Są za to szkoły nie tylko z Warszawy Lublina czy Łodzi, ale także z Sierpca, Jasła, Ostrowca Świętokrzyskiego czy Poniatowej.
"Powinniśmy wrócić do dobrego szkolnictwa zawodowego. Nadprodukcja liceów w Krakowie spowodowała, że ich uczniowie nie mogą się potem odnaleźć na rynku pracy" - mówiła posłanka Bubula w porannej rozmowie Radia Kraków. Przekonywała też, że powinien zmienić się system wynagradzania dobrych nauczycieli.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.
Dzisiejsza Rzeczpospolita publikuje ranking najlepszych polskich liceów. Nie ma tam ani jednej szkoły z Krakowa. Dziwi to panią?
- Trochę tak. W innych rankingach krakowskie licea są. Wydaje mi się, że to powód do zastanowienia się nad poziomem nauczania w Krakowie. Pewne recepty na zmianę można już podać, ale to jest sygnał alarmowy. Władze powinny to wziąć pod uwagę.
Może mamy za dużo liceów i część z nich powinna się stać szkołami zawodowymi?
- Ja zawsze wspierałam to, żeby wrócić do dobrego szkolnictwa zawodowego. Nadprodukcja liceów w Krakowie spowodowała, że wielu uczniów, którzy powinni raczej mieć do czynienia ze szkolnictwem zawodowym, nie zdobywa wcześnie zawodu. Przez to są trudności na rynku pracy. To można zmienić. Trzeba też nagradzać dobrych nauczycieli.
Ile liceów powinno być w Krakowie? Kiedyś było ich szesnaście.
- Nie chciałabym mówić o liczbach. Do sprawy trzeba podejść praktycznie. Nie trzeba likwidować, ale trzeba patrzeć, gdzie jest zapotrzebowanie na naukę zawodu. O tym powinni pomyśleć nauczyciele i politycy. Powinien być też powrót do systemu 8+4.
Czego pani oczekuje od władz Krakowa w sprawie edukacji ponadgimnazjalnej?
- Właśnie podejścia, które docenia dobre szkoły i nauczycieli. Trzeba wiedzieć, gdzie są ludzie z pasją. Oni muszą być wyeksponowani. Powinniśmy pokazywać dobre wzory, których w Krakowie nie brakuje. Miałam takie postanowienie noworoczne, żeby spotkać się z nauczycielami języka polskiego w Krakowie, chcę z nimi rozmawiać o tym, jak poprawić jakość nauczania języka.
Lada chwila w Krakowie poznamy wyniki konsultacji społecznych w sprawie godzin handlu w niedzielę, Wielki Piątek i wigilię. Jak to ma działać? Jaka musi być przewaga zwolenników skrócenia czasu pracy, żeby projekt uchwały trafił na sesję Rady Miasta?
- Myślę, że wystarczy, iż temat został poddany konsultacjom. To dużo, takie dyskusje już były, ale ucichły. Bardzo dobrze, że są konsultacje. Zawsze odpowiedzialność za podjęcie decyzji należy do radnych. Jestem za tym, żeby umożliwić odpoczynek w niedzielę, i jestem za skróceniem godzin handlu. Jak to będzie w Krakowie, to musimy zostawić to radnym.
Tymczasem radni wojewódzcy kilka dni temu przyjęli rezolucję do ministra kultury, żeby ten przestał finansować „wątpliwe eksperymenty Jana Klaty w Starym Teatrze”. Teraz radni wojewódzcy z PiS chcą, żeby sejmik przyjął apel o zakazie promocji ideologii gender. Jak to jest? Tylko dwóch radnych widziało jakikolwiek spektakl Jana Klaty. Jakbyśmy zapytali ich co to jest naprawdę gender, to pewnie kilka osób by wiedziało, o co chodzi. Nie śmieszą pani zachowania radnych?
- Nie śmieszą. Sprawy związane z wyborami ideowymi, które są podejmowane przez przedstawicieli mieszkańców, są równie ważne jak sprawy gospodarcze. To podłoże kolejnych decyzji. Mówimy o szkodliwości ideologii gender, wypowiedział się na ten temat episkopat, więc coś jest na rzeczy. Chodzi o godzenie w podstawową zasadę dotyczącą jasnych, naturalnych rozróżnień między płciami i jak ma wyglądać model rodziny. To bardzo ważne i z tym się wiążą decyzje prawne. To nie jest oderwane od rzeczywistości, to tkwi w podłożu rzeczywistości.
Gdyby to były lata 90., to pewnie byłaby rezolucja w sprawie postmodernizmu, w latach 60. w sprawie strukturalizmu a za rok w sprawie dronów...
- Myśmy w latach 90. podejmowali różne rezolucje odnośnie ważnych spraw, jak walka z korupcją czy ochrona życia. Też wtedy mówiono, że to jest oderwane od rzeczywistości. Po latach się okazało, że ludzie tego oczekują, i takie zmiany zaszły. To ważne, żeby słuchać ludzi i głos ludzi powinien być wyrażony w formie rezolucji.
Równie dobrze radni mogliby przyjąć rezolucję potępiającą pijanych kierowców.
- To też jest ważna sprawa.
Ale te rezolucje nic nie zmieniają.
- Przypuszczam, że to ułamek tych wszystkich spraw, jakimi się zajmuje Sejmik. One są nagłaśniane bo łatwo się o nich mówi, trudniej się mówi o prawie. Warto zająć się tymi mniej spektakularnymi sprawami.
Może radni powinni zdecydować o referendum w sprawie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie? Nie może tego zrobić oczywiście Sejmik, ale Rada Miasta, ale być może będzie rezolucja w tej sprawie?
- Cieszę się, że będą na ten temat konsultacje społeczne. Może referendum jest zbyt kosztowne. Jakby było razem z wyborami, to tak. Wypowiedzenie się mieszkańców uważam za zasadne. Kraków będzie głównym miejscem Igrzysk, ale powinna się wypowiedzieć cała Małopolska. To dotyczy także łączności między Krakowem a innymi miastami.
Pani jako znana miłośniczka biegówek chciałaby, żeby były Igrzyska w Krakowie?
- Mam mieszane uczucia. Widzę wielkie niedociągnięcia dotyczące komunikacji i widzę, że wiele pieniędzy podatników zostanie zmarnowanych przy tej okazji. Tak się dzieje przy wielu imprezach tego typu. Chciałabym, żeby prestiż Krakowa i Małopolski się podniósł, ale boję się, że przy naszych warunkach będzie to raczej blamaż niż wyczyn.
I że nie będzie śniegu.
- Zimy nie da się zamówić. Zgłosiłam się na Bieg Piastów, ale drżę, gdyż w Jakuszycach jest teraz tylko 15 cm śniegu.
Prasę przeglądał Juliusz Chrząstowski: