Zapis rozmowy Jacka Bańki z Andrzejem Gutem Mostowym, wiceministrem Sportu i Turystyki
Polska Organizacja Turystyczna planuje kampanię promocyjną zachęcającą do wypoczynku w Polsce podczas Igrzysk Europejskich w czerwcu przyszłego roku. Pytanie, które stawiamy sobie od momentu zrodzenia się idei organizacji tej imprezy w Krakowie, kto to będzie oglądał?
Oczywiście widzów, którzy będą oglądali to w mediach, uczestnicy tychże igrzysk, także turyści to jest jedna sprawa. Natomiast bardzo ważny jest także efekt wizerunkowy. Będziemy mogli w całej Europie pochwalić się, że tego typu imprezę robimy, że jest to święto ruchu olimpijskiego w Europie. Przypomnę moje słowa, które kilka tygodni podczas otwarcia nowej odrestaurowanej siedziby Klubu Olimpijskiego powtarzaliśmy, że będzie to święto ruchu olimpijskiego, czyli to co jest najważniejszym przesłaniem rodziny olimpijskiej: rywalizacja, pokój i przyjaźń, a nie agresja i wojna, a przecież tak jest w tych czasach w Europie.
Rozumiem, że ta impreza będzie miała za zadanie pokazać to, o czym pan mówił, czyli pokojowe współistnienie. Natomiast wracając jeszcze do tego ekwiwalentu reklamowego, o ile dobrze pamiętam. było miliard 600 milionów. Tak się go wylicza w wypadku tej imprezy, ale w jaki sposób do takiej sumy się dochodzi? Jak się go wylicza, że to akurat miliard 600 milionów?
Proszę wybaczyć, ale nie jestem aż takim specjalistą od rynku medialnego, aby teraz mówić, w jaki sposób jest to liczone. Na pewno wiem, że te Igrzyska Europejskie mają bardzo wysoką rangę sportową. Przypomnę, że te rozgrywki lekkoatletyczne będą w randze Mistrzostw Europy, ale także eliminacji na Igrzyska Olimpijskie, które będą w Paryżu. Dlatego zarówno te dyscypliny związane z lekkoatletyką, czyli mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce drużynowe, ale także takie dyscypliny jak kajakarstwo, to są dyscypliny, w których Polacy są bardzo mocni. Przecież możemy się pochwalić i też zdobyć dodatkowe laury na arenie międzynawowej. W moim przekonaniu to być bardzo ważny element promujący ducha olimpijskiego, ale także pokazujący, że Polska może zorganizować tego typu imprezy dla wielu tysięcy uczestników.
Wspomniał pan kajakarstwo. Są pierwsze problemy z wyłonieniem firm, które miałby przygotować obiekty sportowe do tej imprezy. Właśnie tak jest z Kolną. Jak duże jest niebezpieczeństwo związane z tym, że nie będzie albo chętnych do pracy, albo trzeba będzie dosypywać jeszcze pieniędzy do tych sportowych inwestycji?
Tego typu problemy dotyczą wszystkich przetargów organizowanych przez samorządy, przez instytucje publiczne. Inflacja jest tutaj bezlitosna. Jest wzrost cen, dodatkowo krótki termin realizacji też powoduje tego typu okoliczności. Mam nadzieję, że zdołamy jakoś to wszytko dopiąć. Mówię to w imieniu i samorządów, które realizują te inwestycje. Co jest istotne, to są tylko i wyłącznie modernizacje właściwie już istniejących obiektów. Mówię o torze kajakowym czy też obiektach AWF-u. A co jest też bardzo ważne, nawet jeżeli zwiększymy dodatkowe środki, to przecież te inwestycje zostaną dla nas, dla sportowców czy do wykorzystania na rekreację.
Czy problemem nie okazuje się dzisiaj właśnie krótki termin przygotowania tych wszystkich inwestycji? Te negocjacje rządowo - samorządowe trwały bardzo długo.
Tak, na pewno można to było zakończyć wcześniej. Nie mnie analizować, z jakiego powodu były to opóźnienia. Przypomnijmy, że było wiele stron podpisywania tych porozumień - zarówno samorządy, zarówno strona rządowa, komitety olimpijskie, także Europejski Komitet Olimpijski. Trwało to może kilka miesięcy za długo. Natomiast posłużę się tutaj głosem szefa naszego Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który powiedział do mnie kilka miesięcy temu, że od grudnia, jak jest nowe Ministerstwo Sportu i Turystyki, to w ciągu trzech miesięcy zrobiliśmy bardzo dużo i właściwie dopięliśmy całą imprezę.
W piątek sejm przyjął także poprawki senatu dotyczące wspomnianej Polskiej Organizacji Turystycznej, która teraz będzie mogła promować Polskę poprzez polskie kluby występujące w rozgrywkach na poziomie międzynarodowym. Jakie dyscypliny i które kluby powinny być tym pierwszym wyborem Polskiej Organizacji Turystycznej?
Wrócę jeszcze raz do tejże ustawy. Przypomnijmy, to jest około 60 milionów, które dodatkowo w cudzysłowie dostanie Polska Organizacja Turystyczna, ale będą przeznaczone dla polskiego sportu, aby poprzez sport promować Polskę jako miejsce atrakcyjne turystycznie głównie na rynkach zagranicznych, ale także na rynku polskim. Ustawa zdobyła szeroką popularność wszystkich sił politycznych. Oczywiście były poprawki, modyfikacje tejże ustawy, ale ostateczne głosowanie w Sejmie było jednogłośne. Mało jest takich ustaw, które w naszym Sejmie są przyjmowane bez żadnego głosu sprzeciwu i taka właśnie była ta ustawa, czyli nasz kierunek działań był jak najbardziej słuszny. Poprawka senacka, która została zaakceptowana, mówi o tym, że nie tylko kluby sportowe i nie tylko członkowie kadry, ale także sportowcy, tak to jest zapisane w tej poprawce, i oczywiście jest to szerokie nieprecyzyjne pojęcie, ale na mocy umowy Polskiej Organizacji Turystycznej ze środowiskiem sportowym uda się to odpowiednio uściślić, aby te wszystkie sukcesy, które na arenie międzynarodowej polscy sportowcy do końca roku jakoś pozyskają, będą wykorzystane dla promocji. Przypomnijmy, że jest to projekt na zawsze wiele lat do przodu. W każdym roku około 60 mln zł zostanie przeznaczone na dodatkową promocję turystyczną Polski poprzez sport.
Kraków Airport ma bardzo dobre wyniki za lipiec. Ten ruch pasażerski szybko się odbudowuje. Z krakowskiego lotniska skorzystało już tylko 5% mniej pasażerów niż w rekordowym roku 2019, ale nie znaczy to, że odbudowuje się ten segment turystyki przyjazdowej, bo to raczej wylatujący za granicę Polacy sprawili, że wynik za lipiec lotniska jest tak dobry. Jak Ministerstwo Sportu i Turystyki będzie chciało włączyć się w odbudowę tak zwanej przyjazdówki?
No właśnie wspomniana ustawa pozwoli na dodatkowe zwiększenie środków na promowanie Polski za granicą. Do tej pory, zwłaszcza w okresie wiosennym, pojawiały się takie sygnały, że działania wojenne na Ukrainie mogą pływać ryzykownie na pobyt w naszym kraju. Już od kilkunastu tygodni obserwujemy odwrócenie trendu. Jeżeli przejdziemy się po rynku w Krakowie czy po Krupówkach, Gubałówce, widzimy mnóstwo turystów zagranicznych, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu, którzy są tak rozpoznawalni. Wszyscy jesteśmy bardzo zaskoczeni. Są nawet głosy ze strony środowisk gospodarczych z Podhala, że około 15, 20% to są właśnie turyści z Bliskiego Wschodu i to widać. Rynek turystyki przyjazdowej odbudowuje się nie tak dynamicznie jak inne segmenty, dlatego wymaga to jeszcze wielu działań i te dodatkowe środki na promocję turystyczną zostaną przeznaczone właśnie na obudowanie turystyki przyjazdowej. Po pierwsze, na odbudowanie turystyki miejskiej także poza sezonem, to będzie widoczne w akcjach promocyjnych w październiku i listopadzie. Także na dodatkową tak zwanej Ściany Wschodniej, bo tam jeszcze ta turystyka rzeczywiście wolniej się odbudowuje.
Przyjazdówka to jedno, drugie to gastronomia. Ceny zmieniają się tak szybko, że niektórzy restauratorzy nie drukują nowego menu, tylko naklejają nową cenę. Ile takich podmiotów w skali całego kraju może nie przetrwać tego sezonu?
To trudno przewidywać. Mimo wszystko myślę, że okres pandemii, czyli wielomiesięczne utrudnienia lub zamknięcia działalności, już te podmioty, które miały najsłabszą sytuację ekonomiczną, już się dokonał. W tej chwili, pomimo że obroty czasami są może mniejsze albo ta marża jest zdecydowanie mniejsza poprzez tak duży wzrost kosztów energii, pracy, to jednak te podmioty już przetrwają. Natomiast o tyle jest optymistycznie, że widać, że skłonność Polaków do turystyki jest dalej wysoka - zarówno tej wjazdowej za granicę, ale także do turystyki krajowej. To obserwujemy także w tym, że te wzrosty cen w tych regionach najbardziej frekwencjonowanych są stosunkowo mniejsze, czyli rejony nadmorskie. Widać, że potrzeba turystyki stała się takim istotnym elementem życia Polaków i to jest dla branży turystycznej optymistyczny akcent.
Przed nami długi weekend, który jest zwykle tym szczytem turystycznym na Podhalu. Tymczasem zakopiańscy przedsiębiorcy skarżą się na prowokacje skarbówki w pierwszej połowie lipca. Tak to nazywają przynajmniej. W pierwszej połowie lipca przeprowadzono tam prawie 2000 kontroli, posypało się ponad 300 kar. Co się dzieje na Krupówkach? Rzeczywiście dochodzi do takich prowokacji?
Ja jestem właściwie w Warszawie. Natomiast tego typu kontrole zawsze były. Oczywiście w okresie pandemiczny one były zdecydowanie w mniejszym zakresie z oczywistych względów. Natomiast te kontrole działalności turystycznej ze strony organów skarbowych zawsze były, mimo że te okresy pandemii spowodowały, że trochę się branża od nich odzwyczaiła. Mam nadzieję, że to nie będzie jakichś sygnałów o pewnych restrykcjach, tylko takie pouczenia, które w razie jakichś nieprawidłowości potrafią pomóc tej ciężko dotkniętej branży turystycznej powrócić na właściwe tory.