W 2018 roku aktywiści ekologiczni uwolnili krowy z farmy w Niemczech. Te rzuciły się na paszę. Cztery z nich zmarły z przejedzenia, czterdzieści było w stanie krytycznym. W amerykańskiej Minnesocie aktywiści wypuścili na wolność kilkadziesiąt tysięcy norek. Tysiące z nich zdechły w pierwszych dniach po odzyskaniu ,,wolności” – niektóre, po wymieszaniu ich ze sobą bez jakiejkolwiek kontroli, pozagryzały się wzajemnie, inne zdechły z powodu upału, jeszcze inne po prostu nie miały pojęcia jak żyć na wolności i skąd czerpać pożywienie.
Bambizm lub syndrom Bambiego to termin, który pojawił się w nauce stosunkowo niedawno. To negowanie lub ślepota na prawdziwą naturę zwierząt i przyrody, która bywa bezwzględna, brutalna i bezlitosna.Jest pewną odmianą antropomorfizmu, czyli nadawania zwierzętom ludzkich cech i robienie z nich odpowiednika ludzi.
Czy takie podejście  pomaga czy przeszkadza w ochronie przyrody?

Syndrom Bambiego przejawiają podobno głównie mieszkańcy miast nie mający ani codziennego kontaktu z przyrodą ani rzetelnej wiedzy przyrodniczej. Ich empatyczne zachowanie może, mimo dobrych intencji, przynieść więcej szkody niż pożytku, kiedy na przykład litują się nad samotnymi młodymi ptaszkami, zajączkami i sarenkami. Jeśli nie są one ranne to najprawdopodobniej po prostu czekają na rodziców i należy je pozostawić w świętym spokoju. Innym przejawem bambiizmu jest kupowanie dzikich zwierząt w prezencie i traktowanie ich jak zabawki.

Z prof. Henrykiem Okarmą z Instytutu Ochrony Przyrody PAN rozmawiała Ewa Szkurłat