"Ludowcy mają w tej sprawie wątpliwości, w klubie nie będzie dyscypliny, każdy zagłosuje zgodnie z własnym sumieniem" - mówił poseł Sztorc w porannej rozmowie Radia Kraków. Jak przyznał, jemu najbliżej do projektu rządowego.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PSL, Andrzejem Sztorcem.

Dzisiaj w Sejmie będzie dyskusja ws. in vitro. Mamy 5 projektów: rządowy i cztery poselskie. PSL poprze projekt rządowy?

- Nie ma jeszcze decyzji co do poparcia. Wysłuchamy debaty. Te 5 projektów różni się nieznacznie, ale są wątpliwości. Wczorajsza dyskusja na klubie nie skończyła się decyzją. Nie ma dyscypliny, jest dowolność.

 

Rządowy projekt to in vitro dla par i związków nieformalnych, które z bezpłodnością walczą co najmniej rok. Do tego zakaz niszczenia zarodków. To dla ludowców zbyt wiele?

- Jest wiele wątpliwości. Jest jeden punkt: uporządkowanie sytuacji, która od lat była wolną amerykanką. Do nas to przemawia, ale decyzja będzie po debacie.

 

Politycy prawicy mówią, że projekt rządowy to ukłon w stronę lewicy. Pan to tak odbiera?

- Nie, ale chcemy wysłuchać argumentów wszystkich stron. Po zastanowieniu podejmiemy decyzję.

 

Czyli każdy z ludowców zagłosuje zgodnie z własnym sumieniem?

- Tak. Tak zawsze było w podobnych sprawach.

 

Panu jest bliżej do projektu rządowego? Jest też projekt PiS, czyli zakaz stosowania tej metody.

- Jeśli podejmę decyzję na tak, to najbliżej mi jest do projektu rządowego. Nie wiem jednak jak się stanie. Posłucham debaty, porozmawiam i podejmę decyzję.

 

W klubie jest więcej głosów za rządowym projektem czy tym konserwatywnym?

- Więcej zrozumienia jest do projektu rządowego.

 

Jak sprawa in vitro może wpłynąć na kampanię prezydencką? Może w ogóle wpłynąć?

- Wszystko co teraz jest w Sejmie wpłynie w jakiś sposób. Kandydaci używają różnych argumentów. One się przewijają w mediach. Będzie to mieć wpływ.

 

Notowania Adama Jarubasa dalej są marne. Na II turę nie ma co liczyć. Może lepiej zrezygnować?

- Na razie się nie rozpatruje wersji rezygnacji. Rozmawiamy o różnych zachowaniach. Na razie wspieramy Adama Jarubasa i sądzimy, że wynik nie będzie zły. To kwestia przebicia się w mediach. Na razie nie rezygnujemy.

 

Przedstawiciele PiS mówią, że Jarubas przed wyborami ma zrezygnować i wskazać na Bronisława Komorowskiego. Co pan na to?

- Ja nie słyszałem, żeby coś takiego miało się stać. Jestem tym zaskoczony. Ja dobrze znam Adama Jarubasa i jestem przekonany, że to dobry kandydat. On ma wielką wiedzę o samorządach. Jest szanowany. Robię mu kampanię, mam jeszcze nowe pomysły, żeby go wspomóc. Zobaczymy jak się to zakończy.

 

Wczoraj 40 samorządów z Małopolski podpisało umowę ws. dotacji na walkę ze smogiem. Małopolska chce do 2020 roku przeznaczyć na ten cel około 420 milionów euro. Przedstawiciele Polskiego Alarmu Smogowego piszą do NIK, żeby ta skontrolowała ministerstwo gospodarki. Chodzi o to, żeby ministerstwo wprowadziło normy dla węgla. Wesprze pan działania samorządowców i działaczy antysmogowych?

- Problem jest znany. Jak to się będzie rozkręcać to wysłucham. Są dyskusje na temat smogu. One były dla mnie nieco niezrozumiałe. Nie przekonują mnie ograniczenia w możliwości spalania drewna. Nie wyobrażam sobie kominków bez drzewa. Węgiel trzeba wyeliminować i to jest możliwe.

 

To leży w gestii ministerstwa gospodarki. Jego szefem jest Janusz Piechociński z PSL. Może trzeba wesprzeć u wicepremiera działania małopolskich samorządowców?

- Na pewno będę rozmawiał o poglądzie prezesa Piechocińskiego. Myślę, że on poważnie do tego podejdzie.

 

Według pana powinny obowiązywać normy jakościowe dla węgla?

- Tak. W minionym roku był import kiepskiego węgla z Rosji. Trzeba to wyeliminować.

 

Dzisiaj mamy uroczystości związane z 75. rocznicą zbrodni katyńskiej a jutro rocznicę katastrofy w Smoleńsku. W ubiegłej kadencji wszedł pan do Sejmu, jak w katastrofie zginął poseł Woda. Jak pan przyjmuje obecne rewelacje związane ze stenogramami?

- Te emocje, które temu towarzyszą, wypowiedzi członków rodzin, komplikują sprawę. Rozumiem, że ciężko jest przyjąć informacje dotyczące najbliższych, ale trzeba do tego podejść spokojnie. Do tej pory myślałem, że polityka w małym zakresie uczestniczy w ocenie tego, co się stało. Jednak jak wczoraj główny manipulant nie odezwał się słowem to mnie to przekonało.

 

O kim pan mówi?

- Poseł Macierewicz to napędzał. Chodzi o politykę.

 

Wczoraj Małgorzata Wassermann apelowała o międzynarodowe śledztwo. Jaka jest pana opinia? Sprawa wymaga wyjaśnień?

- Kto by to śledztwo miał prowadzić? Niemcy, Francuzi, Amerykanie? Trzeba przeprowadzić to do końca. Będą różne rewelacje, ale chodzi o prawdę. Musimy wiedzieć, ale nie chodzi o ocenę. Ja jestem przekonany, że nie było zamachu. Gdyby były symptomy, że Rosja miała w tym udział to bym nie milczał. Tak jednak nie było.