Ponadto, jedynie co trzeci Polak wie o prawnym zakazie bicia dzieci. Jeśli ktoś uderzy dorosłego, mówimy o napaści, kiedy ktoś uderzy zwierzę, mówimy o barbarzyństwie, a kiedy ktoś uderzy dziecko, czasami tłumaczymy, że to dla jego dobra.
Gośćmi programu "Przed hejnałem" były: Iwona Anna Wiśniewska, pedagog, psycholog, dyrektor Ośrodka dla Osób Dotkniętych Przemocą i Maria Mostowik, psycholog z Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej nr 3 w Krakowie.
Sylwia Paszkowska: Za nami Mikołaj, a Mikołaj przynosi dzieciom prezenty albo rózgę, a ta rózga to taka tradycja, mamy nawet mnóstwo przysłów staropolskich dotyczących karania dzieci rózgą. To karanie poprzez bicie jest mocno zakorzenione w tradycji.
Iwona Anna Wiśniewska: W tradycji i postrzeganiu, że jeśli nie uda się pasem przemówić do rozumu, to dziecko nie będzie normalnie funkcjonowało. To wzięło się stąd, że rodzice pełni niemocy, frustracji, uzurpowali sobie prawo do tego, by w ten sposób dziecko dyscyplinować. Uważają, że skoro to ich dziecko, to można z nim robić, co się chce. Bicie nigdy nikogo niczego nie nauczyło.
Sylwia Paszkowska: 58 proc. Polaków aprobuje klapsy, 26 proc. uznaje bicie dzieci za skuteczną metodę wychowawczą, a jedynie co trzeci Polak wie o prawnym zakazie bicia dzieci obowiązującym od 2010 roku - tak wynika z badań TNS na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka.
Iwona Anna Wiśniewska: Nie wierzę, że co trzeci o tym wie. Rodzice wiedzą, ale udają, że nie wiedzą. Ludzie wiedzą, lepiej to wyprzeć. W 2010 roku, kiedy zaczęto problem nagłaśniać, to dotarło to nawet do małych środowisk, ale my pewnych treści nie przyjmujemy, bo dlaczego państwo ma się wtrącać w to, jak wychowuję dziecko?
Sylwia Paszkowska: Z tym, że większość ludzi odróżnia klaps od bicia.
Maria Mostowik: Niestety, dzieci były bite, są bite, ale zrobimy wszystko, by to się skończyło. Ja pytam rodziców, którzy twierdzą, że klaps to nic złego, czy ktoś kiedyś zbadał, zważył, czy to dla dziecka klaps, który nie przyniesie mu szkody, czy je zabije. Każdy klaps, szturchanie, popychanie to przemoc, która nawet jeśli nie zniszczy ciała, zniszczy psychikę dziecka. Obok tego, jest cicha przemoc, przemoc emocjonalna, która dewastuje psychikę dzieci. Trzeba obserwować otoczenie, rozpoznawać dzieci, które są bite. Po to są takie audycje i kampania.
Sylwia Paszkowska: Jak to rozpoznać? Jak rozpoznać dziecko, któremu dzieje się krzywda?
Maria Mostowik: Każda znacząca zmiana zachowania dziecka powinna zwrócić naszą uwagę.
Sylwia Paszkowska: A jeśli dziecko jest bite cały czas?
Maria Mostowik: Są lepsze i gorsze okresy. Możemy zaobserwować guzy, siniaki. Poza tym, dzieci mogą być impulsywne, pobudzone albo wylęknione. Są też dzieci, które boją się dotyku, które odsuwają się, kiedy się zbliżamy. To również dzieci, które stereotypowo się bawią, mają niskie zdanie na swój temat.
Iwona Anna Wiśniewska: Pani mówi o zespole dziecka maltretowanego, a ja chciałabym powiedzieć o tzw. zwykłym klapsie. Tu nie mówimy o dzieciach z siniakami, to dzieci świetnie kamuflujące się, dobrze się uczące, wszędzie ich pełno, to gwiazdy. Dzieci potrafią świetnie udawać. Każde dziecko, które dostaje klapsa, zatrzymuje to w sobie, myśli, że to jego wina. Od lat przechodzi z pokolenia na pokolenie taka informacja, że rodzic ma prawo uderzyć dziecko. Kiedyś robiłam ankietę w szkole, z której wynikało, że na 80 dzieci, 78 z nich uważało, że rodzic ma prawo uderzyć dziecko, dać klapsa dla jego dobra. Bicie to rodzicielska porażka. Absolutnie dziecko nie może dostać klapsa, kiedy jest niegrzeczne w sklepie albo wybiega na ulicę. od tego my jesteśmy, by dzieci nauczyć, jak ma się zachować.
Maria Mostowik: Rodzice ranią dzieci, bo nie mogą poradzić sobie z emocjami, z frustracją. Oni potrzebują wiedzy, jak odróżnić karę od ponoszenia konsekwencji za swoje zachowanie. Podczas zajęć w szkole dla rodziców zawsze dochodzimy do wniosku, że bicie dzieci nie jest metodą skuteczną. Rozmawiałyśmy wcześniej o dawaniu dzieciom rózgi na Mikołaja, to ja myślę, że to też zależy od atmosfery w domu, od klimatu, bo jeśli dziecko czuje się w domu bezpieczne, kochane, to rózga może być gadżetem, ja też kiedyś taką rózgę dostałam i nigdy nie myślałam, że coś mi grozi.
Iwona Anna Wiśniewska: Ja nie lubię tego straszenia dzieci w przedświątecznym okresie. Jeśli kochamy dziecko, robimy prezent i koniec.
Maria Mostowik: Tak, to przemoc emocjonalna.
Sylwia Paszkowska: Bardzo często od rodziców, którzy sami w dzieciństwie doświadczyli przemocy, słyszymy: mnie rodzice lali i nic mi nie jest.
Iwona Anna Wiśniewska: Ale jak przeanalizujemy ten temat przez kilka godzin, to wtedy wychodzi, że wcale nie było tak cukierkowo. Nie znam osoby, która po takim dokładnym przeanalizowaniu, powiedziała, że to było coś dobrego, skutecznego. Tak mówimy tylko na początku.
Maria Mostowik: Do nas przychodzą rodzice, którzy albo powielają schemat stosowania przemocy w swoim domu albo zupełnie do tego odchodzą. Ale to drugie też nie jest do końca dobre. Przychodzi do nas ojciec, który przesadza z kolei w drugą stronę i jest nadopiekuńczy.
Iwona Anna Wiśniewska: Nadopiekuńczość to inna forma przemocy.
Sylwia Paszkowska: Zawsze jesteśmy zakładnikami naszego dzieciństwa i tego, co wtedy dostaliśmy od rodziców?
Iwona Anna Wiśniewska: Nie, jeśli mam świadomość tego, że niosę na swoich barkach jakiś ciężar i wiem, że to mi doskwiera. Fakt, że wiem, to już sukces. Pocieszające jest to, że nie każdy, kto doświadczył przemocy, nosi w sobie tego konsekwencje, nieważne, czy była to przemoc bezpośrednia, czy pośrednia (kiedy na przykład dziecko widziało kłócących, wyzywających się rodziców).
Sylwia Paszkowska: Większość rodziców nie zdaje sobie sprawę z tego, że układ nerwowy dzieci dopiero się kształtuje i one nie są w stanie przejść od polecenia rodzica do realizacji tego w szybkim tempie.
Maria Mostowik: Układ nerwowy u każdego dziecka pracuje inaczej, czasem pracuje za szybko, czasem zwalnia. Trzeba dziecko obserwować i dostosowywać się do tego. Najważniejsza jest bezwarunkowa akceptacja i miłość, ale szczera. Nie jest dobrze, kiedy co chwilę mówimy dziecku, jak bardzo je kochamy, a co innego mówią nasze czyny, gesty, wzrok. Wtedy dziecko się gubi i zaczynają się problemy. Nie wolno bać się szukać pomocy u kogoś, kto się na tym zna. Pierwszą osobą, która może pomóc, coś zasugerować, jest nauczyciel. Potem jesteśmy my: pedagodzy, psycholodzy, seksuolodzy.