O. Łukasz Buksa, franciszkanin z Krakowa był gościem audycji "Przed hejnałem".
Raper, który został zakonnikiem, czy zakonnik który został raperem?
o. Łukasz Buksa: - Człowiek, który został franciszkaninem. Człowiek, który tak zainspirował się św. Franciszkiem, że chce mówić o nim wszędzie, gdzie tylko się da.
Pretekstem do naszego spotkania jest czwarta płyta ojca "Możesz więcej". O czym są te piosenki i dlaczego to jest akurat rap? Dlaczego taki gatunek muzyczny?
- To jedenaście historii o problemach, które przeżywamy my wszyscy, głównie młodzi ludzie, stąd też ten gatunek, ale to nie tylko rap, to też funk i soul.
Rozmowa Sylwii Paszkowskiej z gościem programu "Przed hejnałem" z o. Łukaszem Buksą, franciszkaninem z Krakowa
Ta płyta to część rekolekcji kierowanych do młodzieży. Czy nie ma ojciec wrażenia, że to poniekąd odbierze płycie należny jej szacunek jako dziełu muzycznemu?
- Dobra muzyka zawsze się obroni. Rzeczywiście płyta jest częścią ogólnopolskiego projektu "Obudź się. Możesz więcej". Ja na potrzeby akcji stworzyłem płytę. Nie stworzyłem jej po to, by była osobnym dziełem, by mieć kolejną płytę na koncie.
Mówił ojciec, że ta płyta to jedenaście historii. O czym jest utwór "Budzik"?
- O tym, że pewien człowiek przez kilka dni przychodził do mnie na rozmowę i pytał, co ma zrobić. Po kilku takich rozmowach powiedziałem mu: człowieku, weź się obudź. Potem pomyślałem, że to dobry pomysł na piosenkę.
Jak młodzież reaguje na tę muzykę?
- Miałem ostatnio rekolekcje dla młodzieży. Przychodzę na salę, wszyscy nauczyciele patrzą na mnie, jak ja okiełznam ten tłum, aż tu nagle dźwięki muzyki spowodowały, że ta młodzież jest skonsternowana, nie wie, co robić.
Ta forma przekazu skraca dystans?
- Tak, zwłaszcza, że robi to zakonnik. Mówi o ich problemach, o ich rzeczywistości.
To są też problemy ojca z przeszłości albo z ojca otoczenia?
- Tak. Na przykład piosenka "Zabierz" to historia dwóch samobójstw młodych ludzi. Znałem te osoby, spowiadałem je.
Często zapominamy, że osoby duchowne skądś pochodzą, że mają swój bagaż doświadczeń, który nie znika, kiedy idą do zakonu.
- Często powtarzam na rekolekcjach, że my jesteśmy z tej samej gliny, pozwalam się nawet uszczypnąć. Nie bierzemy się z Księżyca.
Jak przełożeni reagują na tę formę ewangelizacji?
- Dali mi kredyt zaufania. Akcja z płytą to odpowiedź na apel papieża Franciszka, który nawołuje do zmiany sposobu komunikowania. My nie możemy na ludzi czekać, bo sami do nas nie przyjdą, to my musimy do nich wyjść i pokazać, że mówimy ich językiem.
Widział ojciec kampanię billboardową "Konkubinat to grzech. Nie cudzołóż."? Nie ma ojciec wrażenia, że to przykład na mówienie do młodzieży nie ich językiem? To odwrotność tego co robi ojciec.
- Zgadzam się. Myślę, że tak właśnie jest.
Na płycie jest też piosenka "Miłość".
- Miłość to droga, która prowadzi do Boga. To uczucie, które zmienia rzeczywistość, nadaje kolorów rzeczywistości. Chce pokazać młodym ludziom, że miłość, jeśli odkryjemy jej wartość, to będzie nas nieustannie zachwycać.
Wybranie tego gatunku muzycznego jest trochę przewrotne. Hip hop nie jest gatunkiem, który niew kojarzy się z pozytywnym przekazem, wręcz odwrotnie, to czasem brutalny, wulgarny język opisujący ciemną stronę życia. Dlaczego akurat tym gatunkiem posługuje się ojciec, pokazując afirmację życia, piękna, Boga?
- Każdy w swoim życiu ma jakieś wzorce. Dla mnie wzorem jest o. Stan Fortuna, franciszkanin z Bronxu. Ten to ma dopiero flow. Spotkałem się z nim niedawno i zapytałem, co o tym sądzi. Powiedział mi: Człowieku, jeśli to, co robisz, ma przybliżyć młodych ludzi do Boga, rób to. Ja wiem, że ta płyta nie każdemu się spodoba, ale mimo to chcę za jej pomocą przyciągnąć do Boga jak najwięcej osób, powiedzieć im: on naprawdę jest ok.
Co to są "trzydziestominutówki"?
- To momenty w przeżywaniu dnia: 30 minut dla Boga, 30 minut dla ciała: longboard, bieganie, trzecia "trzydziestominutówka" to spotkanie z drugim człowiekiem, a czwarta to odpisywanie na maile ludziom, którzy piszą z prośbą o radę.
Najtrudniejszy mail?
- To wszystkie maile mówiące o tym, że drugi człowiek nie ma chęci do życia. Jak za pomocą słów komuś pomóc? To trudne. Najlepiej byłoby z tym kimś wtedy być, przytulić, powiedzieć: chodź, damy radę razem. Takim dobrym przykładem mocnej wiary jest Krystian, chłopak z porażeniem mózgowym, który co rok chodzi ze mną na pielgrzymkę. Mam wrażenie, że jego wiara jest mocniejsza niż moja.
Mocno pilnuje ojciec swojej kapłańskiej tożsamości. W teledyskach czy na koncertach występuje ojciec w habicie, na longboardzie też.
- Ze względów bezpieczeństwa nie zawsze jeżdżąc na longboardzie, noszę habit. Natomiast zdarza mi się nosić habit, jeżdżąc na snowboardzie. Na koncertach habit noszę zawsze.
Habit pomaga się podeprzeć?
- Strój budzi respekt. Kiedyś spotkałem się z ludźmi, którzy mówią: zdejmij ten habit. Ja cię szanuję dlatego, że jesteś człowiekiem, a nie zakonnikiem. Nie wierzę w Boga, ale wierzę w to, co mówisz.
Chciałabym zapytać o poprzednie płyty ojca. Co się na nich znalazło?
- Pierwsza to płyta modlitewna, druga to odpowiedź na prośbę mojej mamy, to płyta z kolędami, a trzecia to płyta przygotowana na czas Wielkiego Postu, pieśni wielkopostne. W międzyczasie udało mi się też stworzyć kilka tomików poezji, książkę dla uczniów "Boskie Futbolowo", pokazuję w niej, że sport i Bóg to dwie rzeczy połączone ze sobą.
Nie bał się ojciec, że pójście do zakonu ograniczy możliwości działania na różnych frontach?
- To dzięki zakonowi to robię. To mit, że zakon ogranicza, zakon otwiera. Snowboard wziął się właśnie z tej potrzeby, z pytania, jak dotrzeć do młodzieży, uznałem, że deska jest atrakcyjna i teraz na rekolekcjach Reko-Ski jest mnóstwo młodych ludzi.
A sporo jest takich zakonników, którzy ewangelizują jeżdżąc na snowboardzie?
- Tak, są ludzie, którym się chce, to mnie cieszy. Znam nawet siostry, które jeżdżą na nartach.
Gdzie można ojca spotkać w najbliższych dniach?
- Najbliżej Krakowa będę 12 czerwca, w Spytkowicach. A w maju będę dalej w Polsce: w Malanowie, Tomisławiu Zawadzkiem.
W swoich piosenkach porusza ojciec temat narkotyków, dopalaczy. Spróbował tego ojciec, żeby wiedzieć, o czym mówi?
- Dziękuję Bogu, że mnie przed tym uchronił. Miałem ucznia, który się zaćpał. To zainspirowało mnie na napisania piosenki o dopalaczach.
Jak rozmawiać z młodymi ludźmi, którzy biorą dopalacze, narkotyki?
- Najpierw trzeba sobie postawić pytanie, dlaczego to robią. Potem szukać alternatyw. Trzeba być przede wszystkim szczerym w tej pomocy, autentycznym. Młodzież z daleka wyczuje fałsz.
Ojciec pisze świetne teksty. A gdyby przyszedł zwykły wokalista do ojca z prośbą o napisanie tekstu, co by ojciec powiedział?
- Już taki ktoś się zdarzył. Nie mogę nic zdradzić.
Sylwia Paszkowska: A czy ten utwór jest powszechnie znany?
- Tak. Miałem przeróżne propozycje, ale przede wszystkim skupiam się na tym, by to co robię, było narzędziem ewangelizacji. Możecie więcej z Jezusem. To będzie się niosło. Raduj się bracie, raduj się siostro.