Fragment rozmowy Jacka Bańki z Bogdanem Wentą, byłym zawodnikiem i trenerem piłki ręcznej, obecnie eurodeputowanym PO.
Trauma po porażce z Chorwatami trzyma czy sportowiec jest odporny na takie emocje?
- Ja patrzę na to teraz z boku, jako kibic. To nie trauma. Chcę zostać racjonalny w ocenie tych zdarzeń. To nie było przyjemne. To było złamanie marzeń, które były na wyciągnięcie ręki. Pokonanie Francuzów otworzyło ścieżkę w tej pięknej hali krakowskiej i przy tych kibicach. Jednak patrząc realnie to jest stan naszej dyscypliny w Europie i na świecie. Świat to Europa. Te szanse na medal są wąskie w perspektywie tych 7-8 zespołów. Forma w tym dniu, rozegranie tego w głowach jest trudne. Każdy zawodnik powinien powiedzieć co czuł i jak się przygotował. To pokazuje jak niewiele jest od tego, żeby być na topie, albo na flopie.
Może ten balon oczekiwań był zbyt mocno napompowany?
- Wszystko współgrało. Była wspaniała organizacja, nie tylko w Krakowie. Tu jednak był nasz zespół. Pierwszy raz przekroczyliśmy o 30 czy 40 tysięcy liczbę widzów na wszystkich meczach. Nawet w PE o tym mówiliśmy. Aktualna prezydencja holenderska także zajmuje się sektorem sportu. Ten element pokazał, że Polska zrobiła wielki krok do przodu w organizacji. To plusy. To mistrzostwo. Jednak sport może postawić ten rodzynek na torcie. W środę się nie udało przedłużyć marzeń. To bolesne. Nasze możliwości logistyczne i organizacyjne są super. Druga strona to dokonanie dobrej analizy sytuacji. W którym miejscu jest nasza dyscyplina? Jakie są możliwości? Ja na tym boisku widziałem wielu swoich byłych zawodników, z którymi zaczynaliśmy. Szybę czy Wyszomirskiego wyciągaliśmy na wspólne zgrupowania młodzieżówki. Ktoś zauważył, że jesteśmy najstarszym zespołem o tej grupie kandydatów do medalu.
Co dalej? Kto po Bieglerze?
- Pan porusza ciekawy temat. Śledzę to. Ten sport jest mi bliski. To część mojego życia. Kocham go i działam. Jednak w tym przypadku zaskoczyły mnie głosy, że powinien to być Polak. To dlaczego 3 lata temu ktoś podjął taką decyzję, kiedy działania były tak przygotowywane, żeby to dalej było ciągnięte z perspektywy naszego środowiska? Może dobrym przykładem jest Stephane Antiga. To Francuz, ale grał w naszej lidze przez wiele lat. Poznał struktury, zawodników i mówi w naszym języku. Podczas mojej kariery zawodnika czy trenera nikt nie pytał mnie po 2, 3 miesiącach czy umiem rozmawiać z dziennikarzami w ich rodzinnym języku. Łatwiej się nauczyć jednej osobie niż 16 reprezentantom Polski.
Może pan wróci na stanowisko? Rozważa pan taki wariant?
- Ja mam do czynienia z reprezentowaniem ludzi. Ludzie głosowali na mnie i dali mi odpowiedzialność. Ten czas jest ograniczony. Z innej beczki. Jak często posłowie tam pracują z perspektywy narracji krajowej i narracji tam? Ja zderzam się w niektórych pracach w komisji rozwoju czy kultury, często w komisji rozwoju dotyczącej sektora surowców naturalnych z pozytywną oceną postaci posła Sonika. Po tej kadencji pan poseł nie znalazł się w tym samym miejscu. Widzę strategię innych krajów jak działają, żeby utrzymać pewien balans. Sytuacja jaka jest w kraju powoduje, że tam oddalamy się. Zaciemnił się obraz o Polsce. Przykład posła Sonika, który jest tam dobrze wspominany pokazuje, jak wielka jest moja odpowiedzialność, jak wiele tam można zrobić. To nie zawsze przekłada się na kraj. To jest przykład odpowiedzialności. Dlatego sport jest częścią mojego działania, ale z drugiej strony jest odpowiedzialność jaką nałożyli na mnie ludzie. Może to brzmi mocno, ale tak do tego podchodzę.
Nie odpowiedział pan wprost, ale z pana słów wynika, że na razie pan o tym nie myśli?
- Jak chodzi o sport to interesują mnie inne działania. Mam swoje lata. Wiem jaki jest ból zawodników i trenerów. Ciężko jest oceniać trenera Bieglera. Trzeba być tam w środku. Zwróciłem jednak uwagę na wiele innych rzeczy. Wynik sportowy wymaga ogromnej polityki, wsparcia i budowania kapitału. Masa moich kolegów zniknęła po drodze. Mnie interesuje prawodawstwo związane z możliwością dwutorowości kariery. Coś się stanie, jest kontuzja. Jest przypadek Karola Bieleckiego, on utrzymuje poziom, ale jakby musiał skończyć karierę to co wtedy się dzieje? To elementy, w których mogę znaleźć poparcie. Może pozytywnym sygnałem jest to, że sport po raz pierwszy znalazł się w portfolio Komisji Europejskiej nie jako część edukacji, ale jako oddzielny sektor gospodarki.
Słyszymy, że obecni kadrowicze nie mają następców. Pewna generacja odejdzie?
- Na pewno. To biologiczny wymiar sportu. Bodźcem do dalszej gry są Igrzyska Olimpijskie. To marzenie. Tego im życzę. Potem będzie przełom. Zespoły, które doszły do półfinału – Chorwacja, Niemcy i Norwegia – mają zaniżoną średnią wieku. Poszła zmiana generacji. Zgodzę się z pana obserwacją. Co będzie po mistrzostwach? Kogo włączymy? Tym bardziej w perspektywie, może znowu w Krakowie, mistrzostw świata. Teraz trzeba zacząć pracę. Możemy podejść do tego racjonalnie? Czy nowe twarze dźwigną ciężar? To ich przyszłość.