Fot. ilustracyjne/pexels
Kto komu wchodzi w drogę?
Zdaniem Anny Maziuk, reporterki i propagatorki wiedzy o przyrodzie, to człowiek wchodzi w przestrzeń niedźwiedzia, nie odwrotnie. Zwierzęta często nie są zagrożeniem, a sytuacje bywają rozdmuchane medialnie. Nawiązuje w ten sposób do ostatnich doniesieniach o niedźwiedzicy, która pojawia się w tatrzańskich Kuźnicach.
„W Tatrzańskim Parku Narodowym niedźwiedzie są bardzo dobrze monitorowane. W Kuźnicach natomiast została wezwana policja, bo dziennikarz zobaczył niedźwiedzicę. Zwierzę było na granicy parku, pożywiała się trawką, w oddaleniu od turystów. (…) Niedźwiedzie w Tatrach stale przebywają tuż przy szlakach. Czasami dosłownie parę metrów. Różnica zwykła jest taka, że są niezauważane przez ludzi” – zwraca uwagę gość Radia Kraków.
Dlaczego niedźwiedzie pojawiają się blisko siedlisk ludzi?
Powód jest prosty. To: dostęp do łatwego pożywienia – niezabezpieczone odpady, śmietniki, resztki jedzenia. Anna Maziuk twierdzi, że dopóki nie nauczymy się właściwego gospodarowania śmieciami, dzikie zwierzęta będą podchodziły do naszych domów. Jej zdaniem, problem dotyczy tak naprawdę całej Polski i, o ile w przypadku terenów nizinnych – nasze domostwa może odwiedzić lis czy dzik, to już w południowej części kraju tym gościem może być też niedźwiedź. W opinii propagatorki przyrody, w przypadku tragicznych zdarzeń w Bieszczadach, w Olchowcu, gdzie niedźwiedzica zabiła stado kóz, również zawinił… człowiek.
Anna Maziuk tłumaczy:
We wspomnianym Olchowcu w koło śmietników leżało mnóstwo śmieci. I niedźwiedzie codziennie, noc w noc, przychodziły tam i się pożywiały. I bardzo możliwe, że ta konkretna niedźwiedzica, która dzisiaj powoduje problemy również w innych wioskach, właśnie tam wyrosła na tych śmieciach. To znaczy nauczyła się, że człowiek to łatwe źródło pożywienia
Krytyka odstrzału niedźwiedzi
Po wydarzeniach w Bieszczadach i na Słowacji znów pojawiają się apele o odstrzał niedźwiedzia. Nasi słowaccy sąsiedzi zdecydowali się na to już wcześniej. Zdaniem gościa Radia Kraków, ewentualny odstrzał jest nieskuteczny i niebezpieczny – może tylko pogorszyć sytuację. Po pierwsze, nie wyeleminuje problemu, jeśli niedźwiedzie wciąż będą miały źródło pożywienia w pobliżu siedlisk człowieka. Po drugie, przestraszone lub zranione zwierzęta, mogą być jeszcze bardziej agresywne.
Jeśli spotkamy takiego niedźwiedzia, to dopiero będzie dla nas ryzykowne – uważa Anna Maziuk.
Jakie są rozwiązania alternatywne?
Autorka książki „Niedźwiedź szuka domu” podkreśla, że zamiast podejmować decyzje o odstrzale, najpierw warto rozważyć trzy kroki: poprawę gospodarki odpadami w terenach górskich, montowanie zabezpieczonych pojemników i pastuchów elektrycznych, a także wprowadzenie planu ochrony niedźwiedzia oraz grup interwencyjnych monitorujących sytuację.
Zachowania niedźwiedzi badane byłyby przez dwie grupy, pozostające w stałym kontakcie – doradcza i interwencyjna. Pierwszą stanowiłby zespół przyrodników, drugą – grupa osób, które „mają pozwolenie na użycie broni gładkolufowej, ale z użyciem pocisków niepenetrujących”.
Niedźwiedziowi, który podchodzi blisko domostw, założono by obrożę, by monitorować jego poczynania i móc szybko się zjawiać w miejscu, gdzie on się zbliża. Z takiej broni strzela się do zwierzęcia pociskiem gumowym. To jest bolesne, więc zwierzę ucieka. Duże prawdopodobieństwo jest takie, że przestanie on się tam zjawiać, bo będzie mu to zbyt nieopłacalne, nieprzyjemne. (…) Ale przede wszystkim ta grupa miałaby monitorować, być na miejscu, rozmawiać z ludźmi, sprawdzać co jest powodem wizyt zwierzęcia. Bo zawsze jest powód
– tłumaczyła na antenie Radia Kraków Anna Maziuk.