Posłanka Bubula, która swoje biuro poselskie ma w pobliżu Placu Centralnego, mówiła w porannej rozmowie Radia Kraków, że dewastacja tkanki miejskiej w Hucie trwa od lat. Dodała, że czara goryczy się przelewa.
Radni Nowej Huty chcą, żeby władze Krakowa wspierały takie miejsca jak nowohucka księgarnia, bo mają one historyczną wartość.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.
Wszystkie poważne rozmowy dzisiaj się zaczynają od pytań o Trynkiewicza. Pewnie się pani tego spodziewała?
- Tak, ale mam nadzieję, że w Radiu Kraków nie będziemy rozwijać tego tematu. Wszyscy o tym mówią. To sygnał, iż nasze państwo źle funkcjonuje.
To jedna rzecz, ale jest jeszcze niedawny cyrk medialny. Kto za to powinien odpowiedzieć?
- Myślę, że sprawa powinna być wyjaśniona. Jest to temat, który zajął wszystkie miejsca w mediach. To niedobrze. Wiele innych rzeczy się dzieje w gospodarce czy prawie. O tym ludzie nie wiedzą. Wszyscy mówią tylko o jednym.
Posłowie PO chcą, żeby sześciolatki, które pójdą we wrześniu do szkoły, jeśli sobie w niej nie poradzą, mogły wrócić do przedszkola. Pomysł jest krytykowany, ale co robić w takich sytuacjach?
- Zawsze można indywidualnie podejść. Są przypadki skrajne, gdzie dziecko sobie nie radzi. Takie przypadki były do tej pory rozstrzygane. To takie zastępowanie rzeczywistej dyskusji. My jesteśmy za tym, żeby rodzice decydowali. To ratowanie przez PO bałaganu, który ta partia sobie sama narobiła. Chodzi o to, żeby przysłonić forsowanie pójścia sześciolatków do szkoły bez przygotowania.
Rozumiem, że takie rozwiązanie trzeba wziąć pod uwagę, że taka możliwość jest?
- Ale nie może to zastępować dyskusji o systemie oświaty. Rodzice powinni decydować i musimy wrócić do systemu 8+4. To także dyskusja o produkcji bezrobotnych. Te pomysły zasłaniają rzeczywistą dyskusję.
Pomysł jest kuriozalny. Suchej nitki nie zostawiają na nim psychologowie. Co mówić o samoocenie dziecka, które pójdzie do szkoły, ale się okazuje, że się nie sprawdza?
- Tak jak mówię, to jest wymyślenie tematu, który ma przysłonić błędy PO.
Władze Krakowa powinny w jakiś sposób pomagać wizytówkom Nowej Huty jak księgarnia Skarbnica czy restauracja Stylowa? Radny Porębski z PiS mówi, że to są obiekty historyczne i trzeba je ratować.
- Myślę, że czara goryczy, jeśli chodzi o dewastację Huty, się przelewa. Zniknęło wiele historycznych miejsc. Plac Centralny to miejsce szczególne, to salon Nowej Huty. Z niego zniknęły wszystkie rzeczy, które były z nim kojarzone w czasie świetności Nowej Huty. W PRL-u to miało jakiś sens i miało to funkcję. Była księgarnia, sklep papierniczy. Teraz została tylko ta księgarnia. W tym kierunku trzeba pójść, żeby to połączyć z placówką kultury. Tam powinna być księgarnia a nie apteka czy bank. Tego już mamy za dużo w Hucie. Czynsz nie może decydować o funkcji obiektu. To miejsce kultowe.
Jeśli komuś nie idzie biznes i ma długi, to trzeba wspomagać taką osobę pieniędzmi publicznymi?
- Przekształcenie tego miejsca w klub książki byłoby sensowne. Jest wiele pieniędzy w budżecie miasta, które się wydaje na inne cele. Będą wydatki związane na przykład z Olimpiadą. Można powiązać ratowanie Nowej Huty z tymi pieniędzmi wydawanymi na promocję miasta. Urzędnicy powinni iść w tym kierunku. Miasto to nie tylko budynki i ludzie, ale także funkcje, jakie są w różnych miejscach.
Radni z Huty mówią także o ratowaniu restauracji Stylowa. To niedaleko pani biura. Jada pani tam?
- Nie, ale żałuję na przykład, że zniknął sklep muzyczny. Stylowa jest darzona przeze mnie mniejszym sentymentem niż Skarbnica. To jednak też jest miejsce historyczne. Czara się przelewa. Znikają ostatnie miejsca. Sądzę, że trzeba się zastanowić, jak je ratować. Musimy mieć stałe punkty w mieście, żeby zachowało ono swój charakter.
Z drugiej strony słychać o programie „Kraków – Nowa Huta Przyszłości”, ale do tego czasu wizytówki Nowej Huty mogą już zniknąć z mapy.
- Oby nie stało się tak, jak z nieszczęsnym placem po Leninie. Zamiast przywrócić jego piękną funkcję sprzed pomnika, zrobiono betonowy wybieg, który nie zachęca ludzi do spędzania tam czasu. Boję się, że tak będzie. Znikną charakterystyczne miejsca a powstaną tam koszmarki. Lepiej jest ratować Skarbnicę niż wielkim kosztem tworzyć coś, co będzie udawało Nową Hutę.
Jutro najważniejszy bieg Justyny Kowalczyk – 10 kilometrów klasykiem. Pani, jako znana biegaczka – amatorka, będzie studzić nasze apetyty w związku ze złamaną stopą Justyny?
- Słuchałam tego, co mówiła sama Kowalczyk, więc nie mam zamiaru studzić apetytów. Ona chce wygrać i walczyć. Z wieloma osobami o tym rozmawiałam i powszechne odczucie jest takie, że ludzie dziękują za wszystko, co ona dla nas zrobiła. Każdy wynik będzie sukcesem. Taka postawa jest najlepsza.
Nasze nadzieje są wielkie, ale może Justyna nie powinna brać udziału we wszystkich biegach ze względu na kontuzję?
- Ona to ocenia sama. Mówi o tym, że z każdym biegiem może dokonać ocen. Wydaje mi się, że po jutrzejszym biegu powie czy wystartuje w kolejnych.
Każdy wynik jednak przyjmiemy z wdzięcznością.
- Tak, przyjmiemy je z wdzięcznością. Już nam dała tyle radości, że możemy jej tylko podziękować.
Prasę przeglądał Juliusz Chrząstowski: