Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Koalicji Obywatelskiej, Bogusławem Sonikiem.
Prezydent Zełeński w Bundestagu parafrazuje słowa skierowane niegdyś do Gorbaczowa i apeluje do kanclerza Scholtza „zburz pan ten mur”. Panu wydają się realne bardziej zdecydowane decyzje krajów UE ws. polityki energetycznej i militarnej?
- Na pewno pozytywnym zjawiskiem było podjęcie jednomyślnych sankcji wobec Putina i zmiana retoryki, która nastąpiła zaraz po inwazji. Kraje UE wspólnie przyjęły sankcje. Oczywiście, że jak mija czas, to widać dwuznaczność polityki niemieckiej, która nie jest zdecydowana, że sankcje należy przenieść na sprawy energetyczne. Dobrze, że wsparcie militarne wygląda lepiej i sprawniej. Jak nie może być strefy zakazu lotów, może być broń, która zestrzeli te samoloty. Prasa niemiecka pisze już o hańbie w parlamencie niemieckim. Po tym wystąpieniu nie było odniesienia do słów prezydenta Ukrainy.
Minister Naimski zapewnia, że rosyjski gaz będzie płynął do Polski tylko do końca roku. Na takie decyzje stać inne kraje UE, choćby Niemcy?
- Z gazem jest trudniej. Premier Morawiecki mówił, że prościej jest z ropą. Ją można szybko dostarczać z innych kierunków. Z gazem jest problem. Węgry nie mają innych połączeń poza Rosją. Niemcy zabrnęły w Nord Streamy. Trzeba pilnować, żeby tego nie uruchomiono.
W jaki sposób wyrok Trybunału w Hadze wpłynie na jedność państw UE ws. sankcji? Widzimy, że w ostatnich latach chociażby Francuzi łamali sankcje.
- Tak. Mówi pan o dostawach broni. Francuzi mówią, że to była realizacja wcześniejszych kontraktów. W tej chwili opinia międzynarodowa będzie mniej łagodna dla takiej polityki. Były wielkie protesty w krajach. Skala zbrodni Rosjan na Ukrainie wstrząsnęła sumieniami. Nacisk opinii publicznej w krajach zachodnich będzie tak duży, że trudniej będzie łamać sankcje.
Różnie to bywa. MKOl toleruje swoich rosyjskich członków, którzy wprost popierają działania Putina.
- Część wielkich korporacji robi pieniądze. Część federacji sportowych jest uzależniona od rosyjskich pieniędzy. Rosja powinna być wykluczona ze wszystkich organizacji międzynarodowych. Powinna mieć status jak Korea Północna, pariasa międzynarodowego za to, co się dzieje w Ukrainie. Obywatele rosyjscy powinni się zorientować, że coś nie jest w porządku, jak wszyscy się odwracają od nich. Część koncernów wychodzi stamtąd, ale jest 80% poparcia dla tej zbrodniczej inwazji.
Fakt, że Rosja spłaciła wczoraj swoje zobowiązania finansowe, pozwoli nam powiedzieć coś więcej o skuteczności sankcji już nałożonych?
- Trzeba poczekać. Wszyscy, którzy się tym zajmują, mówią, że to sprawa na dłuższą metę. Sankcje będą odczuwalne za jakiś czas. Putin zbierał też fundusze na taką ewentualność. Teraz to wykorzystuje. Nie należy nie doceniać zbrodniczej determinacji Kremla. To trudny przeciwnik.
Dziś rano został zaatakowany Lwów. Celem było lotnisko. To zachodnia część Ukrainy, która odpowiada za dostawy sprzętu. Jakiś rodzaj misji NATO w Ukrainie nie stanie się koniecznością? Mamy do czynienia z eksterminacją ludności ukraińskiej.
- Na pewno mamy przykłady w historii o misjach pokojowych. Były misje ONZ na Bałkanach, były misje międzynarodowe. Trzeba rozpatrywać taką ewentualność. Musiałoby to oznaczać jednak przerwanie działań wojennych. Nie mogłaby to też być misja, która by ustaliła status quo na lata. Słyszę głosy z NATO od byłego przewodniczącego Rasmussena, że jest obawa przed konfrontacją z samolotami rosyjskimi. Mówi jednak, że najwyższa pora, żeby NATO podjęło działania, żeby to Rosja miała obawy co do swojej przyszłości. Na pewno system do zwalczania rakiet… Rosja chce opanować korytarz Lwów-Kijów. Tam idą transporty. Trzeba się spieszyć, żeby skutecznie pomóc Ukrainie.
Do Krakowa przyjechać już mogło nawet 130 tysięcy uchodźców. Władze miasta przekonują, że Kraków nie będzie w stanie zapewnić wszystkim takiej samej jakości usług publicznych. Jak organizować efektywną relokację? Jest apel do miast partnerskich. Wczoraj do Orleanu wyjechało 140 osób, ale to kropla w morzu.
- Tak. Duże miasta są w kłopocie. Należy pewnie rozważać powołanie agencji rządowej do zajmowania się uchodźcami. Sam jeden wiceminister nie wystarczy. Trzeba się specjalizować. Słuchałem mera Lwowa, który ma 200 tysięcy uchodźców. On apeluje o wysyłanie mu gotowych domków kontenerowych. Może trzeba takie działania rozważyć w Krakowie?
Agenda rządowa, która by była powołana do łagodzenia skutków kryzysu humanitarnego? Same apele o relokację nie załatwią wszystkiego.
- Nie działają także dlatego, że większość tych matek z dziećmi nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że to może długo trwać. Wiele z nich myśli, że to chwilowy pobyt i wrócą. Różnie może być. Musimy być przygotowani ze szkołami, opieką medyczną, pośrednictwem w pracy.