Zapis rozmowy Sławomira Wrony z wiceministrem spraw zagranicznych, Arkadiuszem Mularczykiem.
Prezydent Andrzej Duda zacznie w tym tygodniu rozmowy z liderami ugrupowań sejmowych. Potem podejmie decyzję, komu powierzyć misję formowania rządu. Kandydat PiS powinien otrzymać taką misję?
- Dziękuję za ponowny wybór i zaufanie. 62 tysiące głosów z drugiego miejsca to piękny wynik. Co do rozmów… Wszyscy wiemy, że wybory wygrało PiS. Są możliwe różne konstelacje koalicyjne. Temu służy spotkanie prezydenta ze wszystkimi formacjami.
Zwraca się uwagę, że PiS póki co nie ma zdolności koalicyjnej, nie ma szans na stworzenie większości w Sejmie, która zaakceptuje nowy rząd.
- Mamy przepisy konstytucji. One są jasne. Są kolejne kroki, które mają podjąć Sejm i prezydent. Poczekajmy na przebieg wydarzeń. Musi się odbyć pierwsze posiedzenie Sejmu. Ono będzie w połowie listopada pewnie. Będzie zaprzysiężenie posłów. Potem prezydent powierzy misję tworzenia rządu formacji, która wygrała wybory. Chyba że coś się wydarzy, ale to sprawa pana prezydenta.
Ugrupowania, które tworzą większość na poziomie deklaracji, zapowiadają, że będą apelować do prezydenta, aby ten nie marnował czasu i od razu powierzył misję tworzenia rządu kandydatowi, który będzie w stanie rząd stworzyć. Taka alternatywa warta jest rozważenia?
- Opozycja przebiera nóżkami, śpieszy się do przejęcia władzy. Jednak na dziś te wszystkie formacje muszą poddać się procedurze prawnej. Są różne głosy, wypowiedzi, wpisy, ale są przepisy prawa, jest konstytucja. Pan prezydent musi ją realizować.
Czyli PiS w pierwszym kroku otrzyma misję tworzenia rządu?
- Takie są przepisy konstytucji. Dziwne by było, jakby pan prezydent dokonał korekt pod wpływem pohukiwań Donalda Tuska.
Ma pan poczucie błędu? Może zastanawia się pan, czy właściwa była ostra strategia PiS, kiedy słychać tak stanowcze „nie” ze strony PSL i innych ugrupowań? Jak poparzymy na programy, program PiS i PSL są zbliżone, ale politycy PSL wykluczają współpracę z PiS.
- W dużej mierze PiS i PSL mają podobny elektorat. Napięcie między PiS i PSL wynikało z odwoływania się do mieszkańców wsi, Polski powiatowej. Stąd różne napięcia w przeszłości. Dziś PSL musi odpowiedzieć na pytanie, czy będąc w koalicji z PO, Lewicą będzie w stanie realizować swój program? To wątpliwe.
W okręgu nowosądeckim PiS wygrywa wybory, ale traci dwa mandaty. Jeden z nich zyskuje KO, która miała tu kłopot ze zwiększeniem swojego stanu posiadania. To sygnał dla PiS ze swojego matecznika?
- Niewątpliwe ten wynik budzi moje rozczarowanie. Przyjmuję jednak wynik wyborów. Jest kilka elementów. Wystartowała formacja Polska Jest Jedna z liderem, prezydentem Świętochłowic, która u nas wzięła ponad 4% głosów, które mogły iść na naszą listę. Ta niszowa formacja odwoływała się do hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Mam pytanie, w jakim celu prezydent Świętochłowic startował w Nowym Sączu? Była też duża turystyka wyborcza w Krynicy, Szczawnicy, Muszyny, Zakopanem. Kilkanaście tysięcy osób z Krakowa, Warszawy tu oddało głosy.
Minister Cieszyński, którego nie można podejrzewać o wspieranie innych sił niż PiS, opublikował analizę danych i przepływu osób, gdzie były rejestrowane zaświadczenia. On mówił, że turystyka wyborcza miała minimalny wpływ na wyniki.
- U nas miała. Nasz region jest turystyczny. Widziałem, że w tych miejscowościach była wielka frekwencja osób z zaświadczeniami.
Nie zmienia to faktu, że słabszy wynik w okręgu nowosądeckim jest częścią słabszego wyniku w całym kraju.
- Tak. Jest też kwestia konstrukcji listy u nas. Miałem zastrzeżenia. Trzeba jednak wyciągnąć wnioski. To sygnał dla naszych działaczy. Tu też trzeba zabiegać, walczyć. Ten sygnał zostanie odebrany w Warszawie. Wyborcy tu nie głosowali, bo tu się zawsze głosuje na PiS, ale trzeba pracować i zabiegać o głosy wyborców. Przez lata nam się to udawało.
Jaki błąd PiS sprawił, że część sądeckich wyborców PiS zmieniło zdanie?
- To kwestia polaryzacji. To nam nie sprzyjało. Wyborcy byli znużeni sporem. Szukali alternatywy, jak Trzecia Droga. Nie było wielkiej ich aktywności. Jest jedna pani poseł, mało rozpoznawalnych ludzi. Ten wynik jest spowodowany trendem ogólnopolskim. Są fale wyborcze. One czasem decydują.
Decydują też o wynikach wyborów i oddają władzę na całą kadencję jednej z formacji. Może za dużo było straszenia skutkami tego, co wydarzy się po zmianie władzy? Obie strony to robiły. Opozycja straszyła, że PiS nie odda władzy, wyprowadzi wojsko na ulice. Wszyscy żyli w strachu. Wydaje się, że część elektoratu Trzeciej Drogi miała dość straszenia, chcieli usłyszeć pomysły na Polskę. Nie ma ziarna prawdy w tej diagnozie?
- Część mediów opozycyjnych wykreowała nieprawdziwy obraz Polski jako dyktatury, gdzie zagrożona jest demokracja. Nic takiego nie było, ale część ludzi w to uwierzyła. Ludzie podjęli decyzję na podstawie komunikatów medialnych. Trzeba mieć świadomość, że inżynieria medialna i społeczna decyduje o procesach wyborczych. To przykre.
Pojawia się zarzut wobec PiS, że część mediów to PiS wykorzystywał instrumentalnie, żeby przekazać radykalną informację, że ta druga strona jest wielkim zagrożeniem dla kraju.
- Na pewno ta kampania była szczególna. Wielka frekwencja pokazuje, że inżynieria społeczna, medialna... Było zaangażowanie fundacji, think-tanków, milionowe promocje na Facebooku. Widziałem reklamy: głosuj na wszystkich, ale nie na PiS i Konfederację. To pokazuje, że wiele podmiotów było zaangażowanych w proces wyborczy. To powtórka z 2007 roku. Wykreowano nieprawdziwy obraz Polski, zmobilizowano pewną część osób, która się nie interesuje polityką.
Pana zdaniem kwestia reparacji od Niemiec teraz jest zagrożona? Ustawę w tej sprawie w Sejmie podjęły wszystkie ugrupowania.
- Tak. Wszyscy posłowie PO, PSL, SLD głosowali za uchwałą. Mam nadzieję, że temat będzie kontynuowany. Zrobiliśmy wiele. Temat nie jest załatwiony. Będziemy to nadal podnosić. Mam nadzieję, że niektórzy z liderów potencjalnej koalicji w przyszłości, nie wycofają się ze swoich deklaracji.
Kwestia reparacji zostanie aktualna? W niemieckiej prasie są nadzieje, że teraz ten problem nie będzie aż tyle ważył na relacjach polsko-niemieckich.
- To musi być rozwiązane. Nie może być tak, że jeden kraj niszczy drugi i uważa, że problemu nie ma. Mamy raport, materiał dowodowy. W ciągu roku poinformowaliśmy opinię międzynarodową. Liczymy na rozmowy w przyszłości.
Polska powinna zareagować na doniesienia po pro palestyńskim marszu w Warszawie? Świat obiegła fotografia z uczestniczką i jej transparentem. Na nim była Gwiazda Dawida w koszu na śmieci i hasło nawiązującego do oczyszczenia świata z Żydów. Zostało to odczytane, jako przykład polskiego antysemityzmu, ale była to jednak studentka z Norwegii, która się uczy na polskim uniwersytecie. Jest tu wyzwanie dla polskiej dyplomacji?
- To prowokacja. Norweżka podczas pro palestyńskiego wiecu używa takich haseł. Za czyją zgodą była demonstracja? Za zgodą prezydenta Trzaskowskiego. Nie ma naszej zgody na antysemickie hasła.