Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Andrzejem Surdejem, szefem katedry studiów europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego.

 

Wspólna waluta to wyłącznie decyzja polityczna a nie ekonomiczna? Tak mówił dzisiaj w Radiu Kraków senator Sepioł.

- Nie będziemy się zajmować słowami senatora Sepioła. To decyzja gremiów politycznych, ale czy mamy na myśli wyłącznie cele polityczne? Czy są silne argumenty ekonomiczne i przy okazji skutki polityczne? Sądzę, że senator miał na myśli przewagę argumentów politycznych i sceptycyzm co do wyłącznie pozytywnych aspektów przystąpienia do strefy euro.

 

Wiemy, że takie deklaracje już padały. W 2008 roku konkretną datę podał premier Tusk. Dzisiaj są przesłanki ekonomiczne, żeby podać konkretną datę?

- Myślę, że nic takiego się nie zdarzyło, co by wskazywało na ten moment. Może się za tym kryć taktyka rządu. Finanse publiczne to delikatny wymiar. Z tych pieniędzy finansowane są podstawowe funkcje państwa jak edukacja, obrona i inne. One muszą być pod kontrolą. Jak będzie wisieć nad nami deficyt ZUS to co roku będziemy stawać przed tym problemem. Sądzę, że dla rządu ogłoszenie perspektywy przystąpienia do strefy euro, będzie dawało możliwość dyscyplinowania roszczeń innych grup, pod hasłem: ”Unia tego od nas wymaga”. Są obawy, że złoty będzie zyskiwał na wartości. To dobra wiadomość dla tych co jadą na wczasy, ale gorsza dla tych, którzy myślą o swoim przedsiębiorstwie. Musimy budować od podstaw. To jest ułatwione jak złoty jest słabszy.

 

Jak dyskusje wokół wspólnej waluty powinny wyglądać dzisiaj? Europa się zmienia.Są separatyzmy – to ma znaczenie? Geopolityka też wygląda inaczej. Grupa Wyszehradzka jest podzielona. Słowacy mają euro i prowadzą inna politykę względem wschodu.

- Już pan wskazał jak nieznośna jest lekkość terminu „integracja”. To znaczy centralizacja? Ona doprowadza do sprzeciwów tych, którzy w ujednoliconych pomysłach nie znajdują czegoś co im odpowiada. To rodzi presję dezintegracyjną. To pytanie, które trzeba zadać wszystkim entuzjastom. Czy nie przekroczyliśmy optimum integracji? To grozi reakcją odmienną. Będą sprzeciwy. Teraz wiemy więcej niż 8 lat temu. Ci, którzy zaczynali jako entuzjaści euro, zaczęli odkrywać to co można było znaleźć już kilka lat temu. Do strefy euro pasują kraje, które maja silne przedsiębiorstwa. Niezależnie od siły euro, były one w stanie sprzedawać swoje produkty na świecie. Inne kraje popadły w kłopoty. Przedsiębiorstwa były likwidowane. Pytanie czy my mamy takie przedsiębiorstwa?

 

Mamy?

- Nie. Mamy jednak elastyczne rynki pracy. Mamy dużo samozatrudnionych. To elastyczna forma i w przypadku kryzysu można obniżyć płace. Nie ma związków zawodowych. Można skrócić czas pracy. My się tak będziemy ratować przed kryzysem. Własna waluta też ma zalety. Kraj z własną walutą nie zbankrutuje. Może się uciec do inflacyjnego finansowania swojego długu. Ja tego nie zalecam, ale to jest argument. Łatwiej jest wejść do strefy euro a wyjście jest niemożliwe. Małe kraje typu Łotwa, nawet będąc poza strefą euro są przyspawane. Polska jest wystarczająco duża, żeby mieć własną walutę, ale jeśli taka decyzja zapadnie to z pewnymi trudnościami, ale sobie poradzimy. Ja bym zalecał ostrożność. Nie widzę też zalet politycznych. Jak ktoś to podpowiada premier Kopacz to czyni błąd.

 

Mówi pan, że dzisiaj nie pasujemy, ale może będziemy pasować w 2020 roku? Wtedy zgodnie z nowym rozdaniem pieniędzy zmieni się konkurencyjność także naszej gospodarki?

- Można zapowiedzieć rok 2030 albo 2050. To jest taktyka pewnych ministrów. Te programy są zapowiadane a nie są realizowane. One brzmią dobrze na papierze.

 

Z tego co pan mówi to raczej jest pan przeciwko zbyt szybkiemu przystąpieniu do strefy euro?

- Ja przedstawiłem argumentację w oparciu o ekonomię. Nie jestem decydentem.

 

Są argumenty za?

- W tej chwili jest więcej argumentów przeciwko. Te, które były za, jak obniżenie ceny długu i tańsze kredyty, zniknęły a nowych nie ma. Jest niepewność a własna waluta zapewnia pewne bezpieczeństwo.

 

Myśli pan, że jutro padną jakiekolwiek słowa w tej sprawie z ust pani premier?

- Zastanawia mnie jakie zapowiedzi padną. Rząd ma wiele do zrobienia, ale to są mało spektakularne rzeczy. Jak szukają czegoś wielkiego to niech zapowiadają.