Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Aleksandrem Miszalskim.

Koalicja Obywatelska będzie kontestować budowę zapory na granicy z Obwodem Kaliningradzkim? Szef MON apelował do polityków opozycji, żeby darowali sobie wizyty z pizzą na granicy, jeśli pojawią się tam migranci.

- Nie wiem, czy będziemy kontestować. Na razie za mało wiemy. Minister Błaszczak ma jakieś informacje - może od służb - o zagrożeniu. Pewnie wytłumaczy konieczność powstania zapory. Z medialnych informacji wiemy, że z Kaliningradu jest jedno połączenie więcej do Turcji, którym latają rosyjscy turyści. Nikt nie słyszał o hordach migrantów, którzy by latali do Kaliningradu. Może minister ma jakieś informacje. Trudno wyrokować. Jeśli są podejrzenia, że może być podobnie jak na granicy z Białorusią, prewencja powinna być. Jeśli chodzi o jedno połączenie, to nie wiem, czy wydawanie 400 milionów złotych… Nie mamy większych potrzeb w związku z kryzysem w Ukrainie, potrzebami zbrojeniowymi, przekształcaniem energetyki? Nie wiem jednak, jakie informacje ma minister Błaszczak.

Czyli na razie mało realny wydaje się panu kryzys migracyjny na tej granicy? Mamy do czynienia z nieprzewidywalnym sąsiadem.

- Mamy do czynienia z nieprzewidywalnym sąsiadem, ale jak kryzys na granicy Białorusi się stworzył, to trwało. Było widać coraz więcej osób. To narastało. Nie stało się to z dnia na dzień. Nie wiem, jakie informacje ma minister. Może na Sejmie jakieś informacje zostaną przekazane w komisji służb specjalnych. Wtedy problem będzie lepiej naświetlony. Z tego co się zorientowałem, nie ma zbytnio kanałów, którymi ci migranci mogliby przybyć. Zobaczymy jednak. To 400 milionów złotych. Wydatków jest teraz dużo. Jak są jakieś informacje, minister to wytłumaczy. Jednak jak ich nie ma… To też pytanie. Jest pytanie o zabiegi dyplomatyczne. Przy Białorusi rząd nic nie robił w rozmowach z Bliskim Wschodem, żeby ten ruch był wstrzymany. Nie było takich rozmów z Turcją. Zamiast wydawać prawie pół miliarda, może lepiej rozmawiać z Turcją, żeby do kryzysu nie dopuścić.

Pamiętajmy, że to otwarte niebo dla Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Liczba połączeń może się zwiększać.

- Może. Na razie jednak połączeń nie ma.

Rząd przyjął uchwałę o budowie elektrowni jądrowej z Amerykanami, jest list intencyjny ws. współpracy z Koreańczykami ws. budowy kolejnej elektrowni jądrowej. Politycy PO nie przespali kilku lat? Zapowiedź budowy elektrowni mieliśmy w roku 2008 i zainteresowani byli ci sami Amerykanie, z tej samej firmy.

- Pewnie dobrze by było, żeby atom powstał jak najwcześniej. Przespały to wszystkie rządy. Sytuacja jest teraz oczywiście niestandardowa. Problem energetyczny trzeba rozwiązać już. Było wiele przesłanek i powodów, żeby energetykę zmieniać w Polsce, ale teraz jesteśmy pod ścianą. Dobrze, że poszliśmy w kierunku atomu. Opinia publiczna niewiele jednak wie na temat tych umów. Znamy lokalizację przybliżoną i partnerów. Nie znamy kluczowych informacji. Jak to będzie finansowane? Wygląda to jak wyścig zbrojeń między premierem Morawieckim i premierem Sasinem. Oni podpisują i się prześcigają. Polakom należy się wiedza o modelu finansowania. Jak będziemy płacić za atom? To będzie biznes? Będą większe rachunki za prąd? To jest bardzo ważne. Struktura tego dealu jest ważna. Czy oferta jest najkorzystniejsza? Rząd mówi, że tak, ale szczegółów nie znamy. Nie krytykujemy kierunku, ale to musi być transparentne. Atom będzie za kilkanaście lat. Często te projekty się jeszcze opóźniają o lata. Skoro myśmy podpisali umowy, jesteśmy bezpieczni? Nie. Muszą być inne kierunki działań. Odblokowanie wiatraków, fotowoltaiki. Trzeba stawiać na pompy ciepła, biogazownie. Trzeba zmienić cały system.

Złożyli państwo rezolucję do władz województwa ws. zakazu palenia paliwami stałymi w krakowskim obwarzanku od 2026 roku. To rozwiązanie popierają wszystkie samorządy wokół Krakowa, zrzeszone w stowarzyszeniu Metropolia Krakowska?

- Nie mam pewności, że wszyscy są zgodni. Na pewno Metropolia Krakowska sprzeciwiała się planom Sejmiku. Chodzi o wydłużenie o 1,5 roku spalania węgla w kopciuchach. Było jasne stanowisko Metropolii. Tych kopciuchów jest 150 tysięcy w województwie. Ostatnio na zespole antysmogowym w Radzie Miasta Krakowa była informacja od prezesa Mirowskiego, że program Czyste Powietrze idzie tak, że 10% wydaliśmy przez 4 lata. Program jest na 10 lat... Pan z Zarządu Województwa mówił, że 1/3 kopciuchów w Małopolsce została zlikwidowana. Muszą być działania, żeby to szybciej likwidować. Zakaz to rezolucja. To wyrażenie symboliczne przez PO swoich intencji. Kluczowe jest finansowanie, żeby osobom, które pozbędą się kopciuchów, dać dopłaty. Muszą mieć też pieniądze na wymianę pieca. Wtedy mielibyśmy czystsze powietrze. Fotowoltaika, wiatr i pompy ciepła są czasem już tańsze niż paliwa kopalne.

Jest pan kandydatem na kandydata PO w wyborach prezydenckich w Krakowie. Jakie miejsce w programie i zapowiedziach kandydata PO w tych wyborach zajmie głośna ostatnio sprawa spółki Kraków 5020?

- Nie mam poczucia, że to temat tak ważny, żebym się tym zajmował w programie wyborczym. Uczestniczymy w komisji Rady Miasta. Wątpliwości muszą zostać wyjaśnione. Ta spółka miała się zająć przejęciem organizacji kongresów. Nie było mowy o telewizji i wydawaniu takich środków. Jest pytanie o sprawy prawne. Komisja ma to zbadać i dać rekomendację, co dalej robić. Powinniśmy zaciskać pasa, nie wydawać wielkie środki na taką promocję.