Fot. Radio Kraków
20 Małopolan między innymi z powiatów krakowskiego, tatrzańskiego i podhalańskiego skarży do WSA decyzję o przesunięciu wejścia w życie zakazu stosowania pieców pozaklasowych. Z dzisiejszej perspektywy końca sezonu czy zmiana wydaje się pani poseł rzeczywiście uzasadniona? Przy łagodnej zimie i przede wszystkim miliardach do wykorzystania, które nadal czekają w programie Czyste Powietrze.
Myślę, że to jednak była rozsądna decyzja, ponieważ to, czy zima będzie łagodna, czy nie, trudno było wcześniej określać, a w wielu podhalańskich gminach są przygotowywane większe rozwiązania dotyczące pozyskania źródeł energii i w momencie, kiedy ktoś na przykład zdecyduje się założyć piec, wyda na to pieniądze, to już nie będzie miał pieniędzy na to, żeby na przykład partycypować w dołączeniu się do gazu czy w innych rozwiązaniach. Zdrowy rozsądek nakazywał, żeby jednak ten termin przesunąć. Inna sytuacja jest w samym Krakowie, gdzie jest ogromna koncentracja osadnictwa i gdzie trzeba było to robić szybko. Dokładnie wiem, jakie jest powietrze w Krakowie, studiowałam w Krakowie pięć lat, a w tej chwili przez Kraków jeżdżę. Inna nieco sytuacja jest w powiatach odległych od Krakowa. Kraków i okoliczne miejscowości jak najbardziej, bo to jest duże skupisko, natomiast nieco inaczej sytuacja wygląda dalej od Krakowa.
A czy zmiany w programie Czyste Powietrze, które weszły w życie na początku stycznia, dobrze przyjmowane i oceniane, dają nam już pewność, że termin przyszłoroczny nie będzie już przesuwany?
To jest ciągły proces, bo programów, które rząd Zjednoczonej Prawicy przygotował w kwestii ochrony powietrza - Czyste Powietrze, Ciepłe Mieszkanie, Mój Prąd, jest bardzo wiele. Każdemu, kto wykaże minimum inicjatywy, rząd pomaga. Najmocniej najuboższym, bo wśród nich jest wykluczenie energetyczne i z tym chcemy walczyć. Skala programu Czyste Powietrze to jest bardzo ważne rozwiązanie, niemające precedensu pomocy publicznej na te cele.
Niedawno pytaliśmy pełnomocnika programu Czyste Powietrze, który deklarował, że to są narzędzia, które powinny dać pewność, że uda się to wszystko przynajmniej w wymiarze wymiany pieców pozaklasowych zrealizować do 1 maja 2024 roku. Tyle że ta dyskusja odbywać się będzie w kontekście wyborów samorządowych. Czy to nie będzie przeszkodą?
Myślę, że nie będzie to przeszkodą, ponieważ jednak te zmiany postępują. Program Czyste Powietrze jest wdrażany od września 2018 roku, czyli pięć lat tego programu minie i tych narzędzi i pieniędzy jest coraz więcej. Program jest upraszczany. On i tak był stosunkowo prosty w porównaniu z wcześniejszymi programami, które oferował Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ten program jest cały czas konsekwentnie ułatwiany, upraszczany, tak żeby powodował minimum komplikacji formalnoprawnych, bo ma być poręczny do stosowania, żeby każdemu nawet mało doświadczonemu w korzystaniu z zewnętrznych pieniędzy, żeby każdemu przysłowiowemu Kowalskiemu było dobrze go wykorzystywać.
Tymczasem wczoraj w Nowym Targu minister rolnictwa spotkał się z lokalnymi hodowcami rolnikami. W jaki sposób zmieniają się dziś preferencje wyborcze na polskiej wsi po fuzji Agro Unii i Porozumienia i w obliczu spodziewanego połączenia i wspólnej listy PSL-u i Polski 2050?
Ja bym nie przykładała kontekstu politycznego. Polska wieś jest od lat reprezentowana przez Prawo i Sprawiedliwość. Jesteśmy z tego dumni, że jesteśmy partią, która reprezentuje polską wieś, ale myśmy wczoraj nie rozmawiali o kwestiach politycznych, tylko rozmawialiśmy o kwestiach gospodarczych - o nowych pieniądzach, które napływają do polskiej wsi. Przypominam, że budżet polityki rolnej to jest ponad 25 miliardów euro. Na pierwszy filar, czyli dopłatę idzie ponad 17 miliardów 300 milionów euro, a na drugi filar idzie prawie 8 miliardów, z tym że 3 miliardy 200 dokładamy z budżetu krajowego i jeszcze idzie 50 milionów euro na sektor pszczelarski. Kiedy w 2015 roku idąc do wyborów, obiecaliśmy, że jak będziemy rządzić, to polscy rolnicy będą mieli dopłaty na takim poziomie jak rolnicy Unii Europejskiej, wykonaliśmy to. W tej chwili dla gospodarstw poniżej 50 hektarów, a takich jest przytłaczająca większość rzędu 90%, to są gospodarstwa mniejsze, a w Małopolsce największe gospodarstwa są kilkunastohektarowe, a przeciętne są kilkuhektarowe, więc dla tych rolników dopłaty są nawet nieco wyższe, kiedy się uwzględni wszystkie nowe formy, przewidziane w polityce rolnej. Są tak zwane ekoschematy, różnego rodzaju działania, które rolnik może mieć dofinansowywane. Na przykład, jeżeli zrobi plan nawożenia z wapnowaniem, a to jest rzecz niezwykle prosta, to będzie miał dodatkowe pieniądze - 300 zł do hektara gospodarstwa. Można łączyć też te pieniądze z dbaniem o dobrostan zwierząt, a jeśli wracamy już do lokalnego kontekstu - w powiecie nowotarskim i tatrzańskim są głównie hodowcy, na naszej górskiej glebie nic nie urośnie. Właśnie na takie rozwiązania, które wspomogą hodowców, zwracaliśmy uwagę. Podobnie zresztą było w powiecie limanowskim, gdzieśmy się spotykali także wczoraj głównie z sadownikami, bo taka jest specyfika powiatu limanowskiego.
Jakie są oczekiwania hodowców i rolników z gmin podgórskich? O założeniach programowych dla polskiej wsi słyszymy, czyli o ustawie dotyczącej rolniczych emerytur, czy wyższych dopłat do paliwa dla producentów trzody, ale czego oczekują dzisiaj? Jakie są problemy hodowców i rolników gmin podgórskich?
Na przykład padła propozycja dopłat do paliwa również dla hodowców, bo tego dotychczas nie było. Minister skrzętnie zanotował i ta kwestia będzie, jestem przekonana, załatwiona, więc porozmawialiśmy o takich technikaliach, konkretnych sprawach, które dotyczą prowadzenia gospodarki rolnej w takim zakresie, jaka jest u nas w południowej Małopolsce. To było bardzo pouczające spotkanie, myślę dla obydwu stron, bo z jednej strony płatności jest wiele, ale z drugiej strony bolączką rolników jest to, że wielu nieformalnie dzierżawi tereny, chcą mieć więcej gruntu, na którym gospodarują, ale dopłaty to zgarnia właściciel. Rodzi to wiele problemów i konfliktów. Wczoraj też o tym rozmawialiśmy.
Jeszcze dwie sprawy. Wrócę najpierw do spraw związanych z polityką - jaka część elektoratu protestu przede wszystkim może by dziś być zagospodarowane przez AgroUnię? Jak państwo to oceniają?
Nie wydaje mi się, żeby to była wielka część elektoratu. Generalnie, chociażby takie kwestie, o których jeszcze nie wspomniałam, jak emerytury rolnicze, które w tym roku będą tak samo waloryzowane jak ZUS-owskie emerytury. Od 15 czerwca ubiegłego roku jest ustawa, na której rolnikom bardzo zależało, która pozwala przejść na emeryturę bez przekazywania gospodarstwa. Bardzo wielu rolników mnie o to pytało i te wszystkie kwestie są załatwione. No i to też myślę, jest powód, dla którego ten elektorat protestu nie będzie miał powodu odpływać od nas i myśleć o AgroUnii.
Za nami ferie dla wszystkich województw. Jak przedsiębiorcy w Pieninach i Tatrach oceniają ostatnie tygodnie?
Ruch był, przedsiębiorcy są umiarkowanie zadowoleni, chociaż w lutym była huśtawka pogodowa, jednego dnia spadło pół metra śniegu, a następnego dnia był deszcz i wszystko zniknęło. Myślę, że już pandemię szczęśliwie pokonaliśmy, wszyscy się uodpornili i nie będziemy mieli już do czynienia z takimi problemami, z jakimi zmagaliśmy się przez dwa ubiegłe lata.