Zapis rozmowy Jacka Bańki z zastępcą prezydenta Krakowa, Andrzejem Kuligiem.
Jest porozumienie z operatorami hulajnóg. Kiedy nowe zasady zaczną obowiązywać? Póki co jest bez zmian.
- Mamy mieszane uczucia. Pojawiło się kilkanaście nowych miejsc, gdzie można parkować hulajnogi. To widać. W nowych miejscach są one parkowane. Druga sprawa to fakt, że hulajnogi mogą być parkowane w innych miejscach, ale są zasady. Rzadko ktoś przestrzega zasady, żeby ją parkować od wewnętrznej strony chodnika. Niedopuszczalne są sytuacje, jak rzucenie hulajnogi na chodniku, żeby osoba niepełnosprawna się potknęła. Tak samo rzucanie na trawnik, wieszanie na drzewach, wrzucanie do krzaków i wody. Zależy nam, żeby operatorzy wzięli na siebie ciężar usuwania tego. To już ma miejsce. Jest fundusz stworzony przez nich. Będzie on dofinansowywany, w zależności od tego, ile hulajnóg będzie usuwanych. Każde usunięcie to będą środki pobierane z tego funduszu. Dziękuję za informację. W tym tygodniu będzie upubliczniony telefon dla mieszkańców. Będzie można zgłaszać takie sytuacje. Zależy nam na ucywilizowaniu tego. To niepopularne co powiem, ale dotyczy to pewnej części użytkowników hulajnóg. Problem by nie istniał, jakby oni nie korzystali z nich w sposób niewłaściwy.
13 tysięcy złotych za korzystanie przez operatorów z przestrzeni miejskiej...
- Nie. 13 tysięcy to fundusz początkowy na zbieranie hulajnóg i odwożenie ich. Wynajem powierzchni to stawki rynkowe. Za każde miejsce do parkowania hulajnóg płacą użytkownicy.
Jakie to są stawki?
- To około 20-30 zł za metr kwadratowy. Zależy też od strefy. W różnych częściach miasta są różne ceny.
Na operatora ile to jest?
- Zastrzelił mnie pan. Myślę, że to kilkanaście tysięcy złotych.
4000 hulajnóg ma być na terenie objętym II obwodnicą Krakowa. Jeśli będą nowi operatorzy, będzie ich więcej, czy nowych operatorów nie będzie w tej części miasta?
- Na razie wszyscy operatorzy są objęci porozumieniem. Jak kolejny będzie chciał wejść, wjedzie do porozumienia na tych samych zasadach.
Liczba się zwiększy?
- Na razie nikt nie chce się zgłosić.
Rowery Lajk Bajk na wynajem długoterminowy mają się pojawić prawdopodobnie we wrześniu. To ma sens?
- Dlaczego jesienią? Mało kto wie, że gmina - w związku z obecnymi przepisami - rozlicza się łącznie z podatku VAT. Każda usługa jest owatowana. Musimy mieć stanowisko Izby Skarbowej ws. wysokości VAT. Przyjmowanie innego VAT przez nas mogłoby się zakończyć fatalnymi konsekwencjami dla miasta. Musimy czekać na stanowisko Izby Skarbowej. Ono powinno być w połowie sierpnia. Wtedy od 1 września uruchamiamy Lajk Bajk. Jak wszyscy widzimy, użytkownicy rowerów korzystają z nich cały rok. Wrzesień, październik, listopad do miesiące korzystania z rowerów. Zimą jest tego nieco mniej. Nie chcemy czekać do przyszłego roku. Trzeba to zrobić zaraz po stanowisku Izby Skarbowej.
Mimo że to wynajem długoterminowy?
- Tak.
Budowa parkingu na Zakrzówku dla 45 pojazdów ma sens? Nie wygeneruje to dodatkowego ruchu?
- Ja jestem przeciwny temu osobiście. W okolicy mieszkają ludzie, chyba nie chcą takiego parkingu. Zakrzówek to nie jest koniec świata. Jak byłem młody, był to koniec Krakowa, ale nie dziś. To dobrze skomunikowane miejsce. Widać pielgrzymki mieszkańców, którzy z tramwaju tam docierają. Nie wszędzie trzeba wjechać samochodem.
Planów ten pana sceptycyzm nie zmieni?
- Przed nami jest ucywilizowanie ulicy Norymberskiej. Potrzebny jest chodnik, miejsca do parkowania. Jest problem, bo tam jest jednostka wojskowa. To jest zawsze trudne. Trzeba to jednak zrobić. Nie można czekać. Wiele inwestycji jest za nami. Trzeba się zająć takimi ulicami, które czekają od lat na uporządkowanie.
Ile drzew zostało już wyciętych w związku z budową tramwaju do Mistrzejowic?
- Na pewno kilkaset. Wykonawca liczy. Drzewa ma oznakowane. Ze zgrozą powiem, że niektórzy na złość wykonawcy i mieszkańcom oznaczają drzewa, które nie są do wycinki. Zawsze jest rano sprawdzenie, czy drzewa oznaczone faktycznie są do wycięcia.
960 to obowiązująca liczba, czy to się zmienia?
- 952, 958. To mniej więcej ta sama wielkość. Każde drzewo jest ważne, ale zawsze wycinka w mieście jest bolesna. Nie robimy tego, żeby zabetonować, ale musimy zainstalować sieci. Będziemy nasadzać drzewa i krzewy. Ja należę do osób, które są zwolennikami nasadzeń w mieście. Wycinki to nie jest fanaberia. To bolesne dla mieszkańców, ale dzięki temu kilkadziesiąt tysięcy osób skorzysta z tramwaju. To ekologiczny transport, nie wytwarza on spalin.
Te postulaty mieszkańców zaakceptowane przez wykonawcę i spółki nie zmieniają zatem niczego w skali wycinki?
- Nie. Mieszkańcy zwrócili uwagę na pewne elementy, które nie były ujęte w projekcie. Przy okazji okazało się, że kilka okolicznych ulic wymaga przebudowy, zmiany. To zadanie będziemy my realizować. Będzie to w przyszłym budżecie. To konieczność.
Zaapelował pan do dyrektorów szpitali miejskich, żeby zwracali uwagę na realizację praw pacjenta i informowali o przypadkach ich naruszania. Przypadek pani Joanny jest wyjątkiem? Był pan dyrektorem szpitala. Po co ten apel?
- Na moment abstrahuję od pani Joanny. Ze smutkiem obserwuję, że coś co kiedyś było naturalne, że gabinet lekarski to świątynia intymności człowieka… Dotyczy to intymnej sfery życia człowieka. Pacjentowi należy się szacunek. Ingerencja kogokolwiek z zewnątrz powinna by traktowana jako wyjątek, wyjątek i wyjątek. Niestety obecne czasy sprawiają, że przestaje to być wyjątkiem. Wkraczanie w tę sferę jest nagminne. To skandaliczny przypadek wkraczania w tę sferę. Dotyczy to nie tylko policji, ale też innych podmiotów, niekiedy personelu medycznego, który traci zrozumienie, bo pacjent odkrywa się ze swojej intymności. Powinno to być uszanowane.