Jest pan rozczarowany, że tak szybko publicznie z listy ewentualnych kandydatów na kandydata w wyborach prezydenckich skreślił pana Ryszard Terlecki?

- Byłem zaskoczony, że jestem jednym z kandydatów na kandydata. Zostałem poddany badaniom. To miła informacja. Poczekajmy na decyzję, kto będzie kandydatem. Myślę, że ta decyzja przed nami; wszystko jest możliwe. Będzie to związane też z tym, kogo wystawi PO. Poczekajmy na decyzję. To miła informacja, gdy jest się potencjalnym kandydatem na kandydata na prezydenta.

Kto jest dziś najbliższy w tym wyścigu? Mariusz Błaszczak?

- Z publikacji wiemy, że jest około 10 badanych osób pod kątem potencjału, możliwości, odporności na ciosy w kampanii. Wszystko jest możliwe. Poczekajmy, dziś to byłyby spekulacje.

Pana w tej dziesiątce nie ma?

- Kto jest? To decyzje sztabu partii. Sztab wytypował potencjalnych kandydatów. Dziś to jest oceniane. Nie znam szczegółów. Te decyzje są objęte embargo, one mają być mądre i skuteczne.

PiS będzie się trzymało pewnej symboliki? Kandydat zostanie wskazany 11 listopada w krakowskim Sokole? Będą plany powtórki sprzed 9 lat?

- Trudno mi odpowiedzieć. To decyzja personalna i taktyczna, wystawienie kandydata w ostrej konkurencji. Po drugiej stronie mamy brutalną i niedemokratyczną PO. Tusk łamie prawo, konstytucję. Poczekajmy na rozwój wydarzeń. Będzie kandydat PiS, który będzie miał wielkie szanse na wygranie wyborów. To, co się teraz dzieje w Polsce, jest nie do zaakceptowania dla większości Polaków.

W przyszłym tygodniu poznamy skład Komisji Europejskiej. Jakim atutem będzie dla nas teka ministra ds. budżetu?

- Jak zostanie objęta przez komisarza z Polski, będziemy mieli wpływ na kształt budżetu, kierunki. Procedura obejmuje tworzenie budżetu i procedurę parlamentarną, wpływy Rady Europejskiej. Byłaby to jednak istotna funkcja dla Polski.

Jakie znaczenie teka komisarza ds. budżetu może mieć w kontekście raportu Mario Draghiego? Były szef Europejskiego Banku Centralnego pisze o zwiększającej się luce inwestycyjnej między UE a USA i Chinami. „Zwiększenie konkurencyjności Unii przyniosłoby tylko inwestycje sięgające 800 miliardów euro, inaczej Unię czeka powolna agonia” – czytamy.

- Rzeczywiście Mario Draghi, były premier Włoch i szef Banku Centralnego, przygotował raport na zlecenie Komisji Europejskiej. Podkreślono, że jest w Europie zbyt droga energia, a Europę czeka demograficzna katastrofa. W tym stanie Unia nie może konkurować z Chinami i USA. Są drastyczne kierunki. Jest dalsze zadłużanie Unii, wielkie inwestycje w przemysł europejski. Słychać też o większej centralizacji, oddaniu najważniejszych sektorów gospodarki Unii czyli Niemcom i Francji, pozbawieniu krajów prawa weta. Ten raport ma dać pani von der Leyen prawo zmiany traktatów, żeby Bruksela miała więcej władzy. Czy to da efekt? Dzisiejsza pozycja Unii to zasługa pani von der Leyen. Mam ograniczone zaufanie, czy Komisja Europejska w tym kształcie znajdzie takie kierunki, które spowodują większą konkurencyjność UE na świecie. Mam wątpliwości, biorąc pod uwagę politykę klimatyczną, nowe podatki, biurokrację i ceny energii. Firmy uciekają do innych części świata.

Niemcy przywracają kontrolę na granicach. To koniec strefy Schengen w kształcie, który znamy, czy wypadkowa polityki wewnętrznej i sukcesu AfD? Może to mgła, która będzie spowijać Niemcy do przyszłorocznych wyborów do Bundestagu?

- Wybory samorządowe w Niemczech w Turyngii i Saksonii zdecydowanie wygrały AfD i CDU. Te partie chcą walczyć z obecną polityką migracyjną. Niemcy były krajem mlekiem i miodem płynącym dla migrantów z całego świata. To ma skutki dla społeczeństwa, gospodarki. Przestępczość, zubożenie Niemiec. Każdy niemiecki podatnik bierze na utrzymanie migrantów, którzy często nie pracują, państwo ich utrzymuje. Przeciwko temu protestuje AfD, częściowo też CDU. Stąd te chaotyczne ruchy kanclerza Scholza. Jest zamykanie granic ze wszystkimi sąsiadami Niemiec, co zaburza funkcjonowanie strefy Schengen, handel, transport, pracę transgraniczną. To pokazuje brak konsekwencji polityki niemieckiej. Niemcy od lat prowadzą politykę otwartych granic, finansują migrację; była presja na Polskę, żeby przyjmowała ludzi, których Putin rzuca na granicę. Dziś sami zamykają granice. To pokazuje oderwanie elit brukselsko-berlińskich od tego, co myśli ulica w Europie.

Politycy PiS odcinają się od Ryszarda Czarneckiego, gdy okazało się, że do rozliczeń wpisywał fikcyjne pojazdy, zrobił ponad 220 tysięcy kilometrów, co dało 850 tysięcy złotych. To powinien być koniec kariery politycznej Ryszarda Czarneckiego?

- Nie znam szczegółów. Ryszard Czarnecki twierdzi, że środki zwrócił. Trudno mi tu recenzować. Sprawa jest w sądzie i niech on rozstrzyga. Dziś to element propagandy przeciwko PiS. PO nie ma co zaproponować Polakom. Oni się żywią rzekomymi aferami PiS i kolejnymi wypowiedziami premiera o tym, że nie będzie przestrzegał prawa i konstytucji, bo tworzy demokrację walczącą, która ma zwalczać opozycję w Polsce. Spory polityczne w Polsce przekraczają racjonalne rozmiary.

Ale 14 fikcyjnych pojazdów i 850 tysięcy na koncie robi wrażenie...

- Trudno mi to komentować. Jest oświadczenie o zwrocie środków. Dla mnie sprawa jest zamknięta.