Zapis rozmowy Bartłomieja Bujasa z Bartoszem Brzyskim, politologiem z Klubu Jagiellońskiego:
Załóżmy, że w danym okręgu wyborczym do zdobycia jest 10 mandatów. Będzie dużo dzielenia, na czym ono polega?
Posiłkuję się tutaj tabelą przygotowaną przez PKW - mamy okręg, w którym oddanych zostało 200 000 ważnych głosów na cztery komitety A, B, C i D. Komitet A zdobył 100 000 głosów, B - 70 000, C - 19 000 i D 11 000 głosów. Teraz te głosy oddane na dany komitet dzielimy przez kolejne liczby 1, 2, 3, 4, 5, 6 i tak dalej i zakreślamy wśród tych wszystkich komitetów liczby od największej do najmniejszej, tak aby wybrać 10 z nich. Czyli w przypadku komitetu A to będzie pięć mandatów, w przypadku komitetu B - 4 mandaty, a w przypadku komitetu C - 1 mandat. Widzimy więc wyraźnie, że komitet D odpada, ponieważ na tej naszej liście się nie zmieścił. Wystarczy nam tak na dobrą sprawę tabela, podzielenie i wiemy, jak rozkładają się te siły w naszym okręgu.
Jeżeli partia A otrzymała w tym okręgu pięć mandatów to, kto wchodzi do Sejmu? Czy pięć pierwszych osób z listy, czy osoby, które dostały najwięcej głosów?
Tutaj mamy do czynienia z najczęstszym mitem jeśli chodzi o metodę D'Hondta. Zawsze wchodzą ci posłowie, których wskazaliśmy, ci o największej liczbie głosów na liście, więc jeżeli wskazaliśmy ósemkę i ósemkę dostała największą liczbę głosów, to ona wchodzi, a nie ta jedynka, którą wybrała partia polityczna, to my mamy wybór, a nie partia.