Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem PO, Bogusławem Sonikiem.
Nie milkną komentarze dotyczące dramatycznych wydarzeń w Myślenicach. 30-letni mężczyzna zaatakował starym narzędziem kierowcę biskupa Roberta Chrząszcza. Rzecznik krakowskiej kurii ksiądz Łukasz Michalczewski powiedział: „Odczytujemy to jednoznacznie: jako kolejny atak, tym razem fizyczny, na Kościół, człowieka Kościoła, człowieka wierzącego”. Zdaniem rzecznika to zdarzenie wpisuje się w szeroki atak na księży i biskupów. Temperatura sporu ideologicznego i politycznego w Polsce przekracza niebezpieczną granicę?
- Musimy poczekać na komunikat policji o okolicznościach zdarzenia. Takie zdarzenia miały niestety miejsce wiele lat wcześniej także. Nie wpisywałbym tego w spór polityczny, ale na pewno ataki na księży ostatnio się zwiększyły. To jest na pewno związane z pogardliwą, negatywną opinią lansowaną wobec Kościoła i księży. Są stereotypy, które funkcjonują w stosunku do duchownych. To nie powinno mieć miejsca. Trzeba jednak poczekać na wyniki dochodzenia. Pamiętam z dzieciństwa zabicie księdza Górszczyka w Dusznikach-Zdroju. Został zaatakowany przez człowieka chorego psychicznie siekierą. Nie znam okoliczności wydarzeń w Myślenicach.
Co w takiej sytuacji powinniśmy zrobić? Co powinni zrobić rządzący?
- To taka sytuacja, że Kościół w ostatnich latach wpisuje się w kwestię polityki i staje się stroną w sporze politycznym. Cierpi na tym instytucja Kościoła i jego przesłanie. Po stronie Kościoła też powinna być powściągliwość, jeśli chodzi o udział w bieżącej polityce. Powinni zabierać głos w ważnych sprawach społecznych. My musimy też zrewidować swoje stanowisko. Każdy powinien zrewidować stanowisko wobec duchowieństwa i nie poddawać się nagonce spowodowanej głównie wizerunkiem związanym z przestępstwami wobec nieletnich na tle seksualnym. Czasami było chowanie głowy w piasek przez hierarchów.
Trwa misja polskich polityków w Brukseli. Minister Szynkowski vel Sęk część rozmów już przeprowadził. Widać, że nie doszło do przełomu. Co Polska powinna zrobić? Ciągle mamy szansę na odblokowanie KPO? Minister Szynkowski powiedział: „Zdefiniowaliśmy pryncypia ws. szczegółów, deklarujemy gotowość do wyjaśnień, rozmowy, elastyczności”. Polska mięknie i jest gotowa szukać kompromisu wzorem Węgier?
- Być może. Nie znamy szczegółów i warunków misji wiceministra. Ta sytuacja i odblokowanie KPO nie będzie zależało od talentów ministra. Takie rozmowy były wcześniej z premierem, prezydentem. Nie było rezultatów. Zdefiniowane są zadania do wykonania przez polski rząd. To te kamienie milowe. Czy nam się to podoba, czy nie, to będzie ocena Komisji Europejskiej. To zdecyduje. Najbardziej istotne są konkretne działania, które mogą uwiarygodnić rząd polski w Brukseli. Jest brak zaufania po obu stronach. To pewien pat. Czy uda się go rozwiązać? Próbował prezydent, była zmiana w Sądzie Najwyższym. To nie było wystarczające. Były absurdalne słowa ze strony przewodniczącej Komisji, że każdy sędzia ma mieć prawo do podważania wiarygodności innego sędziego.
Teraz Wschód. Wielu komentatorów zauważa nowy ton w propagandzie rosyjskiej. Ona coraz więcej uwagi poświęca Polsce. Mówi się z jednej strony, że Polska ma knuć, szykując się do aneksji części terytoriów Ukrainy, z drugiej, że jest kluczowym zapleczem dla walczącej Ukrainy. To dostrzeżenie znaczenia Polski w tych wydarzeniach, czy zapowiedź działań przeciwko naszemu krajowi?
- W Rosji zawsze tlił się rodzaj kompleksu wobec Polski, może poza czasem Borysa Jelcyna. To albo przybierało na sile, albo schodziło na drugi plan. Teraz to wraca. Na pewno należy to traktować poważnie, jako ostrzeżenie. Tak to traktują rządzący, zwiększając naszą siłę militarną i wiążąc się bardziej z USA.
Szeroko komentowany jest wywiad doradcy Wołodymira Zełeńskiego, Ołeksieja Arestowycza, w którym mówi on: „Przetrwaliśmy dzięki Polsce. Głównym zadaniem jest teraz niedopuszczenie, by cokolwiek popsuło nasze relacje”. Celem ma być zbudowanie sojuszu, który będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo dla obu państw. Polska i Ukraina w silnym sojuszu mogą być gwarantem pokoju w tej części świata?
- Na pewno to ważna wypowiedź. Należy taką relację budować, także z innymi krajami regionu, żeby stanowić całość wewnątrz UE. Ważne jest prowadzenie realnej polityki. Deklaracje nie wystarczą. Za tym muszą iść konkrety, czyli działania gospodarcze, plany odbudowy Ukrainy po zakończeniu agresji rosyjskiej i niedopuszczenie do tego, żeby o losach Ukrainy znowu decydowano bez Polski. Tak było poprzednio.
Tymi konkretami na teraz nie jest to, że Ukraińcy walczą w realnej wojnie, a Polska realnie wspiera? Polski sprzęt widać na zdjęciach z linii frontu.
- Może źle zostałem zrozumiany. Chodzi o realne gesty ze strony Ukrainy. Ona przed agresją bardziej liczyła na inne kraje Europy, jeśli chodzi o inwestycje.
Takim realnym gestem może być zatem oficjalna nota – prezent na 11 listopada dla Polski – w której strona ukraińska poinformowała, że zgadza się na poszukiwania z udziałem polskich ekspertów i ekshumację szczątków Polaków pomordowanych podczas Rzezi Wołyńskiej?
- To bardzo ważne dla obywateli Polski. Zaczyna się tlić takie antyukraińskie uprzedzenie. Dziś Dziennik Polski informuje o nienawistnych mailach do restauratora, których chciał otworzyć ukraińską restaurację w Krakowie. Takie głosy się pojawiają. Gesty ze strony Ukrainy są istotne. Przeszłość nie może kłaść się cieniem na naszych relacjach. Droga do dobrych relacji idzie tylko przez otwartość i prawdę. W tej chwili ten gest pokazuje, że Ukraińcy są na to gotowi.
Mówił pan, że pana zdaniem KO powinna sama iść w wyborach do parlamentu. Lider PO chciałby bloku opozycyjnego. Coraz więcej różni pana z Donaldem Tuskiem. Niedawno mówił pan, że odrzuca pan żądanie, aby kandydaci PO popierali prawo do aborcji na żądanie do 12. tygodnia ciąży. To zapowiedź wystąpienia Bogusława Sonika z KO?
- Nigdy nie odmawiałem sobie prawa do samodzielnego myślenia. Obywatelom należy się wypowiadanie własnych opinii, nie przekazu dnia i powtarzania zaklęć, które mają zawsze ten sam wymiar: wy jesteście zdrajcami, my patriotami i przerzucanie się takie. Co do moich decyzji, nie będę się wypowiadał, ale przyszłość pokaże, jak się rozwinie ta sytuacja.
Nie wyklucza pan rozstania z tym szyldem politycznym?
- Jak ktoś neguje możliwość wolności w głosowaniach ws. sumienia, jest to pewna granica, na którą nigdy się nie zgodzę.