Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem KO i kandydatem na prezydenta Krakowa, Aleksandrem Miszalskim.
Po długiej przerwie mamy sondaż, z którego wynika, że od Łukasza Gibały dzielą pan już tylko 3 punkty procentowe. Te sondaż jednak pan zlecił?
- Koalicja Obywatelka w Ibris. Szczerze mówiąc, wiem, że kilka dni wcześniej był sondaż Łukasza Gibały, którego nie opublikował, bo wyniki były jeszcze lepsze dla nas. Tak mówią plotki.
Wcześniej przez lata tak deprecjonowano wyniki sondaży zlecanych przez Łukasza Gibałę. Mówiono, że Łukasz Gibała płaci, zleca i ma. Teraz to samo można powiedzieć o KO.
- Dlatego mówię, że podobnie w Ibris był zlecony sondaż, który wyszedł jeszcze lepiej dla mnie. Ibris nie robi sondaży na zamówienie. Jak sondażownia jest poważna, robi poważne badania. Jak są nieznane sondażownie, mogą być przychylne kandydatowi, który płaci. Ibris jest ogólnopolski, można mu ufać.
Jak pan tłumaczy fakt, iż w Krakowie kandydat KO ma dużo niższe poparcie niż sama KO?
- To kwestia rozpoznawalności. Nawet pewnie nie mojej osoby, ale Łukasz Gibała budował rozpoznawalność przez 10 lat gazetkami, które były wszędzie. Zbudował to. Część mieszkańców lepiej kojarzy jego niż mnie. KO jako marka jest bardziej znany niż komitet Łukasza Gibały. Powoli niwelujemy tę przewagę. Oby była II tura. Jestem dobrej myśli, bo ciężko pracuję.
Z tego co pan mówi, wynika, że z KO Łukasza Gibałę kojarzono przez lata.
- Tak. Był w PO, potem w Ruchu Palikota, próbował być w Nowoczesnej. U nas najdłużej. Część ludzi tak go pamięta.
Przed świętami ogłosił pan współpracę programową ze Stanisławem Mazurem. Dziś będzie kolejna wspólna konferencja. Przed wyborami rektor Uniwersytetu Ekonomicznego zrezygnuje i w zamian będzie wiceprezydentem u pana?
- Zobaczymy. Mamy 3 dni kampanii. Świetnie się układa współpraca merytoryczna. Stąd wspólne podejście do wielu tematów. Dyskutujemy o programie. Uzupełniamy się. Jest niezła synergia w tym zakresie. Mamy mocne zaplecze intelektualne, fachowców z Uniwersytetu, a do tego praktycy, politycy, siła marki i organizacji. Rozmawiamy. Zobaczymy, co się urodzi.
Nie zaprzeczył pan. To możliwe?
- Dopóki piłka w grze, bramka może paść. Są 3 dni do wyborów. Współpraca trwa.
Przed świętami deklarowali panowie, że tylko ta współpraca może zatrzymać kandydata populistycznego i kandydata z PiS...
- Tak uważamy, że tylko taka współpraca merytoryczna może zatrzymać kandydata PiS i Łukasza Gibałę, który jest populistą. On mówi, że nie wyda pozwoleń na budowę, ale będzie budować w gminach podkrakowskich, które włączy. Potem mówi, że trzeba współpracować z gminami ws. smogu. On pojedzie przekonywać wójtów, żeby wymieniali piece. Jak on ich chce przekonywać, jak zapowiada, że ich włączy do Krakowa? Oni tego nie chcą. Potem mówi, że wybuduje 10 tysięcy mieszkań. Jak pytamy, skąd weźmie – jak wyliczyliśmy - 5 miliardów, nagle zmienia narrację, że on zacznie to budować.
W jaki sposób, jak nie przez rezygnację profesora Mazura?
- Może być poparcie w I lub II turze. Różne są warianty. Polityka jest prosta.
Dziś wizyta w Krakowie premiera Tuska. Sukcesem byłoby głoszenie takiej informacji...
- Po drodze jest briefing z ministrem Jackiem Protasem ws. Wesołej. Długi dzień przed nami. Premier przyjedzie do Krakowa. Nie jeździł w tej kampanii, ale tu jest. On podkreśli wagę tych wyborów.
W przeddzień wizyty premiera Tuska deklaruje pan jednak, że premier nie będzie panu dyktował, co pan jako prezydent ma robić w Krakowie. Może lepiej, żeby pana nie popierał, żeby nie upartyjniać tej kandydatury?
- To są zdania wyrwane z kontekstu. Od początku mówię, że premier Tusk… PO ma taką koncepcję, że samorządy są samorządne. Żaden premier nie będzie dyktował samorządowcom, co ma robić. Prezydent Jaśkowiak, Dulkiewicz, Trzaskowski, Zdanowska nie wykonują poleceń rządu. To narracja budowana przez konkurenta, który mówi, że ja będę sterowany. Nie. Nie wypowiadam subordynacji premierowi, ale samorządy nie są sterowane. Nikt z rządu nie wydaje poleceń. Remontami, przedszkolami, żłobkami zajmują się samorządy, nie rząd. Rząd może wesprzeć finansowo. Będę o to zabiegał. Można się starać o środki z różnych programów. Tu będę miał przewagę nad konkurencją.
Nie będzie pan zatrudniał w magistracie działaczy z legitymacją PO?
- Powiedziałem, że nikt mi nie narzuci, kogo mam zatrudnić. Jakakolwiek legitymacja nikogo nie dyskryminuje. Ja nie uważam, że to dobry pomysł, żeby opierać miasta na działaczach partyjnych. Nie mogę jednak wykluczyć, że ktoś z legitymacją nie będzie pracował. W mieście pracuje 7000 osób. Są ludzie z różnych partii, na przykład córka pani Barbary Nowak, jak się wczoraj dowiedziałem. Są różni fachowcy. Mają pracować osoby kompetentne. Legitymacja jest wtórna. Na pewno nie będzie nominacji partyjnych, ale mogą być osoby z legitymacją partyjną. Są działacze PO, PiS, może nawet osoby z Krakowa dla Mieszkańców. Jak są to co? Łukasz ich zwolni?
Co pan zrobi z dyrektorami i szefami miejskich spółek i instytucji? Łukasz Gibała najpierw mówił, że wszystkich zwolni, potem zaczął się z tego wycofywać. Co pan zrobi? Są przedłużone kontrakty szefów instytucji kultury.
- Ludzie się często wycofywali. Do wszystkiego trzeba podejść spokojnie i merytorycznie. Nie podoba mi się betonowanie struktur urzędu. W sprawach personalnych nie ma klucza. 25 lat zarządzałem firmą. Do każdego podchodzi się indywidualnie. Mówienie, że wszystkich zwolnię lub zostawię, jest absurdalne. Każdy przypadek jest indywidualny. Od tego jest prezydent, żeby ocenić podstawy decyzji i fachowość ludzi. Ja gwarantuję, że będzie audyt, rozmowy z wszystkimi dyrektorami, kierownikami. Trzeba będzie podjąć decyzje. Czystki nie planuję. Urząd musi działać stabilnie.
Łukasz Kmita mówił wczoraj o panu, że to kandydatura kontynuacji.
- Nie. Kandydatura zmiany. Jest wiele obszarów rozwoju miasta, w których widzę potrzebę zmiany. Zmiany nie polegają na rewolucji i nagłych zwolnieniach. Zmiany polegają na wdrażaniu swojej wizji. Pracownikom urzędów trzeba przekonać do miasta obywatelskiego, otwartego, gdzie drzwi magistratu są otwarte.
Wczoraj zapowiadał pan rozwój komunikacji kolejowej na terenie Krakowa, nowe przystanki, połączenia. To kompetencja województwa, SKA i PKP. Co z sensowną ofertą biletu zintegrowanego dla krakowian? Oni nie mają sensownego biletu zintegrowanego? Mają łączony za 160 zł, bo rada się nie zgodziła na to, żeby za ten bilet także na kolej krakowianie płacili więcej. Dominik Jaśkowiec mówił o ukrytej podwyżce. Da się za 80 zł jeździć po Krakowie komunikacją miejską i koleją SKA?
- To, co wczoraj zaproponowaliśmy, to rozwój Szybkiej Kolei Aglomeracyjnej. To najlepszy środek transportu, najszybszy. Zaproponowaliśmy też rozwiązania. Będzie pełnomocnik ds. rozwoju tych linii. Miasto powinno mieć udziały w SKA. Wtedy łatwiej będzie sprawy dogadać. Trzeba mieć też zintegrowaną taryfę, ale na to musi też się zgodzić województwo. Będzie się trzeba dogadać. Zakładamy, że będzie nowa większość w Sejmiku. Z większością Koalicji 15 października będziemy rozmawiać o tym, żeby SKA rozwijać, żeby miasto miało swój wkład. Nie można też blokować obniżki biletów. Miasto się nie chciało zgodzić ze względu na koszty, które województwo narzuciło.
Ale za 80 zł raczej nie da się jeździć?
- Nie wrzucę deklaracji bez liczenia. Trzeba wyliczyć.