Zapis rozmowy Jacka Bańki z kandydatem na prezydenta Krakowa, Andrzejem Kuligiem.
Co zmieniło wejście do gry o prezydenturę drugiego z wiceprezydentów, Jerzego Muzyka?
- Zobaczymy. Okaże się przy wynikach wyborów.
Jerzy Muzyk odbiera głosy głównie panu?
- Nie będę tutaj stawiał hipotez, dopóki nie zobaczymy tego w praktyce.
Wzmacnia to Łukasza Gibałę?
- Rozdrabnia głosy, ale poszerza też ofertę kandydatów. Jak mieszkańcy to docenią, to dobrze. Jak nie to trudno.
Poszerza ofertę o jaką wizję miasta?
- To rozmowa nie ze mną, ale z prezydentem Muzykiem.
Biorąc pod uwagę odpowiedź lidera sondaży Łukasza Gibały, nie będzie debaty. Apelował pan o to.
- Tak uznał pan radny.
Oszczędnie pan dziś odpowiada, lakonicznie.
- Nie lakonicznie. Co tu jest do komentowania?
Jest pan rozczarowany tym, że 1 kwietnia nie wejdą w życie ustawowe przepisy o patodeweloperce? One by pomogły Krakowowi?
- One by pomogły Krakowowi i innym dużym miastom. Trzeba to uporządkować. Niestety, jak się popatrzy na wszystkie regulacje dotychczasowe, zamiast coś porządkować, coś komplikujemy i psujemy prawo. Jest wiele regulacji w Polsce, które z każdą nowelizacją są coraz gorsze. Najbardziej znaną regulacją jest ustawa o VAT. Jednak nie tylko.
Oczekiwane na przepisy ws. patodeweloperki to przyznanie się władz lokalnych do bezsilności wobec tego, co dzieje się w przestrzeni publicznej?
- To jest taki moment w funkcjonowaniu miasta, że demagogia gra pierwsze skrzypce. Do tego trzeba wrócić. Najwyższa pora zapanować nad ładem przestrzennym. Główny architekt miasta będzie miał tu rolę. Prowadziliście państwo audycje na ten temat. To pokazuje, że jest potrzebna jednoznaczna polityka.
Ale jest architekt miasta...
- Tak, ale on spełnia nieco inną rolę. Trzeba to zmienić. Podobnie zresztą, jak wpływ Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej na funkcjonowanie ładu przestrzennego w mieście.
Z mapy Krakowa znika legendarne miejsce – Forum Przestrzenie. To strata?
- Oczywista strata. To jedna ze strat, która będzie dotkliwa. Zaczyna się sezon, ludzie wychodzą z domów i tracą tak ciepłe miejsce na mapie Krakowa. Właściciel pewnie ma plany w stosunku do dawnego hotelu. Do nas przychodzi masa inwestorów, którzy twierdzą, że się dogadali z właścicielem. To się dzieje od lat, ale do powitania z gąską nie dochodzi.
To nie ma związku z budową kładki na Ludwinów?
- Odwrotnie. To by sprzyjało Forum.
Ma pan w swoim planie dla Starego Miasta rewitalizację Bulwarów Wiślanych, sadzenie drzew na Rynku Główny. Jednak te projekty prowadzi już Zarząd Zieleni Miejskiej.
- Tak, prowadzi. Ja bym jednak zwrócił uwagę na dwie kwestie. Raz, nauczyliśmy się na ulicy Krupniczej, która zmieniła swój wymiar, kilku rzeczy. Trudno jest uzgodnić wszystkie branże. Wszyscy właściciele sieci dograli swoje funkcjonowanie, nauczyli się tam. Dwa, taka rewitalizacja ulicy pobudza lokalny handel i gastronomię. To widać. Jak jest ciepło, są tam stoliki. Tak powinno być przy innych ulicach. Trzy, to efekt, którego nie widać, ale on jest. Retencja. Są problemy przy ulewnych deszczach. Tam jest zagospodarowanie wody, ulica nie jest potokiem. To problem Starego Miasta. Pamiętam Stare Miasto, gdy pana na świecie nie było. Ulice miały ciągi zielone, drzewa, klomby. Przez lata dbano, żeby to zaorać, położyć beton. Uważano, że powierzchnia będzie lepiej utrzymana. Z punktu widzenia retencji i obniżania temperatury Starego Miasta, było to katastrofalne. Należy to wprowadzić. Dyskusja o zieleni i drzewach na Rynku mnie osłabia. Środowisko konserwatorskie było przeciwne. Oni zwykle mówią, że nigdy tak nie było, ale wystarczy popatrzeć na zdjęcia Rynku sprzed lat. Były tam okazałe drzewa. Ograniczenie temperatury na Rynku jest wskazane i potrzebne.
Te postulaty każdy sobie może wpisać do programu, bo to się dzieje.
- Niezbyt. Jestem pierwszym, który to zrealizował na przykładzie ulicy Krupniczej. To był trudny proces. Tę kwestię głoszę od dawna. W Krakowie odbył się jakiś czas temu panel klimatyczny. Zobowiązaliśmy się do takich działań. Każdy może sobie wpisać dzisiaj, ale trzeba umieć to zrealizować. Ja mam wrażenie, że jak się kończą kampanię, wszyscy odwieszają postulaty na kołku. Jesteśmy po 100 dniach rządu. Słychać, ile zrealizowano, ile nie. Ja zawsze realizuję, co obiecuję. Zobowiązałem się do Zielonej Krupniczej i to zrobiłem. Miasto rewitalizuje też przestrzeń w kierunku zieleni. Ja wiem, jak to zrobić.
Jak ożywić ideę Społecznych Agencji Najmu?
- To ciekawe pytanie. Nie wiem, czy mamy tyle czasu. Od pewnego czasu wszyscy kandydaci mówią o Społecznej Agencji Najmu. To sytuacja, kiedy miasto podnajmuje od ludzi mieszkania i po niższej cenie wynajmuje je innym. Społeczne Agencje Najmu w ogólnopolskich przepisach, są skierowane w dużym stopniu na osoby wymagające wsparcia społecznego. Z tych funduszy na Społeczne Agencje Najmu 85% środków jest na opiekę społeczną, że należy wspierać osoby wchodzące na rynek pracy, osoby bezrobotne, albo takie, które są z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. Należy im umożliwić przez to mieszkanie funkcjonowanie społeczne. Prywatni właściciele nie podchodzą z entuzjazmem do tego. Trzeba sięgnąć zatem do zasobów miejskich. W zasobie miejskim mamy łącznie około 2000 mieszkań. W tych mieszkaniach są przedmioty sporów prawnych, bo są w budynkach, których własność nie jest rozstrzygnięta. Po drugie są mieszkania, które są zdewastowane, zostały opuszczone przez osoby starsze, które zmarły i wiele lat w nie nie inwestowały. Muszą być remonty, żeby je wpuścić na rynek wtórny.
Nie ma szans, żeby inwestorzy, którzy kupili mieszkania pod inwestycje, weszli w Społeczną Agencję Najmu?
- Pojedyncze przypadki mogą być, ale odzew jest słaby.
Jeszcze bannery wyborcze. Krakowianie zwracają uwagę na omijanie zasad uchwały krajobrazowej. Oczywiście pana stojaki i bilbordy Rafała Komarewicza stoją zgodnie z prawem, ale wielu mieszkańców jest rozczarowanych tą ingerencją w przestrzeń publiczną.
- Rozumiem rozczarowanie. Kampania jest raz na 5 lat i jest krótka. Bilbordy znikną zaraz po wyborach. Nie naruszyliśmy żadnych przepisów. Byłbym ostatnim, który by do tego nawoływał. Tu jest ciekawostka. Najczęściej zarzuty podnoszą przedstawiciele innych komitetów wyborczych. One od lata prowadziły kampanię do parlamentu, część została posłami, dziękowali za to, dalej byli na nośnikach, potem weszli z nowymi nośnikami. Ich kampania trwa od lata ubiegłego roku. Abstrahuję od problemów etycznych, że ktoś jest posłem, chce być prezydentem i rezygnować z mandatu poselskiego. Są to komitety partyjne, które mają masę pieniędzy, bo my im za to płacimy. Nasze podatki refinansują kampanie partii politycznych. Takie komitety jak mój, muszą zbierać środki od darczyńców, mamy limit. Partie mają zwrot pieniędzy za kampanię do parlamentu, my tego nie dostaniemy. Nieetyczność ma głębsze podłoże ustawowe. My próbujemy wyrównać szanse.