Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PO, Bogdanem Klichem.
W tym tygodniu Senat zajmie się ustawą budżetową. Będzie to czysta formalność, czy większość parlamentarna bierze pod uwagę próbę opóźnienia prac, żeby ustawa nie trafiła na biurko prezydenta przed 29 stycznia?
- Trafi na pewno. Zapewniam wszystkich. Jutro zajmujemy się w komisjach ustawą, w środę i czwartek na posiedzeniu plenarnym. Najpóźniej w czwartek Senat uchwali tę ustawę.
Z poprawkami senackimi?
- Zobaczymy. Przeglądniemy treść dokładnie. To w gruncie rzeczy budżet rządu PiS z nieznacznymi korektami. Utrzymana jest prognoza inflacyjna, niestety wysoka za sprawą tamtego rządu. To 6,6%. To duża inflacja. To przede wszystkim wina prezesa Glapińskiego. Jest utrzymany wzrost gospodarczy na poziomie 3%. To optymistyczne założenia, ale tak samo uważał rząd Mateusza Morawieckiego. Deficyt jest też podobny. Są jednak pewne zmiany, jak wynagrodzenia dla nauczycieli, które będzie wzrastało średnio o ponad 1500zł.
Scenariusz, w którym opozycja by chciała opóźnić prace nad ustawą budżetową i doprowadzić do rozwiązania parlamentu, biorą państwo poważnie pod uwagę?
- Tak by chcieli, ale siły nie mają. W Senacie jest radykalna większość Koalicji 15 października. Budżet będzie uchwalony o czasie, trafi na biurko prezydenta. Prezydent będzie musiał uznać, że dostał budżet zgodnie z konstytucją. Rozwiązanie parlamentu nie grozi. To dla rządzącej koalicji by nie było wielkie zagrożenie. PiS spada w notowaniach, rządząca koalicja wzrasta. Wygrana byłby miażdżąca.
Jakie konsekwencje będzie miało skierowanie ustawy budżetowej do TK i działanie w oparciu o prowizorium budżetowe? Działanie w oparciu o prowizorium oznacza także podwyżki dla nauczycieli i sfery budżetowej?
- To oczywiste. W ponad 30-letniej historii polskiej demokracji prowizoria budżetowe się zdarzały. Nie bardzo widzę jednak powód, dla którego prezydent miałby wykonywać manewr z TK. Prezydent wie, że Trybunał jest atrapą. W konstytucyjność TK wierzy kilkanaście procent osób. To środowisko śmiesznie przebranych ludzi. Ten tak zwany Trybunał ma niewielkie pole manewru. Prezydent nie chciałby brać na swoje barki takiego wyzwania.
To dość kuriozalnie zabrzmiało...
- Mówię to od 2015 roku. Pierwszym krokiem w zamachu PiS na demokrację i praworządność było zniszczenie TK. To uniemożliwia oceny konstytucyjności aktów prawnych. Pierwszą ofiarą rządów PiS był TK. który stał się tak zwanym Trybunałem, którego większość prawników nie traktuje poważnie. TO dramat. Jakby TK istniał, teraz byłoby narzędzie do oceny konstytucyjności przepisów wydawanych w przeszłości przez PiS. One w większości, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości, nie są konstytucyjne. To atrapa TK, przebranych za sędziów działaczy partyjnych. Niestety nie mamy takiego narzędzia.
Dla samej instytucji może to brzmieć dosyć obraźliwie.
- Trzeba mówić otwarcie i jednoznacznie. Tak zwana prezes TK jest przyjaciółką prezesa Kaczyńskiego. Tylko dlatego jest na tym stanowisku. Można o następnych osobach wiele mówić, jak o panu Piotrowiczu, który był posłem. To działacze partyjni przebrani za sędziów.
Kiedy może być pozytywnie rozparzony pierwszy wniosek o wypłatę pieniędzy z KPO? Rozmawiał pan z unijnym komisarzem ds. sprawiedliwości.
- Rozmawialiśmy o tym. To kluczowa sprawa dla Polski. Pieniądze czekają ponad 2 lata. Rząd PiS nie chciał tu wykonać pracy i nie wprowadził mechanizmów, które pozwoliłyby na rzetelną ocenę pracy sędziów. Nie zmienił tego systemu dyscyplinarnego, według standardów europejskich. Pieniądze są przez to w zawieszeniu. Komisja Europejska jednak deklaruje tu gotowość odblokowania środków, jak rząd pokaże projekty aktów prawnych, które będą wskazywały, że rząd chce przywrócić praworządność w Polsce. Komisarz Reynders deklaruje wsparcie KE i Komisji Weneckiej, jeśli chodzi o konstruowanie tych aktów prawnych. W poprzedniej kadencji w Senacie została zgłoszona i przeprowadzona przez Senat ustawa uzdrawiająca KRS. W Sejmie została zgłoszona i skierowana do zamrażarki. Teraz sędzia Dariusz Mazur, jako wiceminister sprawiedliwości, przedstawił założenia do ustawy o KRS, jak tego oczekują obywatele, którzy chcą mieć prawidłową KRS, nie zdeformowaną. Założenia są. Podobnie ustawa o rozdzieleniu funkcji ministra i prokuratora generalnego. Projekty pojawią się w parlamencie. Dla KE to będzie znak, że Polska chce odbudować po PiS zniszczony przez nich niezależny wymiar sprawiedliwości.
Jakie znaczenie ma dzisiejsza wizyta Elona Muska w Krakowie? Nieoficjalnie słyszymy o spotkaniu z Lechem Wałęsą.
- Cieszę się, że Kraków jest wybierany na miejsca spotkać takich wybitnych postaci. Rozumiem, że powodem przybycia Elona Muska do Krakowa jest debata ws. antysemityzmu. Trzeba o tym rozmawiać. Są skandaliczne wystąpienia w mediach, jak Jana Pietrzaka. Jego przekaz w TV Republika był antysemicki. Polska nie może być oskarżana o antysemityzm.
Był też poseł Braun...
- To już przestępstwo w Sejmie. Polacy nie są antysemitami w znacznej większości. Takie zachowania Polakom szkodzą. Ta dyskusja w Polsce ma sens. Pokażmy, że Polska nie jest antysemicka. Na terytorium naszego kraju doszło do tragedii obywateli Polski pochodzenia żydowskiego. Było to wiele razy analizowane w badaniach naukowych. Badania doprowadziły do ujawnienia co najmniej 500 udowodnionych przypadków, nieznanych w Yad Vashem, które zginęły ze względu na pomoc Żydom. Kraków jest dobrym miejscem na takie spotkania.
Za 2,5 miesiąca wybory samorządowe. Jak realny dziś jest scenariusz, żeby Koalicja 15 października miała tylko jednego kandydata? Ostatni sondaż IBRiS pokazuje, że kandydat KO jest czwarty, za wiceprezydentem Kuligiem.
- Pan Aleksander Miszalski jest kandydatem KO. Jest zaakceptowany. Nie widzę powodów, żeby coś zmieniać. Trzeba pracować nad tą kandydaturą, żeby jego notowania były jak najlepsze.
Nie będzie wspólnego kandydata z Trzecią Drogą i częścią Lewicy?
- Sondaże są różne. Ten sondaż zaskakuje. Inne pokazują lepszą pozycję wyjściową Aleksandra Miszalskiego. Trzeba wziąć się do roboty.