Zdjęcie ilustracyjne/fot. Pexeles.
- Umowa atomowa ma charakter pomostowy:
Na ostateczne decyzje dotyczące budowy elektrowni jądrowej w Polsce trzeba poczekać - konieczna jest zgoda Komisji Europejskiej.
- Koszty elektrowni będą ogromne:
Budowa dużej elektrowni to inwestycja rzędu ponad 100 miliardów złotych, a mniejsze bloki SMR mogą powstać szybciej.
- Opóźnienia są niemal pewne:
Przykłady z Francji i Finlandii pokazują, że budowa dużych elektrowni atomowych często przeciąga się o ponad dekadę.
- Rosnące zadłużenie państwa:
Polska stoi w obliczu rekordowego deficytu budżetowego i procedury nadmiernego deficytu w Unii Europejskiej.
- Potrzeba oszczędności i efektywności:
Bez ograniczenia wydatków i zwiększenia inwestycji Polska nie będzie w stanie sprostać wyzwaniom rozwojowym.
Posłuchaj rozmowy Rafała Nowaka-Bończy z Wojciechem Żurawskim.
Umowa atomowa – dopiero pierwszy krok
Podpisana przez premiera Donalda Tuska i sekretarza ds. energii USA Chrisa Wrighta umowa dotycząca elektrowni atomowej ma charakter pomostowy. Wojciech Żurawski podkreśla, że finalne decyzje zależą od uznania energetyki jądrowej za zeroemisyjną przez Unię Europejską. Bez tej zgody niemożliwe będzie dofinansowanie z funduszy unijnych i budżetów państw członkowskich.
Budowa dużej elektrowni atomowej nad morzem może kosztować ponad 100 miliardów złotych, do tego dochodzą inwestycje okołobudowlane - drogi, zabezpieczenia, ujęcia wody. Energia z atomu będzie tańsza dopiero po uruchomieniu pierwszego bloku o mocy 1250 MW, co planowane jest na 2036 rok. Jednak Żurawski zwraca uwagę, że doświadczenia z Francji i Finlandii wskazują na możliwe wieloletnie opóźnienia, co oznacza, że pierwsza energia z atomu realnie może popłynąć dopiero po 2040 roku.
W przypadku elektrowni Flamanville we Francji opóźnienie było dwunastoletnie. Oddana dwa lata temu elektrownia w Finlandii miała opóźnienie 16 lat. Możemy żyć optymizmem, ponieważ przed nami jest ponad dekada i te słowa rzucane w przestrzeń są dziś nie do zweryfikowania. Ale pojawi się tak wiele problemów zanim ten blok będzie zsynchronizowany, że rok 2036 to zbyt optymistyczne założenie. Obok budowy prowadzonej przez Polskie Elektrownie Jądrowe, celową spółkę powołaną przez polski rząd, są też w tle inwestycje w tak zwany mały atom
- mówi Wojciech Żurawski.
Mały atom szybciej niż wielki?
Publicysta zwraca uwagę na inwestycje w tzw. mały atom – bloki SMR o mocy około 200 MW. Koszt jednego to około 6,2 mld zł. Zdaniem Żurawskiego mniejsze elektrownie mogą powstać szybciej niż duży obiekt nad morzem. Wśród potencjalnych lokalizacji wymienia się Dwory koło Oświęcimia i tereny w Bełchatowie.
Żurawski wskazuje na ogromne wyzwanie finansowe – rosnący deficyt budżetowy, zadłużenie sięgające już 2 bln zł i planowane gigantyczne wydatki na inwestycje (CPK, rozbudowa kolei). Publicysta zauważa, że utrzymanie wysokiego poziomu wydatków zbrojeniowych (5 proc. PKB) dodatkowo pogłębi problemy budżetowe, zwłaszcza że oszczędności trudno będzie znaleźć bez ograniczenia wydatków socjalnych, na które politycy nie chcą się zgodzić
Pytanie: czy stać nas na to, żeby tych inwestycji nie realizować. Ponieważ to inwestycje prorozwojowe, które wpisują się w transformację energetyczną, odejście od węgla (czy ono zostanie opóźnione o dwa, trzy, może pięć lat), jest nieuniknione. Po prostu dopłacanie 10 miliardów złotych w ciągu najbliższych 5 lat do górnictwa węgla kamiennego i wydobywanie węgla z pokładów w okolicach tysiąca metrów pod ziemią, skutkuje dramatami, o których słyszeliśmy, i problemami dotyczącymi w ogóle funkcjonowania tych kopalń
- przekonuje gość Radia Kraków.
Gdzie szukać oszczędności?
Według Żurawskiego potrzebna jest poważna dyskusja o oszczędnościach i efektywności wydatków. Jako przykłady działań oszczędnościowych podaje m.in. ograniczenie oświetlenia w instytucjach publicznych i zmniejszenie zużycia energii. Wskazuje również na konieczność odbiurokratyzowania administracji i lepszego wykorzystania środków z Krajowego Planu Odbudowy, aby podnieść wskaźniki inwestycji w gospodarce.
Cały czas optymistycznie zakładamy, że jeśli będziemy mieli 4 proc. wzrost PKB, to będzie z czego dołożyć. Być może pewną jaskółką jest prognozowana obniżka stóp procentowych, ponieważ nawet te skromne 25 punktów bazowych ulży kredytobiorcom i budżetowi, który jest mocno zadłużony u obywateli i w różnych instytucjach finansowych. Paradoksalnie praca zespołu, który działa pod nadzorem prezesa Brzoski, wydaje się być dużą szansą na odbiurokratyzowanie, zmniejszenie obowiązków sprawozdawczych; to są wszystko oszczędności. Kiedy była pandemia wyłączano podświetlenie części zabytków od północy do 4 rano; dziś można też wyłączyć chociażby oświetlenie w galeriach handlowych. To pozornie małe oszczędności, które jednak pokazują, że jest dbałość o publiczny pieniądz
- tłumaczy ekspert.