„Giełda nazwisk” ruszyła. Pewne są nawet cztery kandydatury

Wciąż nie wiemy, kiedy poznamy nowego metropolitę krakowskiego i kto nim może zostać. Czy są jakieś informacje, które potwierdzałyby to, że w ogóle proces wyboru się rozpoczął?

Karol Kleczka: Proces na pewno się rozpoczął – w związku z osiągnięciem przez obecnego metropolitę wieku emerytalnego oraz przyjęciem jego emerytury przez papieża. Niemniej, to że ten proces tyle trwa, jest w pewien sposób symptomatyczne. Mówi coś o jego przebiegu. Pamiętam, że gdy arcybiskup Marek Jędraszewski składał swoją rezygnację, zwyczajową prośbę o przeniesienie na emeryturę, pojawiły się jakieś pierwsze nazwiska. Jedno z nich było wskazywane jako dość mocne. Mam tutaj na myśli biskupa Sławomira Odera, biskupa gliwickiego, który jest przede wszystkim znany jako postulator procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II, również postulator procesu beatyfikacyjnego jego rodziców. To była mocna kandydatura. Natomiast fakt, że proces wyłaniania następcy trwa już dość długo, wskazuje, że mogą być i inne kandydatury, z którymi również się spotkaliśmy w ostatnich tygodniach.

Kiedy poznamy następcę arcybiskupa Jędraszewskiego? "Kandydat musi wyrazić zgodę"

A czy sam arcybiskup Jędraszewski nie daje sygnału, że proces się nie tylko rozpoczął, ale są i tacy kandydaci, którzy są bliżej zwycięstwa w tym wyścigu?

Zawsze są jakieś tarcia. To jest naturalne. Widać też, że różne środowiska kościelne i okołokościelne mają swoich faworytów. Niedawny obszerny materiał z „Tygodnika Powszechnego”, poświęcony biskupowi Damianowi Muskusowi, był pewną deklaracją woli, chęci, życzeń środowiska „Tygodnika…”, ale też wielu wiernych Kościoła krakowskiego. Zatem ta druga kandydatura, o której myślę, pokazuje, że nie ma tutaj jakiegoś konsensusu. Jest natomiast ucieranie się pewnych stanowisk i zdań.

Jakie jeszcze nazwiska pojawiają się na tzw. „giełdzie”?

Zwyczajowo też pojawia się nazwisko dawnego ordynariusza polowego biskupa białostockiego Józefa Guzdka, związanego z diecezją przez wiele lat jako biskup pomocniczy. To jest trzecia osoba, która w pierwszej kolejności przychodzi mi na myśl. Ktoś jeszcze?

Robert Chrząszcz?

To jest czwarty kandydat, który jest też wskazywany, ale wśród krakowskich biskupów pomocniczych jest najkrócej biskupem. Jest też najkrócej związany z diecezją, bo wiele lat przebywał za granicą jako biskup misjonarz. Nie śmiem oceniać tych postaci każdej z osobna, natomiast jest to dla mnie osobiście postać ciekawa, biorąc pod uwagę jego pracę misyjną i to, że w krakowskim Kościele pojawia się jako nominat papieża Franciszka. Jest bardzo bliski papieżowi, jeżeli chodzi o pewien kontekst funkcjonowania. Wiadomo, że w przypadku wyboru ordynariusza, ważnym takim głosem są emocje i nastroje wśród księży pracujących w diecezji. Ci, zazwyczaj, nie tylko w archidiecezji krakowskiej, ale również w innych diecezjach (taką sytuację mamy w ostatnich miesiącach i tygodniach w Warszawie), mają swoje sympatie związane z tym, kto tutaj dłużej pracował i kogo lepiej znają. Tacy biskupi są wtedy mocniej premiowani.

„Ostatnie wypowiedzi metropolity są dla mnie niezrozumiałe”

Czy sam metropolita krakowski nie daje dzisiaj jakichś sygnałów swoimi wypowiedziami? Choćby ostatnie ataki na rząd Donalda Tuska.

Przyznam szczerze, że dla mnie jest to zupełnie niezrozumiałe. Nie dziwi mnie pewna konsekwencja światopoglądowa u arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Tutaj nie spodziewałem się jakichś wielkich przełomów, czy zmian w związku z przejściem na emeryturę. Arcybiskup zachowuje swoją linię sympatii politycznych taką, jaką miał. Natomiast nie wiem, co to mówi o samym procesie decyzyjnym. Na pewno w chwili obecnej arcybiskup Jędraszewski już jest biskupem oczekującym na swojego następcę. Niewiele może w archidiecezji zdziałać, prócz uruchamiania takiego silnego głosu retorycznego. Być może to jest chęć bycia zapamiętanym z pewnych wyraźnych stanowisk. Dla mnie jednak jest ona niezrozumiała. Jest ona również konsekwentnie dzieląca katolików i w Krakowie, i w Polsce, ponieważ wiemy, że są to osoby o zróżnicowanych poglądach politycznych. Arcybiskup, ustawiając się w sporze politycznym po jednej ze stron, drugą i inne – wyklucza. Jest to zachowanie nieeleganckie, a z perspektywy kościelnej po prostu szkodliwe. Natomiast co to mówi o samym wyborze? To pokazuje, że sytuacja kolejnego arcybiskupa krakowskiego nie jest łatwa. Arcybiskup Marek Jędraszewski, oprócz tego, że wystawia część wiernych poza nawias Kościoła, z drugą się przyjaźni. W momencie przejścia na emeryturę pojawiły się głosy: „wreszcie”, „dość arcybiskupa Jędraszewskiego”, ale i takie wspierające go, wspominające z pewnym sentymentem. Ten, kto tu przyjdzie, będzie musiał na tę grupę obecnych admiratorów arcybiskupa Marka Jędraszewskiego również odpowiedzieć.

A co chciał nam zakomunikować arcybiskup mówiąc o szerokim planie ateizacji Polski?

Sam nie wiem. Wyobrażam sobie, że słowa arcybiskupa mogą jakoś nawiązywać do bieżącej polityki, dokładniej – polityki na poziomie samorządowym. Dość niezrozumiałe i chaotyczne decyzje prezydenta Rafała Trzaskowskiego o zdejmowaniu krzyży w miejscach publicznych, które były odebrane bardzo głośno, bardzo medialnie. Decyzje chaotyczne dlatego, że tak naprawdę niewiele mówiące o stosunku Kościoła i państwa, prócz uruchomienia jakiejś wyraźnej symboliki i też stanowiące pewne niebezpieczne zwierciadło, krzywe zwierciadło dla stanowiska zajmowanego przez arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Zarówno jedna decyzja i gest będący wyrażeniem pewnego poglądu, jak i słowa arcybiskupa z drugiej strony, są czymś, co jest jednoznacznie dzielące, wystawiające poza nawias i szkodliwe. O ile warto dążyć do uporządkowania stosunku między Kościołem i państwem, który polegałby na tym, że Kościół nie funkcjonowałby jako taki gracz uprzywilejowany światopoglądowo, musiałby odnaleźć się w pluralizmie światopoglądowym ze swoją ofertą duszpastersko-światopoglądową i jako taki równorzędny gracz winien funkcjonować, o tyle takie agresywne reakcje, niepozostawiające pola nie są właściwym ustawieniem sporu, ale raczej jego zaognianiem.

Abp Jędraszwski o ograniczeniu liczby lekcji religii w szkołach: "Od przedszkola chcą (…) dzieci deprawować"

„Religia wychodzi ze szkół nie decyzją rządu, a decyzją uczniów i ich rodziców”

To wszystko odbywa się w kontekście zmian dotyczących lekcji religii w szkołach – zmian przyjętych przez rząd. Arcybiskup to porównuje do sytuacji, kiedy to komuniści wyrzucali religię ze szkół. Jakie efekty mogą przynieść te zmiany? Czy, przekornie, młodzi zaczną wracać do Kościoła?

To byłaby sytuacja jak z „Tanga” Mrożka, prawda? Nie sądzę. Może faktycznie jakieś wahadło kontrkulturowe przejdzie na pozycje konserwatywne – tu mówimy jednak o sytuacji fantastycznej. Religia w szkołach to jest rzecz powracająca i temat tak naprawdę coroczny. W tym roku faktycznie jakieś decyzje zostały podjęte. Proszę zauważyć, że to nie jest do końca tak, że rząd wyprowadza religię ze szkół, co raczej uczniowie ją wyprowadzają swoim nieuczestniczeniem w szkolnej katechezie. Spadek uczestnictwa obserwowany jest zwłaszcza w dużych miastach, ale i w całym kraju. Widać to w badaniach Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, jeżeli chodzi o uczestniczenie w sakramentach, widać również w stosunku do szkolnej katechezy. Wydaje mi się, że Episkopat, pomimo zajmowania stanowiska i takich decyzji polityczno-wizerunkowych, też ma świadomość, że religia wychodzi ze szkół nie dekretem politycznym, ale decyzjami uczniów i decyzjami światopoglądowymi uczniów i ich rodziców. I musi sobie z tym poradzić. Odpowiedź poprzez zadekretowanie czegoś albo wyrażenie oburzenia nie jest odpowiedzią satysfakcjonującą, bo nie adresuje źródła problemu. A to źródło jest głębokie i polega na masowej nieufności Polaków w stosunku do Kościoła Katolickiego.

„Emerytura arcybiskupa Marka Jędraszewskiego nie będzie różowym okresem odpoczynku”

Wracając do tych nastrojów wśród duchownych – jak Pan odbiera informacje o tym, że część księży w Krakowie nie życzy sobie tego, żeby arcybiskup spędzał tutaj emeryturę? Fakt wyłącznie medialny, czy wyraźnie widoczne nastroje?

Takie nastroje były widoczne jeszcze w trakcie administrowania diecezją przez arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Doskonale pamiętamy licznik do emerytury, który krążył wśród krakowskich księży. Zatem arcybiskup Marek Jędraszewski przynajmniej przez część duchowieństwa nie był tutaj szczególnie mile widzianym gościem i trudno, żeby to się zmieniło wraz z emeryturą. Myślę, że dodatkowego smaczku czy oburzenia dokłada fakt odchodzenia na emeryturę w atmosferze pewnego splendoru. Drogie remonty, pozbywanie się księży z terenu planowanego do zamieszkania przez arcybiskupa. Ostatnie decyzje personalne w diecezji, które dotyczyły księży znanych i też kojarzonych z pracą w diecezji jeszcze przed przyjściem arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, naturalnie wiążą się ze sprzeciwem i z niechęcią. Zatem podejrzewam, że emerytura arcybiskupa Marka Jędraszewskiego nie będzie różowym okresem odpoczynku, ale raczej może polegać na ciągłym ustawianiu się w stosunku do następcy, poszukiwaniu jakiegoś punktu. Miejmy nadzieję, że nie będzie generowała konfliktów.

Jedno spotkanie złamało biskupa Jędraszewskiego, potem to on zaczął łamać innych

Jaka może być siła oddziaływania na krakowski Kościół metropolity będącego już na emeryturze, ale obecnego wciąż w mieście, w życiu społecznym?

Mówiliśmy o niedawnej homilii. Treści głoszone przez arcybiskupa Marka Jędraszewskiego trafiają do medialnego przekazu. Siłą rzeczy będzie ich coraz mniej, bo, w momencie, w którym nie pełni on już tak istotnej funkcji na poziomie Episkopatu, ani administracyjnej w diecezji, tylko będzie biskupem emerytem, ta władza polityczna jest mniejsza. Sądzę, że są rzeczy ważniejsze, pewne spadkobierstwo jego pobytu w Krakowie na niższych poziomach: słyszane głosy o coraz większym nastawieniu konserwatywnym wśród, na przykład, krakowskich kleryków. To, że takie środowisko konserwatywne mocno funkcjonuje w seminarium, mówi coś o przyszłych kadrach krakowskich księży. I to nie są rzeczy, które są związane z jakimiś decyzjami bezpośrednimi, ale z ogólnym klimatem związanym z funkcjonowaniem Kościoła krakowskiego. Tutaj mówimy o strukturach władzy, większość naszej rozmowy tak naprawdę dotyczyła w dużej mierze duchowieństwa albo polityków. Myśląc o zmianie arcybiskupa, myślę głównie o zwykłych wiernych świeckich, kościelnej większości, która to, jak podejrzewam, absolutnie nie odczuwa w żaden sposób obecności lub nieobecności arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Nigdy go nie spotkała, biskup na ich życie w żaden sposób nie wpłynął, a znają go wyłącznie z czołówek gazet. To też źle świadczy o samym arcybiskupie. Stał się po prostu politycznym graczem z gazety, a nie duszpasterzem, który był blisko wiernych.