Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłanką PiS, Anną Paluch.
Trwa posiedzenie Sejmu. Pracują państwo na nim między innymi nad pakietem ustaw przygotowujących Polskę do Brexitu. Do niego w ogóle dojdzie? Jak obserwujemy ten polityczny serial w Londynie, nie można być tego pewnym.
- Jest to serial z dreszczykiem. Co kilka dni jest zmiana obrotu sytuacji. Oczywiście trudno powiedzieć. Wczorajsze głosowanie nic nie rozstrzygnęło. Dziś ma być ponowne głosowanie o przesunięcie terminu 29 marca. Jak głosowanie nie dojdzie do skutku, wróci kwestia Brexitu bez umowy. W naszym interesie jest pozostanie Wielkiej Brytanii w UE. Wtedy ilość posłów zdroworozsądkowych byłaby większa.
Zwraca pani uwagę na to, że jeśli opóźnienie Brexitu będzie znacznie, reprezentacja Wielkiej Brytanii powinna być w Europarlamencie. Tylko co dalej?
- Dokładnie. To jest w rękach Brytyjczyków. To jedna ze starszych demokracji. My, jako RP, musimy się przygotować do niespodzianek. W porządku obecnego posiedzenia jest pakiet trzech ustaw, które mają uregulować tę kwestię. Jedna dotyczy takich spraw jak pobyt, prowadzenie działalności na terenie RP, delegowanie pracownika z UK do nas, uczestnictwa tamtejszych podmiotów w obrocie gospodarczym, uznawania tamtejszych praw jazdy. Druga odnosi się do uznawania kwalifikacji zawodowych. Trzecia odnosi się do działania podmiotów z rynku finansowego. Te ustawy muszą określić zasady postępowania organów publicznych w razie Brexitu. To się stanie na najbliższym posiedzeniu. W przyszłym tygodniu zbiera się Senat. My będziemy gotowi do Brexitu.
W brutalny sposób o swoim istnieniu przypomnieli wczoraj działacze rolniczej AgroUnii. Na jednym z kluczowych skrzyżowań w Warszawie zablokowali ruch, rozrzucili owoce, palili opony i słomę. Protest nie był zapowiedziany. Wiosna upłynie pod znakiem takich gwałtownych rolniczych protestów?
- Zostaną wyciągnięte konsekwencje. Protest nie był zgłoszony. To zdjęcie, które robi karierę...
Starszej pani zbierającej jabłka.
- Tak. Pani je zbiera do siatki. To przypomina, że jest wiele osób w Polsce, którym takie marnowanie bożych darów nie jest w smak. Oni potrzebują żywności. To nieodpowiedzialne i odpychające podejście. Będą konsekwencje. To zatamowanie ruchu, tworzenie zagrożenia.
Były już zatrzymania. Minister Brudziński mówił o chuliganerii. Jest pani zdaniem w ogóle realny postulat, o którym mówi AgroUnia, żeby 51% produktów sprzedawanych w sklepach wielkopowierzchniowych było pochodzenia polskiego?
- To w ogóle przedziwne. Przypominam, że przez minione 30 lat największym problemem dla rolnictwa jest to, że wyprzedano instytucje zajmujące się obrotem produktami. Rolnicy są zdani na sytuację, że za 30 gorszy sprzedają jabłka, które w detalu kosztują 3 złote. Najważniejszą decyzją ministra Ardanowskiego jest odtworzenie handlu, który ma umożliwić sprzedawanie rolnikom z zyskiem swoich plonów.
Teraz Kraków. Jakie widzi pani szanse na porozumienie ze związkowcami z nauczycielskiej Solidarności, którzy od poniedziałku okupują siedzibę małopolskiego kuratorium? Wczoraj zapowiedzieli, że jeśli nie pojawi się u nich premier, lub upoważniona przez niego osoba, za tydzień rozpoczną ogólnopolski protest.
- Ja liczę na zdrowy rozsądek nauczycieli. To ludzie, którzy w szkole powinni uczyć młodych odpowiedzialności, rozwagi. Oni sami tymi cechami powinni się wykazać. Przypomnę, że od początku rządów PiS systematycznie podnosimy... Najpierw zostały zwaloryzowane płace nauczycieli. Od początku 2018 roku podnosimy płace. To wzrost o ponad 16%. Nauczyciele chcą drugie tyle. Mnie smuci to. Za rządów PO zmieniano ustawę oświatową, likwidowano małe szkoły, ubezwłasnowolniono kuratora. Nie było strajków nauczycieli. To im groziło zwolnieniami. Nie protestowali gdy PO zmieniało zakres nauczania przedmiotów. Wówczas radykalnie obcięto zakres nauczania historii. Protestował IPN, nauczyciele się nie odezwali. Dopiero potem jakieś przejawy skromnych protestów były. Chociaż ta zmiana radykalnie pozbawiała ich pracy. Nie protestowali, gdy PO wyprowadzała tylnymi drzwiami kartę nauczyciela. Wprowadzono przepis, że można na umowę śmieciową zatrudnić człowieka po studiach jako asystenta nauczyciela. To prowadziło do odejścia od karty nauczyciela. Wchodziło nowe pokolenie na umowach śmieciowych. Oni tak samo by mogli wykonywać pracę. Nikt się nie zająknął. My te szkodliwe zmiany cofnęliśmy. Podnosimy pensję i mamy protest. Protest Solidarności różni się tylko tym od ZNP, że to nie jest szantaż z blokowaniem egzaminów.
Jeszcze nie ma takiego szantażu.
- Tak. Mam cichą nadzieję, że ta grupa zawodowa wykaże się zdrowym rozsądkiem, przestanie szantażować i zacznie prowadzić rozmowy z osobami, które do nich wyciągają ręce. Minister Zalewska robi to nieustannie.
Nawet jakby doszło do porozumienia ze związkowcami z Solidarności, jest ciągle groźba strajku generalnego nauczycieli z ZNP 8 kwietnia w większości szkół w kraju.
- Niech się wtedy nauczyciele nie dziwią i nie biadają jak upada ich autorytet. Jeśli na szali stawiają karierę szkolną, życiową ich wychowanków, ludzi młodych to niech nie opowiadają, że mają na celu dobro młodych. Płace nauczycieli nie są tak niskie. Powiedzmy to jasno. Jestem z nauczycielskiego domu. W 70. latach pensum nauczycielskie to było 26 godzin. Teraz 18. Niech oni włączą zdrowy rozsądek.
Małopolskiemu kuratorium szefuje Barbara Nowak. To dobry kandydat na nową szefową MEN? Pytam w kontekście wypowiedzi wiceminister edukacji Marzeny Machałek z RMF. Wiceminister nie wykluczyła, że Barbara Nowak mogłaby zastąpić Annę Zalewska, jeśli ta wejdzie do Europarlamentu.
- Ja szanuję panią kurator Nowak. Ona ma dużą wiedzę, sama jest nauczycielem, ma doświadczenie w zarządzaniu oświatą. Ma zdrowy rozsądek i poczucie misji polskiej szkoły. Szkoła nie ma uciekać od wychowywania. To osoba, która ma wielkie doświadczenie. Ona by sobie poradziła.
Na koniec komentarz do ostatnich sondaży przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. One nie są jednoznaczne. Sondaż Kantar Millward Brown dla Gazety Wyborczej mówi, że Koalicja Europejska ma 35%, PiS 33%. Dziś Rzeczpospolita publikuje sondaż IBRiS, który mówi, że PiS w wyborach do PE otrzymałoby 40%, Koalicja Europejska 38%.
- Co to jest Koalicja Europejska? PO i zlepek drobnych partyjek. Dziwię się PSL. Ostatnie ruchy prezesa pokazują, że poziom wrzenia w strukturach jest wielki. Co to jest Koalicja Europejska? Głównie to PO. Grzegorz Schetyna tak poprowadzi swoją grę, że wejdą nominaci PO i jedna, dwie osoby z mniejszych ugrupowań. Każdy się rozejdzie po innej grupie w Parlamencie Europejskim. To śmieszne. Ludzie to dostrzegają. Nic dobrego z tego nie wyniknie.