Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Błażej Sajduk: "Afery taśmowe nie są nowością"

"Ludzie zobaczyli politykę od kuchni. To tak wygląda. Czy nagrywamy za pomocą nowych sprzętów czy nie, to nie ma znaczenia. Ważny jest fakt. Technologia to rzecz wtórna. Część ludzi się zastanawia kto to nagrał, ale zjawisko jest stare jak świat. Chodzi o uzyskanie jakiejś przewagi w postaci informacji." - mówił na antenie Radia Kraków dr Błażej Sajduk, politolog z Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Tischnera.

Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Błażejem Sajdukiem, politologiem z Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Tischnera.

Można powiedzieć, że dziś na każdego są taśmy?

- Wydaje mi się, że zaczyna to być prawdopodobne. Wszyscy jesteśmy w internecie, mało kto nie ma kont na portalach społecznościowych. Nie da się nie zostawić za sobą śladu cyfrowego. W przyszłości ktoś kto usunie nasze ślady z internetu, będzie poszukiwany. To może być żyła złota.

Do tej pory mogliśmy obserwować to co się dzieje w związku ze sprawą Snowdena. Teraz sami dotykamy tego zjawiska w kraju?

- Tu jest bardziej skomplikowana sytuacja. Afery taśmowe to nie nowość. Ludzie zobaczyli politykę od kuchni. To tak wygląda. Czy nagrywamy za pomocą nowych sprzętów czy nie, to nie ma znaczenia. Ważny jest fakt. Technologia to rzecz wtórna. Część ludzi się zastanawia kto to nagrał, ale zjawisko jest stare jak świat. Chodzi o uzyskanie jakiejś przewagi w postaci informacji.

Wydaje mi się, że dostęp do informacji jest inny niż ten pokazany w „Rozmowie” Coppoli.

- Podpisem prezydenta USA, część nietajnych informacji jest upubliczniania. U nas jest to ograniczone. Dlaczego to jest ważne? Bo wiedza i informacja zaczyna być towarem. W USA dzięki GPS-om, który jest informacją, w gospodarce powstało wiele nowych miejsc pracy i urosła gospodarka. Informacja to informacja. Czy ona jest legalna czy nie to jest to towar. Ilu z nas podaje kod pocztowy w markecie? Sprzedajemy coś co ma wartość. Gdy jedna z koszykarek zmarła, ktoś założył jej profil żałobny na Facebooku. Człowiek, który to założył wystawił go potem na Allegro za 2000 złotych. On żerował, ale zarobienie kosztowało go kilka minut czasu. To godne potępienia. Jest przykład blogera, który zarobił kilkadziesiąt tysięcy za polecenie lokaty bankowej. Miał taki układ. Od każdej lokaty bank mu jednak płacił. Napisanie tekstu kosztowało go kilka godzin czasu a zarobił majątek. To gospodarka cyfrowa.

Mówiąc o te gospodarce i dostępie do informacji to w tym świetle zmienia się sposób robienia polityki i sposób pojmowania demokracji?

- Pytanie jest ciekawe. Ono pokazuje, że konkurencja polityczna zyskuje antywładzę nad rządem. Ja na wykładzie miewam takie sytuacje, że student podnosi na wykładzie rękę i mówi, że to nie jest tak do końca, bo on widzi na Wikipedii inaczej. Kiedyś tak nie było. Wykładowca był alfą i omegą. Politycy mówią, komunikują a dzięki technice można ich nagrać i wysadzić w powietrze system. Społeczeństwo ma informacje. Czy to jest informacja poufna czy portale internetowe to sytuacja nowa. Ona wpływa na to, że demokracja wróci do systemu pierwotnego. Internet jest taką platformą, gdzie możemy odejmować decyzje, ale to nie jest w interesie polityków.

Jednocześnie, bez względu na to jak ta afera się skończy, towarzyszą jej manifestacje. Taka będzie na przykład w Krakowie. Oprócz tego nowego sposobu uprawiania polityki, ten stary jeszcze obowiązuje? Jeśli wyjdziemy na ulice i zaczniemy skakać i krzyczeć: „Kto nie skacze ten za Donkiem” to przyniesie efekty?

- Mamy fenomen ACTA. Młodzi ludzie się wkurzyli i to była manifestacja społeczeństwa obywatelskiego. Nam się to kojarzy wokół dziur w drodze. Ta tradycja u nas kiedyś była i się odradza. Klasyczna polityka będzie nadal głównym czynnikiem, który prowadzi sprawy społeczne. Media społecznościowe trochę to zmieniają. W 2013 roku ktoś przechwycił konto jednej z agencji prasowych i zatwittował, że był zamach w Białym Domu. Indeks giełdy w kilka sekund spadł w dół. Łatwo zmobilizować ludzi, żeby skakali, ale żeby zmienić system to nie wydaje mi się. Mamy przykłady partii politycznych, które są silne w internecie, ale nie przekłada się to na wielkie poparcie. Lajka jest łatwo kliknąć. Można popierać akcje społeczne, ale nie kiwnąć palcem. Ludzie są dumni, że zalajkowali schronisko, ale nie pomagają. Internet skutecznie utrudnia podjęcie działań. Po kliknięciu wydaje się, że sprawa jest załatwiona. To jest tak jak jednorazowa akcja promująca pomoc a przez resztę roku nic się nie robi. To daje taki zryw. My Polacy to lubimy.

W maju mieliśmy referendum między innymi ws. rozbudowy sieci monitoringu. Myśli pan, że afera taśmowa i jej echa mogłyby sprawić, że gdyby krakowianie poszli jeszcze raz do urn to by inaczej zagłosowali?

- Zawsze za premierem idzie dżentelmen z walizą a ludziom wokół milkną telefony. To tarcza. Miecz jest jednak taki, że można rejestrować premiera przy użyciu innych urządzeń, których ta walizeczka nie neutralizuje. To wyścig milczą i tarczy.

Obawy, że będziemy nagrywani są bezpodstawne?

- Jedni mówią,że nic złego nie robimy. Ludzie się boją odkrycia romansów, ale o zwykłych ludziach się nie słyszy. Z drugiej strony są ludzie władzy i oni mogą być zaniepokojeni. Reszta to ludzie, którzy boją się utraty praw obywatelskich. Oni twierdzą, że wolność polega na tym, że można robić co się chce a nikt tego nie może kontrolować. Zbyt mała ilość osób w Polsce przekonała się jak potężny jest internet, ale jak duża ilość osób zacznie być okradana to zmieni się świadomość. W USA mówi się o higienie informatycznej. Hasło nie może być: 1234. To pokazuje, że ludzie są najsłabszym ogniwem a nie technologia.


Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię