donald Trump sobie przypomni, jak będą protesty u niego. To się stanie.
Podatek katastralny zawsze przed wyborami się pojawia. Nie powinien mimo wszystko już poza tą logiką wyborczą powrócić, choćby po wyborach prezydenckich? Lewica chciałaby od trzeciego mieszkania taki podatek katastralny wprowadzać. Tam gdzie on istnieje, doprowadził do tego, że ceny nieruchomości się ustabilizowały, nawet spadły.
- Tam, gdzie on istnieje, spowodował segregację ludzi. Tam powstały dzielnice biedy i bogactwa. To zły pomysł. Ja rozumiem lewicowy zapęd naszych partnerów koalicyjnych, ale wykluczamy wprowadzenie podatku katastralnego. To ma negatywne konsekwencje. Osoby, które mają duży majątek, bo go odziedziczyły choćby, ale mają małe dochody, sprzedadzą mieszkania i przeniosą się do biedniejszych obszarów. Nie potrzebujemy biedniejszych i bogatszych dzielnic.
Za to mamy masę pustostanów, mieszkań kupionych w celach inwestycyjnych, które stoją puste. W wielu wypadkach ta stopa zwrotu jest taka, że nawet nie trzeba tego wynajmować.
- Dobrze, ale ktoś to zbudował, ktoś kupił, ktoś miał pracę. Tak można myśleć. Jest luka mieszkaniowa. Jest potrzebny program społeczny. Wiemy to. Podatek katastralny nie powinien być remedium. To broń obosieczna. Chyba że chcemy mieć w Krakowie dzielnice biedy, gdzie będą tańsze osiedla o niższym standardzie. Tam się ludzie przeniosą, bo ich nie będzie stać na życie w bogatszych dzielnicach.
Dzisiaj ostatni dzień kampanii przed wyborami uzupełniającymi do Senatu. W tej kampanii lokalna Platforma zaangażowała się na 100% czy były przypadki strajku włoskiego?
- Nie. Krakowska PO długo się rozpędzała, ale się rozpędziła. Ostatni tydzień kampanii Moniki Piątkowskiej był bardzo intensywny. Dziś w hali Bronowianki spotkanie z Rafałem Trzaskowskim o 17:30. Będzie to połączone.
Frekwencja poniżej 10%, czy uda się ten pułap 10% przekroczyć?
- To apel do słuchaczy, żeby szli do wyborów. Połowa Krakowa głosuje. To trudne. Głosuje Podgórze, Zwierzyniec, Bronowice, Krowodrza, Stare Miasto, ale już nie Prądniki, Grzegórzki i Nowa Huta. Zachęcam do udziału w wyborach mieszkańców dzielnic z okręgu 33 do Senatu. Od państwa zależy frekwencja. Chciałbym, żeby około 20% frekwencji było. To by był sukces.
To ciekawy eksperyment. Kto mobilizuje w takich momentach, kiedy nie ma tej mobilizacji politycznej? Wielu krakowian w ogóle nie wie nic o wyborach uzupełniających.
- Nie jest tak źle. Wiedza krąży. Pytanie, czy większość osób stwierdzi, że warto iść do urn? Ja bym tego chciał. Nie chcę powtórki z Włocławka, gdzie było 7% frekwencji. Kraków to nie Włocławek.