O pamięci, małej wiosce na Zamojszczyźnie, wojennym dramacie i rodzinnych traumach w rozmowie z Anną Janko, autorką książki "Mała zagłada" (WL)
"Do opowiedzenia tej historii zbierałam się pięćdziesiąt lat" - mówi Anna Janko w wywiadzie dla Radia Kraków. Od dziecka wiedziała, co spotkało jej mamę. Historia była oczywiście dawkowana, ale to, że mama straciła najbliższą rodzinę, w tym rodziców, w czasie pacyfikacji małej zamojskiej wioski, Anna Janko wiedziała od zawsze. "Mama była sierotką, dla dziecka mówi autorka. Nigdy razem nie pojechały do Soch, gdzie 1 czerwca 1943 roku Niemcy wystrzelali mieszkańców, spalili domy, zmietli z powierzchni ziemi poprzez bombardowanie z samolotów całą wieś. Ocalało tylko kilka osób, wśród nich Teresa Ferenc, matka Anny Janko. Miała wtedy dziewięć lat i nagle z dziecka stała się dorosłą kobietą, która na dodatek musiała zająć się dwójką młodszego rodzeństwa. "Nie zatrzymaliśmy się przy tacie, nie umiałam tam przystanąć, musiałam iść, krok za krokiem, i to był taki sam mus jak wtedy, gdy się człowiek nie może z miejsca ruszyć, bo jest jak skamieniały. W tym skamienieniu szłam z dziećmi i w głowie miałam jedno zdanie: jesteśmy sierotami".
Do Soch Anna Janko pojechała po latach, kiedy dojrzała do myśli zbadania tej tragedii, poszukania ostatnich świadków, dotknięcia ziemi, z której korzenie jej rodziny zostały tak okrutnie wyrwane. Znalazła krewną, również ocaloną, sąsiadów, którzy wrócili na swoje miejsce, pokochała piękne miejsce i jak mówi w rozmowie z Radiem Kraków powoli rodzi się w niej myśl o powrocie.
Ale najpierw napisała książkę. Opowieść pełną bólu, łez, dramatów nie do ogarnięcia. Historię, której nie da się czytać bez robienia pauz, przerw na oddech. Straszne sceny opisuje dosłownie, nie zostawiając marginesu na domysł, niedopowiedzeń czy powietrza. Jak mówi, drugie pokolenie jest winne to swoim rodzicom. Najpierw bywało, że nie chciało słuchać, wychowywane w wojennych opowieściach, teraz jest ostatni moment na zmierzenie się z historią własnych rodzin.
"Pamięć jest rzeczą najważniejszą" - mówi Anna Janko w rozmowie z Radiem Kraków". "Budujemy się z tego co pamiętamy i z tego co przetwarzamy we własnej pamięci. Pamięć jest niezwykle dynamiczna i my sami zmieniamy ją, dojrzewamy i dojrzewa nasza przeszłość. Dlatego tak długo musiałam czekać na napisanie książki o Sochach. Nie byłam gotowa do przerobienia swojej pamięci, nie dojrzałam do własnej wiedzy o Sochach. Teraz już wiem czym jest moje wspomnienie opowieści mojej mamy."
Obszerne fragmenty książki Anny Janko "Mała zagłada" przedstawimy w Nocnych Delikatesach 17 stycznia. Czyta Iwona Bielska.
Gościem Koła Kultury będzie Łukasz Orbitowski ze swoją zaskakująca książką pt. "Zapiski nosorożca" (SQN).
Łukasz Orbitowski zaskakuje swoich czytelników i wydaje książkę napisana po podróży do Afryki. Sam ma problem z określeniem jej gatunku. Już we wstępie zaznacza, że nie ma zamiaru aspirować do grona reporterów - podróżników. "Nazywając siebie reporterem czy podróżnikiem obraziłbym zacnych reporterów i podróżników". Nikczemnych również".
Pytany o to, kiedy narodziła się jego opowieść o RPA ma problem z odpowiedzią. Uważa, że była w nim w drodze cały czas, do pisania zabrał się po powrocie, korzystając z notatek, które regularnie prowadził. Chciał, żeby to były bardzo osobiste spostrzeżenia, refleksje, opisy, ale nie poradnik dla potencjalnych naśladowców. Opowiada, że na nic nie przydały mu się setki rad, które zbierał przed podróżą, a misternie skonstruowany plan w ogóle się nie przydał.
Jaka jest Afryka opisana przez Orbitowskiego? Przede wszystkim pełna spotkań z ludźmi, innymi będącymi tak jak on w drodze, i przede wszystkim tymi , którzy tam żyją. I znowu Orbitowski nie próbuje nawet rozstrząsać ani analizować ch sytuacji. "To za krótko" szczerze podsumowuje swoje kontakty, To co pozostanie w jego pamięci na zawsze to niepojęte kontrasty, których był świadkiem w czasie całej wyprawy. Od luksusowych restauracji z wykwintnymi kartami dań, ośrodków wypoczynkowych na najwyższym światowym poziomie, po sklecone z blachy czy gliny chatki i tabuny głodnych dzieci dotykających maski samochodu. "To coś nie do ogarnięcia, a komentowanie tego byłoby banałem" - mówi Orbitowski w wywiadzie dla Radia Kraków.
Orbitowski nie byłby jednak sobą, gdyby nie pozwolił popracować swojej wyobraźni. W każdy etap podróży wplata afrykańskie legendy. Niesamowite, egzotyczne, tętniące życiem historie, które jak sam przyznaje, są często jego autorską wersją . Musiał dokonać gigantycznej selekcji, bo jak mówi najczęstszymi motywami tych opowieści są głód i susza, co sprawia, że są do siebie bardzo podobne. W tych, które wybrał, są dzikie tereny, lwy i krokodyle, dzielni młodzieńcy, duchy i olbrzymy. Ta wędrówka Orbitowskiego przez afrykański świat magii jest co najmniej równie ciekawa jak jego turystyczna wyprawa.
W programie zaproponuję też wyprawe do Rumunii i Mołdawii, dzieki książce Bogdana Lufta "Rumun goni za happy endem" (Czarne). Autor opowie w programie o swojej fascynacji zawodowej i prywatnej oboma krajami i zapewni nam dużą dawkę geograficznej i historycznej wiedzy.
W programie również rozmowa Anny Łoś z PawłemF. Nowakowskim, autorem książki "Maryja. Biografia Matki Bożej. Historyczne fakty, nieznane wydarzenia, wiarygodne źródła" (Znak).