Przeciwko temu punktowi protestuje część górali. Twierdzą, że Zjazd zmieni się w element kampanii wyborczej, mają też za złe prezydentowi, że podpisał konwencję o zapobieganiu przemocy w rodzinie. "Jeśli część protestuje, to znaczy, że inna część wizytą prezydenta jest zainteresowana" - mówił senator Klich w porannej rozmowie Radia Kraków.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PO, Bogdanem Klichem.

Premier Kopacz chce posłać w rejon morza Śródziemnego oficerów straży granicznej. To ma być cały nasz wkład w pomoc dla tej części Europy zalewanej przez falę uchodźców?

- Warto angażować się w tę misję. To misja UE, w której nasi partnerzy są zaniepokojeni sytuacją na południu. Cała Afryka północna i część Bliskiego Wschodu stoją w ogniu. Grozi nam napływ imigrantów. Uciekający ludzie giną. Polska musi uczestniczyć w reakcji Unii.

 

Przyjmować uchodźców? Na wczorajszym szczycie mówiono, że to od państw członkowskich powinno zależeć, ilu uchodźców przyjmą.

- Nie powinny być określane kwoty liczone według PKB czy liczby mieszkańców. Niektóre kraje są bardziej lub mniej zainteresowane takimi działaniami. Niektóre mają kłopoty na wschodzie a niektóre na południu. Powinna być dobrowolność. Polska powinna w tym uczestniczyć po rozważeniu przez rząd naszych możliwości.

 

Ilu tych uchodźców?

- Rząd to musi rozważyć i poddać swoje możliwości analizom. Liczba imigrantów będzie jednak wzrastała.

 

Nie brakuje opinii, że skoro południe Europy nie jest zainteresowane Ukrainą, to my powinniśmy dać sobie spokój z taką formą pomocy.

- Jest odwrotnie. Jak chcemy, żeby kraje Europy zachodniej angażowały się w sprawy Ukrainy, to my się musimy angażować w ich priorytetowe sprawy. Priorytetem dla Włoch jest napływ imigrantów. Propozycja zgłoszona na szczycie, żeby Unia przeciwdziałała, niszczyła struktury i łodzie przemytników, jest najbardziej sensowna. Unia musi działać prewencyjnie. Nie może tylko reagować.

Zobacz też: Łukasz Stach: "Uchodźcy z Afryki to nie jest nasz problem"

Podczas wczorajszego wystąpienia szef MSZ nie wykluczył sprzedaży broni Ukrainie. Kiedy taka decyzja powinna zapaść?

- Pod tym się podpisuję od roku. Apeluję do władz, żeby to rozważyły. Deklaracja ministra jest ostrożna. On warunkuje dostawę uzbrojenia eskalacją konfliktu. Jak konflikt się zaogni, to Polska rozważy taką opcję. Nie mówi wprost o dozbrajaniu armii ukraińskiej. Nawet w tym momencie, kiedy agresja wyhamowała, Polska powinna dostarczać broń Ukrainie.

 

Część górali protestuje przeciwko obecności prezydenta Komorowskiego podczas Zjazdu Karpackiego. Z uwagi na szykującą się awanturę prezydent powinien skrócić wizytę? Wiadomo jaki przekaz pójdzie w Polskę.

- Nie miałem okazji rozmawiać z nikim z Podhala, ale jest część ludzi zainteresowanych wizytą prezydenta na Podhalu. Do tej wizyty dojdzie.

Zobacz też: Nie wszyscy chcą prezydenta na Podhalu

Czyli bez zmian mimo zapowiadanej awantury i protestów.

- Wizyta na Podhalu ma kilka punktów. Pan pyta o Zjazd Karpacki. Ja mówię, że prezydent będzie także na Kasprowym. Tam zakończymy sezon narciarski i to się odbędzie. Prezydent jest narciarzem i kocha góry. Nie ma powodów, żeby nie było go na Mszy Świętej na Kasprowym.

 

Dzisiejszy Dziennik Polski spekuluje, jak mogłyby wyglądać listy PO w wyborach parlamentarnych. W wyborach do Sejmu w naszym okręgu są dwie opcje. Pierwsza to Grzegorz Lipiec, Lidia Gądek, Ireneusz Raś. Druga opcja to pan, Katarzyna Matusik Lipiec i Bogusław Sonik. Która lista jest mocniejsza?

- Takich rozważań w prasie będzie dużo. Państwo macie do tego prawo. Jak o mnie chodzi, to dobrze wywiązuję się z obowiązków w Senacie. Ostatnie działania wobec placu Inwalidów to potwierdzają. Moim wyborem jest Senat. Jak jednak partia dojdzie do wniosku, że trzeba wzmocnić listę poselską, to rozważę tę propozycję. Na ten temat są oczywiście rozmowy. Problemem opisywanym przez Dziennik Polski jest Grzegorz Lipiec i koleżanka Katarzyna Matusik Lipiec i niemożność występowania małżeństwa na jednej liście. To by oznaczało, że lista została sprywatyzowana.

 

Rzeczywiście Grzegorz Lipiec jest na tyle mocnym politykiem, że zasługuje na jedynkę? W wyborach do sejmiku otwierał listę i ledwo zdobył mandat.

- To oceniają wyborcy i dziennikarze a nie ja.

 

Marzy się panu rola ogrodnika miejskiego?

- Nie. Interweniuję w sprawach, które są ważne. W Krakowie ubywa zieleni, nie tylko za sprawą urzędników. Zatem jak dowiaduję się, że ktoś czyni zamach na wspaniałe i zdrowe drzewa przy placu Inwalidów, to interweniuję. Stąd list do prezydenta i wczorajsza rozmowa. Była deklaracja, że żadne drzewo nie zostanie wycięte na palcu Inwalidów. Tego listu by nie było jednak gdyby nie protest mieszkańców.

Zobacz też: Krakowscy urzędnicy uspokajają - drzewa na placu Inwalidów zostają

Drzew jednak nikt nie chciał wycinać. Na parking nie ma pieniędzy i drzewa by rosły.

- Tego dowiedziałem się wczoraj. Dwa dni wcześniej dostałem odpowiedź, gdzie urzędnicy napisali, że jak drzewa będą, chore to będą wycięte a parking powstanie. To mnie zdumiało. Stąd rozmowa z prezydentem. Na szczęście prezydent złożył takie jednoznaczne zobowiązanie, że żadne drzewo na placu Inwalidów nie zostanie wycięte.