Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Bofors 37 mm

W tym nowym, wrześniowym, cyklu chciałbym przypomnieć - w czasie kilkunastu najbliższych spotkań - historię legendarnych konstrukcji stanowiących wyposażenie wojska polskiego, we wrześniu 1939. Zdaję sobie sprawę, że słowa "legendarny" w kilku przypadkach użyłem nieco na wyrost, ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone ze względu na intencje, jakie mną kierowały... Zapraszam na kolejne spotkanie z produktem będącym owocem współpracy polskiego przemysłu, ze znaną już z tego cyklu, szwedzką firmą Bofors. Dziś zejdziemy na ziemię aby przyjrzeć się niepozornemu urządzeniu, które potrafiło jednak narobić sporo szkód. To niewielkie działko produkowane było w Polsce jako: "37 mm armata przeciwpancerna wz. 36".

Fot. NAC

Pierwsze prototypy działka powstały w Szwecji w roku 1932. Prace kontyunuowano przez dwa lata i wreszcie w 1935 gotowa armata pojawiła się na rynku. Zwróciła ona uwagę wielu krajów świata, szybko stając się bardzo popularnym sprzętem do zwalczania czołgów. Polska, która od końca lat dwudziestych borykała się z poważnym problemem braku wyspecjalizowanego sprzętu przeciwpancernego - do zwalczania czołgów używano zwykłych dział piechoty - stosunkowo wcześnie zwróciła uwagę na armatki Boforsa i już w tym samym, 1935 roku, podpisano pierwszy kontrakt. Opiewał on na dostawę 300 sztuk gotowych dział i licencję na ich dalszą produkcję w kraju. Tej produkcji podjęły się: zakłady Stowarzyszenia Mechaników Polskich z Ameryki w Pruszkowie i w fabryka Cegielskiego w Rzeszowie. Łącznie, do wybuchu wojny, z ambitnego założenia 3000 dział, dostarczono do wojska 900, plus 300 zakupionych w Szwecji.

Pod koniec 1936 roku Bofors opracował specjalnie dla Polski sposób montowania swojej armaty w wieży czołgowej - i  w ten sposób powstało uzbrojenie dla czołgu 7TP. Tak przystosowana armata miała symbol wz 37. Ale głównym przeznaczeniem działka były pododdziały piechoty i kawalerii. Początkowo Boforsy holowane były zaprzęgiem konnym, później zostały przystosowane do trakcji motorowej i tu, jako ciągnika, użyto samochodu terenowego Polski Fiat 508/518, lub ciągnika gąsienicowego C2P. Działko zdobyło sobie duże uznanie u żołnierzy, było małe, lekkie, bardzo mobilne i łatwe do ukrycia. Do tego radziło sobie z pancerzem każdego niemieckiego czołgu. Nic dziwnego, że to właśnie tej broni przypisuje się zniszczenie około 250 pojazdów opancerzonych Wehrmachtu - we wrześniu 1939 roku. To właśnie w ten sposób i przy pomocy omawianego już karabinu Ur - a nie z lancami i szablami polscy kawalerzyści walczyli z niemieckimi czołgami - i walczyli skutecznie. 

Polska produkcja licencyjna cieszyła się na tyle dużym zaufaniem macierzystych zakładów Boforsa, że - podobnie jak w przypadku dział przeciwlotniczych - i tutaj Szwedzi zlecali naszym firmom realizację kontraktów zagranicznych, z których sami nie byli w stanie się wywiązać. Po zakończeniu kampanii wrześniowej, w ręce niemieckie wpadło ponad 600 dział wz.36, z których większość bo 550 przekazano Rumunii, a kilkadziesiąt - Finlandii. 

Trzeba jednak powiedzieć, że jakkolwiek skutecznym nie byłby ten sprzęt, to był to już ostatni moment na jego stosowanie. Dwa-trzy lata później, na polu walki, pojawiły się czołgi, na które kaliber 37 milimetrów był całkowicie nieskuteczny, o czym boleśnie przekonali się Niemcy w czasie swojej "Barbarossy".  

 

 

Andrzej Kukuczka

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię