- A
- A
- A
Andrzej Piasecki: "Nie można rządzić anachronicznie"
Obojętnie czy są wybory czy nie to przykład takiej masowej akcji pokazuje, że to wyzwanie cywilizacji - mówił w rozmie z Jackiem Bańką Andrzej Piasecki.Zapis rozmowy Jacka Bańki z Andrzejem Piaseckim z Katedry Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Pedagogicznego:
Lublin, Rzeszów i Kraków to miasta, które nie będą wprowadzały budżetu obywatelskiego w przyszłym roku. Jesteśmy w doborowym towarzystwie?
- To nie pierwszy taki przypadek. Na zjazd Związku Miast Polski w czasie konstytucji 3 maja Kraków też nie pojechał. Może to zły przykład. Wtedy chodziło o demonstrację dystansu wobec projektu warszawskiego. Teraz pewnie to kwestia dopracowania pewnych mechanizmów. Jak Kraków budżet partycypacyjny zaproponuje to wszyscy zobaczą.
Budżet był testowany w dzielnicach. Może te testy wypadły na tyle słabo, że nie było sensu go wprowadzać na większą skalę?
- Mechanizm jest wskazany, tak uważam. Nie wiem jakie są sygnały z dzielnic, ale tak to powinno być robione. To kwestia decyzji politycznej, nie finansowa. Pytanie jak chcemy to potraktować jako element w procesie tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. O to w sumie chodzi a nie o te drobne sumy kontekście całego budżetu.
To może mógłby być element kampanii wyborczej? W przyszłym roku są wybory samorządowe. Okazuje się, że budżet obywatelski nie będzie tematem dyskutowanym podczas kampanii.
- Rozdzielmy dwie sprawy. Pierwsza to kwestia finansowa. Wszyscy się zgadzają, że to małe kwoty. Druga, czy chcemy wciągać ludzi do partycypacji. Drugie pytanie jest ważniejsze. Kiedyś słyszałem z ust jednego z prezydentów miast, że radnych mogłoby być mniej. W ogóle mogłoby ich nie być, wtedy by się dobrze rządziło. Tak nie możemy myśleć. Obojętnie czy to będą wybory, czy nie. Przykład takiej masowej akcji pokazuje, że to wyzwanie cywilizacyjne. Nie można rządzić anachronicznie, bez uczestnictwa.
Prezydent Krakowa nie nadąża za XXI wiekiem? Nie ufa może mieszkańcom miasta?
- Prezydent, który rządzi od 10 lat może mieć problem ze stagnacją czy skostnieniem pewnych mechanizmów. Jednak na tym polega umiejętność przywódcy, żeby rozpoznawać nowe trendy. Wiele zależy nie tylko od prezydenta ale od grupy inicjatywnej, która widzi w tym szansę.
Wiceprzewodnicząca Rady Miasta mówi, że gdyby obowiązywała kadencyjność władz samorządowych to następcy widzieliby wagę budżetu partycypacyjnego.
- To pewnie jest rozwiązanie. Cała Polska stoi teraz przed problemem, że przyszłoroczne wybory są bardzo przewidywalne. 70-80% obecnie urzędujących zostanie na swoim stanowisku. Czekam nawet na taki przykład, ze następcą odchodzącego prezydenta czy wójta będzie jego syn. Cóż ta demokracja. Na pewnych stanowiskach mamy utrzymywanie władzy za wszelką cenę i przekazywanie jej.
To pesymistyczna konkluzja.
- To wskazanie niebezpieczeństwa. Po to jest partycypacja, żeby ludzie mogli wybrać.
Gdyby budżet partycypacyjny obowiązywał w Krakowie to pan wziąłby udział w podziale pieniędzy?
- Tak, mam nawet kilka pomysłów. Zdaję sobie jednak sprawę, że moje środowisko to kilka procent osób nadpobudliwych publicznie, więc lepiej, żeby głos zabrały osoby, które się tym nie interesują. To ma być klasa średnia, którą powinniśmy rozbudowywać. A ona już jest, są nią ci nowi mieszczanie.
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
08:02
Turyści utrudniali akcję ratownikom TOPR. Bezmyślność czy brak wiedzy?
-
07:42
Diecezja Tarnowska pomaga dzieciom ze Strefy Gazy
-
07:24
Wilki znowu przestraszyły mieszkańców powiatu tarnowskiego. Będzie dodatkowy odstrzał?
-
07:11
Brakuje mebli i drobnego sprzętu medycznego. Hospicjum w Stróżach prosi o pomoc
-
06:53
Skąd w Małopolsce wział się zespół cmentarzy zachodniogalicyjskich?
-
06:36
Oświęcim: policja zatrzymała 38-latka, który znęcał się nad córkami
-
06:19
W środę będzie zimno. W górach może spaść śnieg i deszcz ze śniegiem
-
06:07
Kamienica nie chce, Szczawie pomoże więc Ropa
-
06:01
Aktualności komunikacyjne Radia Kraków 13.11
-
22:30
Janusz Majewski kręcił tam sceny do filmu „Miłość w przejściu podziemnym”, a bibliofile polują na „białe kruki”. Przypadek Stefana Kamińskiego.