Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PO, byłym ministrem obrony narodowej, Bogdanem Klichem.

Rosjanie mówią, że Polska i Rumunia to nowe cele ich rakiet. Uprawnione jest mówienie o nowej zimnej wojnie?

- Wskazują palcem na Polskę i Rumunię, bo to u nas, zgodnie z decyzjami sprzed 5 lat, mają być umieszczone elementy NATO-wskiej tarczy antyrakietowej. Wykorzystują to jako chwyt retoryczny po to, żeby wpływać na społeczeństwa Europy środkowej z nadzieją, że może się przestraszą. Prężenie muskułów obywa się także w przestrzeni informacyjnej. Rosja prowadzi wojnę propagandową i próbuje oddziaływać na klimat politycznych w krajach NATO i Unii. Poprzez taki wpływ chcą osłabiać możliwości rządów tych krajów do wzmacniania swojego potencjału wojskowego. To element wojny propagandowej.

 

Mówi pan o działaniach na różnych frontach rosyjskich. Jak przypomnimy sobie lata 80., to mieliśmy masę protestów społecznych przeciwko zbrojeniom. Te protesty były po części inspirowane przez Moskwę. Teraz też się możemy tego spodziewać?

- O to chodzi. Chodzi o wytworzenie podobnej atmosfery na zachodzie. W latach 70. i 80.,kiedy Rosja groziła palcem. Rosja uderzała ręką w stół a wstrząsy sejsmiczne szły przez cały zachód. Wtedy zastanawiano się, czy przypadkiem nie podrażniliśmy rosyjskiego niedźwiedzia. To ta sama zgrana płyta. To ta sama metoda, która ma wywołać osłabienie zdolności zachodu do reagowania na faktyczne zaczepki rosyjskie. Chodzi na przykład o przekraczanie granicy przez samoloty czy o pojawianie się na Bałtyku niezidentyfikowanych okrętów podwodnych.

 

Mówi pan, że to stara płyta. Jaki może być dalszy scenariusz? Spirala strachu militarnego będzie się nakręcała? Mamy ciężki sprzęt NATO, pogróżki Rosjan, ćwiczenia służb NATO przy granicy z Ukrainą. Co dalej?

- Trzeba być odpornym na działania propagandowe i robić swoje. Z zadowoleniem obserwuje przywódców NATO, którzy realizują ustalenia ze szczytu w Newport. Szczyt był odpowiedzią na rosyjską inwazję na Krym i Donbas. Ten szczyt uzgodnił, że musi dojść do zwiększenia bezpieczeństwa krajów środkowej Europy, w tym Polski. To jest realizowane. NATO wykazuje determinację, żeby spełnić wszystkie ustalenia, pomimo rosyjskich gróźb.

 

Mamy też politykę militarną UE, która jest chyba w kryzysie.

- Jest w głębokim kryzysie. Szczyt UE będzie poświęcony nie tylko Grecji, ale także polityce obronnej. To drugi szczyt w ciągu 1,5 roku, który jest temu dedykowany. Na poprzednim wytyczono kierunki działań. One mają być teraz ocenione. UE dalej nie z wie co zrobić, żeby dysponować poważniejszym ramieniem obronnym. Jeśli takiej odpowiedzi nie znajdzie to rokowania dla tego świeżego dziecka Unii nie wyglądają najlepiej.

 

Jaka może być przyszłość tego zbrojnego ramienia UE?

- Europejska Partia Ludowa wypracowała taką mapę drogową. Dzisiaj jej założenia będą prezentowane szefom państw należących do EPL. Mówimy jasno i bez ogródek. Nie ma szans na to, żeby Unia krok po kroku odbudowywała swoją politykę obroną bez określenia jej celu. Jak nie będzie długoterminowej perspektywy, to nie będziemy mieli dokąd iść. Tym celem ma być Unia Bezpieczeństwa i Obrony. To ważne dla całej Unii, nie tylko dla poszczególnych krajów. Pomysł, żeby przystąpić do realizacji Unii Bezpieczeństwa i Obrony jest produktem naszych prac. To będzie konsekwentnie prezentowane publicznie.

 

Jaka może być odpowiedź szefów państw UE na Unię Bezpieczeństwa i Obrony?

- Zależy od tego, ile jest determinacji i woli politycznej. W ciągu ostatnich lat Unia raczej cofała się a nie szła do przodu. Unia nie wykorzystywała swoich narzędzi. Nie było ku temu woli politycznej. Od woli liderów Unii zależy jak ona będzie silna.