Nie 12, a 10 osób w zaprzęgach, bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące podkuwania koni oraz koniec z wydawaniem nowych pozwoleń na przewożenie turystów do Morskiego Oka. Posłanka Daria Gosek – Popiołek stwierdziła, że te porozumienia są na korzyść górali. Czy pan również ma takie odczucia?
Nie jest tak, że każda ze stron wyszła z tych rozmów usatysfakcjonowana, bo oczekiwania były skrajne. Jedna strona krzyczała o zakończeniu tego transportu, druga podnosiła swoje racje, więc musieliśmy ten złoty środek jakiś znaleźć. Myślę, że to spotkanie uspokoi pewne nastroje, ponieważ w ostatnim czasie i my jako mieszkańcy, jako górale, jako samorządy odbieraliśmy wiele ataków, wiele niesłusznych opinii o tym, że prowadzimy transport kosztem tych koni, że te parametry są źle prowadzone, dlatego ta deklaracja o zmniejszeniu liczby pasażerów od 1 czerwca o dwie osoby i dwójkę dzieci troszkę uspokoi tę sytuację, aczkolwiek to nie jest podparte badaniami, na te rzeczy jesteśmy dalej umówieni. Troszeczkę korekty regulaminie, wydłużenie okresu odpoczynku tych koni. Myślę, że to posłuży temu, że i konie będą troszeczkę lżej traktowane, ale też i opinia publiczna będzie uspokojona, że tutaj dokonało się coś dobrego dzisiaj.
Postój koni ma być wydłużony z 20 minut do godziny, być może te konie rzeczywiście były przeciążone i z tego też wynikały te nieprzyjemne sytuacje, jakie miały miejsce choćby podczas długiego weekendu majowego?
To nie do końca tak, bo badania tych koni, które są przeprowadzane i one są bardzo wszechstronne nie pokazały, że są przemęczane, natomiast jest to taki gest dobrej woli i uspokojenia, żeby ludzie byli naprawdę przekonani, że ten komfort ich pracy jeszcze został poprawiony.
Często górale mówili o tym produkcie turystycznym, jakim jest wożenie turystów nad Morskie Oko, a tutaj aktywiści mówią, że niestety ten produkt turystyczny nie odpowiada potrzebom XXI wieku jakby pan skomentował ich opinię w tej sprawie?
Nie możemy patrzeć na to tak jednostronnie. Ten transport jest elementem całego naszego życia, które jest również troszkę wyjątkowe w skali kraju czy świata, ponieważ mamy tutaj do czynienia z jeszcze żywą kulturą góralską, regionalną, a te konie są elementem tej całej kultury. Trzeba wiedzieć, że nasze uroczystości odbywają się właśnie z tymi końmi, że są różne atrakcje, kuligi i to wszystko wokół tych koni. Poza tym są gospodarstwa rolne, które jeszcze istnieją dzięki temu, że są konie, dlatego wiemy, że jeżeli te konie przestałyby pracować, jeździć do Morskiego Oka i w inne miejsca, to większości by nie było, tak że ta ochrona koni musi też mieć granice, żeby nie skończyło się tak, że przez ograniczenie takich możliwości po prostu pozbędziemy się ich z naszego górskiego krajobrazu.
Ponad milion złotych odprowadzają fiakrzy do Tatrzańskiego Parku Narodowego, a także między innymi do Starostwa Powiatowego i tutaj stowarzyszenia sprzeciwiające się konnym zaprzęgom jeżdżącym nad Morskie Oko mówią, że to jest po prostu bardzo dobry biznes i dlatego górale nie chcą zrezygnować z tej formy przejazdu do Morskiego Oka.
To jest trochę pieniędzy, jeżeli mówi się o kwocie - na przykład ta, która trafia do starostwa tatrzańskiego – wiemy, że do utrzymania jest cała droga. Remonty kosztują nie tysiące, a miliony także to jest jakby symboliczna sprawa w stosunku do tego, że musimy tę drogę utrzymać w dobrej kondycji.
Czy widzi pan taką możliwość, że do Morskiego Oka będą jeździć zarówno busy jak i konie?
Nie, dlatego że dzisiaj kiedy jest jeden transport, do tego są samochody obsługowe, bo czy TOPR, czy obsługa służb parku musi jakoś się przemieścić, a w sezonie jest tam naprawdę bardzo dużo ludzi takie dwa równolegle transporty byłyby bardzo niebezpieczne dla tych turystów.