Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, szefem małopolskiej Platformy, Aleksandrem Miszalskim.
Koalicja Obywatelska pójdzie do wyborów z AgroUnią. Michał Kołodziejczak to partner w pełni kontrolowalny?
- Jeśli chce się wygrać wybory, czasem trzeba podejmować nieszablonowe decyzje. To stan wyższej konieczności. Trzeba wygrać z PiS. Nawet jak wrażliwości są różne i pewne kontrowersje z przeszłości można dostrzec… Pan Kołodziejczak też ewoluuje. Nam potrzeba też mocnej reprezentacji na wsi. Kołodziejczak jest tu odpowiedzią. Ta koalicja opłaci się KO i Polsce.
Są wyliczenia dotyczące dodatkowych głosów na wsi? To ugrupowanie protestu, a rolnicy to mniejsza część mieszkańców wsi.
- AgroUnia w sondażach miała 2-3%. Liczymy, że to nie ich ostatnie słowa. Działalność pana Kołodziejczaka i jego ludzi jest ukierunkowana na wieś. Tam mają posłuch. Rolnicy, mieszkańcy wsi się zgadzają z jego postulatami. My też. On diagnozuje podobnie te problemy polskiej wsi. Liczymy, że się to przełoży na lepsze wyniki. Notowania w sondażach są zwykle zaniżone, bo ludzie boją się, że ta samodzielna partia nie przekroczy progu. Teraz mają gwarancję, że problemy diagnozowane przez AgroUnię mają szansę wejść do Sejmu. Jestem przekonany, że przyciągną więcej mieszkańców wsi i rolników.
Mariaż KO z AgroUnią to problem dla Trzeciej Drogi, co może stać się problemem dla Koalicji Obywatelskiej w wypadku przegranej z PiS i Trzecią Drogą poniżej progu wyborczego. Jak duże jest to ryzyko?
- Wyborcy, którzy chcieli głosować na Trzecią Drogę, dalej będą na nich głosować. Nie ma problemu, że odbijemy wyborców tej opcji. Kibicuję Trzeciej Drodze, żeby weszła do Sejmu. To kluczowe dla koalicji powyborczej. Sondaże dają im około 10%, próg mają 8%. Nie musimy się obawiać. My możemy przekonać ludzi, którzy by nie poszli do wyborów lub takich, którzy rozważali głosowanie na Konfederację lub PiS. Wyniki Trzeciej Drogi są stabilne. My zagospodarujemy głosy, które mogłyby się zmarnować. Stawką jest Polska. Żaden głos nie może trafić na listę anty-PiS, która by nie weszła do Sejmu.
W Krakowie najbardziej znaną osobą związaną z AgroUnią jest obecnie były wicemarszałek Małopolski, były przedstawiciel Porozumienia i były polityk PO Tomasz Urynowicz. Trafi on na krakowską listę KO?
- Nie słyszałem takich koncepcji, nie było takich zgłoszeń AgroUnii. Ciężko mi to komentować.
Krążą listy wyborcze KO. W Krakowie nie jest obsadzone miejsce numer 19. To miejsce dla AgroUnii?
- Nie. To miejsce dla powiatu olkuskiego, który powinien zgłosić jeszcze jednego kandydata.
Które miejsce będzie dla AgroUnii w Krakowie?
- Jestem o tyle zaskoczony, że nie słyszałem takiej koncepcji. Miejsca dla AgroUnii były negocjowane na poziomie centralnym. AgroUnia ma już chyba zagospodarowane miejsca. Jak będą dodatkowe zgłoszenia, będziemy dyskutować. Na ten moment takiego zgłoszenia nie było.
Nie będzie miejsca dla AgroUnii na krakowskiej liście?
- Nie wiem. To ustalenia na poziomie centralnym. Ja takiego sygnału nie miałem.
Nie ma się co obrażać – tak szef krakowskiej PO komentował sprawę lidera krakowskiej listy, czyli Bartłomieja Sienkiewicza. Dlaczego po raz trzeci krakowscy wyborcy PO dostają tak zwanego spadochroniarza?
- To nie jest tylko przypadek krakowski. To koncepcja budowania list w kraju. Opiera się to na najbardziej rozpoznawalnych twarzach. Można to było robić bardziej lokalnie, ale można też robić tak. To osoby rozpoznawalne w kraju, mają bogatą kartę, wszyscy ich kojarzą. To wygrało. Nie ma co się obrażać. My się nie obrażamy. Wiedzieliśmy, że tak może być. Lista jest silna, są osoby o różnych profilach, osoby starsze, młodsze, działaczy lokalnych, radnych miast, osoby z różnych powiatów. Do tego prawie połowa kobiet. Mamy Bartka Sienkiewicza, który jest rozpoznawalny i będzie lokomotywą listy. Dyskusje o listach się skończyły. Teraz ciężka praca. Wszyscy walczymy razem.
Jeśli ktoś miałby się obrazić to głównie pan, jako szef małopolskiej PO, że nie jest pan liderem...
- Wielu szefów regionów nie jest na czele list. Nikt się nie obraża.
Nie komplikuje to pana planu ewentualnego startu w wyborach prezydenckich w Krakowie? Jakby był pan liderem, miałby pan mocniejszą pozycję do tego ewentualnego startu.
- Najważniejsze są wybory parlamentarne. Samorząd? Oficjalnych decyzji nie ma. Trzeba wygrać Polskę. Jak nie wygramy, PiS zechce ograniczać rolę samorządu. Ważna dla nas jest teraz walka. Słyszałem taką koncepcję, że jak PiS wygra wybory, zamierza zlikwidować wybory bezpośrednie samorządowe i wprowadzić wybór burmistrzów i prezydentów przez rady gmin.
Kiedyś już tak było.
- Tak. Dawno temu. Po to była reforma samorządu, że mieszkańcy decydowali. Jak słychać takie koncepcje, wiemy, że najpierw trzeba wygrać z PiS w Polsce. Stąd pełne zrozumienie dla koncepcji budowania list przez przewodniczącego i zarząd krajowy, który ma strategię i ją realizuje. Stąd też koalicja z AgroUnią, bo trzeba wygrać z PiS.
Bartłomiej Sienkiewicz to jedyny mężczyzna na czele list KO w Małopolsce. Listy w Tarnowie, Nowym Sączu, Małopolsce zachodniej otwierają kobiety. Dlaczego Jagna Marczułajtis, która bardzo chciała startować z okręgu podhalańsko-nowosądeckiego - miała tam znakomite wyniki – trafia jednak do Krakowa na drugie miejsce, gdzie będą jej przypominane Zimowe Igrzyska Olimpijskie?
- Z tego co wiem, Jagna dopuszczała obie możliwości. To wzmocnienie listy. Ona jest rozpoznawalna ogólnopolsko, walczy o prawa niepełnosprawnych, była sportowcem. Głosy zbiera wszędzie. Tu wygrała koncepcja, żeby dać kogoś młodego, kto jest mocny i aktywny. To Weronika Smarduch, która jest mocno zakorzeniona w polityce od dawna, ale jest młoda. Nie ma co dyskutować. Wszyscy są w miarę zadowoleni. Jestem dumny, że w Małopolsce kobiety są jedynkami i są suwaki w tym nieco bardziej konserwatywnym regionie. W Małopolsce na 22 powiaty, 7 kobiet jest szefami struktur PO. Dobrze, że kobiety sobie u nas radzą i są aktywne.
Choć w odróżnieniu od Jagny Marczułajtis-Walczak, Weronika Smarduch na czele listy podhalańsko-sądeckiej dla większości słuchaczy pewnie zostaje osobą anonimową.
- Oczywiście, że dla słuchaczy Radia Kraków tak. Jagna działa od lat, wcześniej miała sukcesy sportowe. Weronika jest młoda, aktywna, pracowita. Odtworzyła struktury w powiecie limanowskim, tatrzańskim, nowotarskim, w którym jest zakorzeniona mocno. Nie martwię się o wynik.
Jeszcze tarnowska lista. Na dwójce jest prezydent Ciepiela. Na czas kampanii weźmie urlop, czy będzie pełnił funkcję i prowadził kampanię jednocześnie?
- Trzeba pytać pana prezydenta. Na pewno zrobi tak, żeby było dobrze. On w Tarnowie nie potrzebuje wielkiej kampanii. Wszyscy go znają, ma swoich wyborców. To bardzo dobry wybór, cieszę się, że prezydent Ciepiela jest z nami na liście.