Jak wynika z badań przeprowadzonych dla dziennika Rzeczpospolita 63% badanych dobrze ocenia prezydenta Komorowskiego. Poprzednie sondaże pokazywały jednak spadek poparcia dla niego a wzrost poparcia dla Andrzeja Dudy.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PO, Bogdanem Klichem.

Jak pan ocenia reakcję polskiego rządu i pomoc poszkodowanym w Tunisie?

- Przyglądałem się temu. Zarówno jeśli chodzi o decyzję rządu i sposób komunikowania się ze społeczeństwem. Było w porządku. Mówiliśmy o tym wczoraj w Senacie. Omawialiśmy program antyterrorystyczny. Była niestety okazja, żeby też porozmawiać o postępowaniu ministrów w związku z tragedią w Tunisie.

 

Jedynym problemem były słowa marszałka Sikorskiego?

- Tak, ale marszałek nie jest członkiem rządu. Jego wypowiedzi nie wpisują się w strumień komunikatów rządu. Zarówno pani premier jak i minister spraw zagranicznych w tych sytuacjach, kiedy niewiele wiadomo, zachowywali się z umiarem i klasą. Rzecznik Wojciechowski ciśnięty przez dziennikarzy podawał informacje, co do których był pewien. To dobry sposób. Najważniejszą rzeczą po zamachu jest dobre komunikowanie. Nie można powiedzieć za dużo, ale trzeba informować.

 

Niedawno szef Komisji Europejskiej powrócił do pomysłu utworzenia armii europejskiej. Wszystko wobec zagrożenia Islamem i zagrożeniem ze strony Rosji. Jest o czym dyskutować?

- Jakby nasi słuchacze mieli podgląd to pewnie widzieliby, że się uśmiecham. To wizja, która towarzyszy Europie od lat. To wraca. To jest jednak nierealne, dopóki Europa nie będzie w pełni zjednoczona. Nawet w NATO nie ma sił, w których żołnierze by nosili NATO-wskie naszywki. Każdy żołnierz jest Polakiem, Niemcem, Francuzem i tak dalej. Pomysł na armię europejską się nie zrealizuje. Uważam, że to było zawołanie polityczne. Hasło, które niesie ze sobą komunikat, żeby uzdrowić to czym dysponujemy a czego nie wykorzystujemy. Chodzi o politykę obrony UE. To wszystko, do czego jesteśmy zdolni. Dlatego Juncker wysyła taki sygnał do polityków i społeczeństw. Poprawmy to co mamy a nie budujmy czegoś, co jest nierealne. Armia europejska to wizja będąca zawołaniem politycznym, która ma zmobilizować polityków.

 

Takim zawołaniem pozostają decyzje ws. unii energetycznej? Jest mowa o tym, że Bruksela mogłaby zajrzeć do kontraktów z Gazpromem, ale nie ma mowy o wspólnych zakupach. To niezbyt wiele.

- Szkoda. Dlatego, że w tej części Europy, gdzie jest zagrożenie ze strony Rosji, zależy nam żeby polityka europejska odnośnie nośników energii była skonsolidowana. Nie wszystkie kraje to podzielają. Wszystkie kraje wspólna polityka zakupowa by uzależniła od partnerów zewnętrznych. Wiele się wydarzyło jeśli chodzi o tę spójność. Co chwilę dowiadujemy się o łącznikach, które łączą kraje. Tak jest w Polsce, Rumunii, krajach bałtyckich. Sieć przesyłowa w krajach UE staje się zintegrowana. Ten proces uniezależnia nas stopniowo od dyktatu dostawców.

 

Wierzy pan, że Bronisław Komorowski jest w stanie wygrać w I turze?

- Tak. Sądzę, że to jest zadanie, któremu podoła. Sporo dni jeszcze przed nami. Wolałbym, żeby wybory odbyły się wcześniej. Kampania się wcześnie zaczęła. Komorowski ma dobry przekaz. Nie robi fajerwerków, ale dla tych, którzy chcą słuchać, ma dobry przekaz. Ta stabilność Komorowskiego i jasność przekazu to jest coś, co przeważy. Polacy obdarzą go zaufaniem w I turze.

 

W ciągu ostatnich tygodni poparcie dla prezydenta leciało na łeb i na szyję. Ostatnie sondaże dają poparcie powyżej 50%. Dzisiejszy w Rzeczpospolitej pokazuje zaufanie przekraczające 60%. Jest tez sondaż pokazujący przewagę PO. To pozwala panu spać spokojnie?

- Ja śpię spokojnie niezależnie od sondaży. One są chwiejne. Ostatnio sondaże się rozchwiały. Wierzę jednak, że przekaz od człowieka stabilnego wystarczy, żeby wybrać w I turze.

 

Jakby doszło do II tury z udziałem Komorowskiego i Dudy to nie przypominałoby to rzutów karnych? Nie wiadomo kto strzeli a kto obroni.

- Nie. Mnie by to przypominało rywalizację między Mazowieckim a Tymińskim.

 

To nie przesada?

- Chyba nie. Przekaz prezydenta Komorowskiego jest nasycony treścią. Przekaz Dudy jest wydmuszką. Na zewnątrz jest opakowanie a w środku nic.

 

Gazeta Wyborcza donosi, że przedstawiciele krakowskiej PO nie chcą łożyć do wspólnej kasy z diet. Pan to robi?

- Wtedy kiedy trzeba to robić to robię. To jest nowa polityka, zmierzająca do tego, żeby od ludzi publicznych wyegzekwować daninę, która jest potrzebna partii. Ja się z tym identyfikuję. Władze krakowskiej PO, które postanowiły przycisnąć parlamentarzystów, postępują słuszne.

 

Są partie, gdzie to jest normalne.

- Dokładnie tak.