Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceministrem sportu i turystyki, Andrzejem Gutem-Mostowym.
Jeszcze przez kilka tygodni zagrożenie pożarami w Grecji będzie bardzo wysokie. Pożary szaleją też we Włoszech, Chorwacji i Turcji. Pan sam był ewakuowany na Rodos.
- Tak. Sytuacja w tych krajach jest trudna i dynamiczna. Dotyczy to niewielkiej części obszaru. To kilkanaście kilometrów wybrzeża, gdzie rozwinął się pożar. 20-30 kilometrów obok turyści wypoczywają bezpieczne. Jest tam masa turystów. Ostatnie dni spędziliśmy w hotelu z Polakami i Francuzami. Sytuacja jest niebezpieczna, ale tylko w miejscach, gdzie rozwija się pożar. To ważne. Pożary na Rodos to nie jest wielki front, który idzie w kierunku opanowania całej wyspy. Wiatr roznosi to w danym kierunku.
Przypomnijmy obowiązki biur podróży. Możemy zrezygnować, domagać się zwrotu pieniędzy lub zmiany terminu, lub lokalizacji. Jak podaje Polska Organizacja Turystyczna, może tak się stać tylko wtedy, gdy zaplanowaliśmy urlop tam, gdzie się pali.
- Także w pobliżu. Chcę uspokoić turystów. Prawa konsumenta w Polsce są mocne. Nawet jedne z najbardziej sprzyjających podróżującym. Zabezpieczony jest ten rynek mocno. Rynek touroperatorów jest regulowany. Wszystkie biura są wpisane na listę, podlegają monitoringowi i mają obowiązek ubezpieczenia się. Ubezpieczyciele kontrolują te firmy także. Dlatego na polskim rynku nie ma biur podróży, które by działały nieodpowiedzialnie. To uznane biura, które szanują klientów. Wracając do pytania, możemy w takiej sytuacji, gdy mamy nieuniknione przyczyny i nadzwyczajne okoliczności w danym miejscu, możemy odstąpić od danej imprezy bezkosztowo. To ważne. Nie ma takich skarg, żeby jakieś biuro robiło problemy. Gdy jesteśmy już na miejscu i wydarzy się taka siła wyższa, mamy opiekę ze strony biura podróży, które jest odpowiedzialne za naszą ewakuację. Ono musi zapewnić trzy doby pobytu w miejscu ewakuacji, uzgodnić termin powrotu. Teraz większość osób, które tam są, wybiera przemieszczenie się lub wyjazd w inną część wyspy. Większa część wyspy nie jest zagrożona. W tym hotelu, w którym ja byłem ostatnie kilka dni, było wielu turystów. Były nawet wycieczki do miasta w pobliżu pożarów. Wszyscy turyści chcieli tam jechać, nie bali się i wrócili zadowoleni.
Turysta indywidualny jest w innej sytuacji. Tu powinien decydować zdrowy rozsądek?
- Tak. Gdy jedziemy indywidualnie, jedziemy na swoją odpowiedzialność. Służby greckie powiadamiają szybko SMS-ami. Pierwsza ewakuacja była może zbyt nagła, ale inne elementy uprzedzania przed pożarem są słuszne. Dramatyczne sceny na Rodos już się chyba zakończyły. Nie było uszczerbku na zdrowiu. 20 tysięcy osób musiało opuścić te hotele zagrożone.
W tym sezonie do Zakopanego wrócili turyści z Bliskiego Wschodu. To najliczniejsza grupa zagranicznych turystów. Ministerstwo i POT będą chciały w związku z tym promować Polskę na Bliskim Wschodzie?
- My takie działania prowadzimy od kilkunastu miesięcy. W styczniu, grudniu podczas wyjazdów na Bliski Wschód Polska Organizacja Turystyczna z dyplomacją prowadzili działania promocyjne. Nie była to wielka akcja promocyjna, ale była akcja skierowana na to, że Polska jest bezpieczna i to dobry rynek dla usług zdrowotnych. Pierwszy czynnik dominuje. Bezpieczeństwo, zieleń, chłodniejszy klimat, dobre usługi – to powoduje, że Polska od miesięcy jest znowu miejscem, gdzie są ci turyści. Wielu z nich jedzie na toury po Europie Środkowej z Pragą, Krakowem i Wiedniem. Wydaje się, że ten rok dla polskiej turystyki przyjazdowej... Są rekordy ze strony Czechów, Słowaków, Węgrów, Litwinów. Może być rekord, więcej niż w 2019 roku.
W jaki sposób zakopiańska oferta dostosowuje się do oczekiwań przybyszów z Bliskiego Wschodu?
- Jak chodzi o preferencje, turyści z Bliskiego Wschodu preferują osobne lokale mieszkalne. Wynajmują apartamenty, domki, gdzie mogą się czuć swobodnie. Związane jest to z religią. To podstawowy czynnik. Czasem idąc przez wioski góralskie, widać te charakterystyczne rodziny, które sobie spacerują. Byłoby to niemożliwe w wielu innych krajach. Rok temu musieliśmy tłumaczyć światu, że u nas nie ma wojny. Teraz jesteśmy postrzegani jako bardzo bezpieczni.
To zasługa połączenia Kraków-Dubaj. Co po tym, gdy Kraków zyskał połączenie z Ankarą i Stambułem? Co może to znaczyć dla ruchu turystycznego? To lotniska hubowe.
- Czas pokaże, jak podsumujemy sezon. Październik to będzie czas analizy, jak rozwijać ten trend. Jest możliwość rozwoju tych rynków. Okres jesieni będzie także dobry dla rynków bliskowschodnich.
Co jakiś czas słyszymy, że będzie nowy mechanizm, który zastąpi bon turystyczny, że będzie połączony z 500+ lub 800+. Nie stało się to przed wyborami. Jest szansa, żeby taki mechanizm się pojawił? Jaki jest krajobraz po bonie w Małopolsce? Od szefa Małopolskiej Organizacji Turystycznej słyszymy o spadku liczby odwiedzających park rozrywki w Zatorze.
- Oczywiście Zator był jednym z głównych beneficjentów bonu w Polsce. Dobrze. Wiemy, że bon był mocnym instrumentem wspierającym turystykę i politykę społeczną. Obecna rzeczywistość i sytuacja gospodarcza powoduje, że musimy racjonalnie wspierać branże, które wymagają tego. Takie instrumenty są słuszne, ale nie będą tak proste jak bon. Gospodarka to naczynia połączone. Musimy być sprawiedliwi. Jesteśmy w trakcie analiz. Jest okres trudny do działań legislacyjnych. To by potrwało kilka miesięcy. Wydaje się, że po wyborach siądziemy i przedstawimy bardzo dobrą ofertę wsparcia turystyki krajowej.