Jak panie oceniają poziom dyskusji wokół czterech projektów dotyczących liberalizacji prawa aborcyjnego?
Weronika Śmigielska: Mam mocne przekonanie, że po prawej stronie debata dotycząca aborcji się w ogóle nie zmienia. Usłyszałyśmy dokładnie te same inwektywy, te same bzdury o syndromie postaborcyjnym, o niebezpieczeństwie związanym z aborcją. To, co się w Polsce zmienia i zmienia się bardzo szybko, to jest przede wszystkim rzeczywistość aborcyjna. Codziennie w Polsce z pomocą inicjatywy Aborcja Bez Granic i innych organizacji jest wykonywanych 130 aborcji dziennie. To jest siedem wyjazdów i około 123 aborcji tabletkami w domu. To jest polska rzeczywistość aborcyjna, która wczoraj w trakcie debaty zaistniała właściwie tylko dzięki posłankom Lewicy i niektórym głosom posłanek Koalicji Obywatelskiej. To jest rzeczywistość, która ciągle do większości prawicowej sceny, ale również do Trzeciej Drogi nie dociera. To, co do nich również nie dociera, to zdawałoby się, że ich własny elektorat jest zdecydowanie za liberalizacją prawa aborcyjnego w Polsce. Jeżeli marszałek Hołownia czy wicepremier Kosiniak-Kamysz grają ciągle na czas i bawią się z nami w kotka i myszkę, sugerując, że poparcie dla tych projektów liberalizujących nie jest z ich strony oczywistością, to dla mnie jest to ewidentne złamanie umowy społecznej, która w ramach wyborów wyniosła ich do władzy 15 października. Wiemy to doskonale, że gigantyczną zmianę polityczną w Polsce wprowadziły kobiety, ich udział w wyborach. Kobiety wzięły udział w tych wyborach głównie z powodu sytuacji prawa aborcyjnego i ze względu na protesty, które miały miejsce w poprzednich latach i jeśli dzisiaj posłowie Trzeciej Drogi tego nie widzą, to znaczy, że nie nadążają w rzeczywistością, w której funkcjonują.
Ewa Sładek: Projekt Trzeciej Drogi jest projektem archaicznym. Przede wszystkim jest to powrót tak zwanego kompromisu aborcyjnego, o którym dobrze wiemy, że nigdy nie był kompromisem. Nie był kompromisem ze społeczeństwem, z kobietami. Jeśli był jakimkolwiek kompromisem to wyłącznie pomiędzy politykami a klerem. Powrót do tego kompromisu jest absolutnie nie do zaakceptowania. Nie do zaakceptowania jest również referendum. Cały czas Trzecia Droga czy to w osobach marszałkach Hołowni i wicepremiera Kosiniaka-Kamysza mówi o tym, jak to referendum jestem jedyną możliwą i sensowną drogą do liberalizacji prawa aborcyjnego w Polsce. Dobrze wiemy, że to jest nieprawda, bo to nie jest też tak, że prezydent nie może zawetować ustawy, która zostanie uchwalona w wyniku referendum. Jedyne, do czego wiążące referendum zobowiązuje, to jest tak naprawdę skierowanie ustawy do pierwszego czytania. Będziemy więc dalej w tym samym punkcie i wcale nie jest tak, że posłowie i posłanki będą zobowiązani do tego ,żeby głosować zgodnie z tym, jak decydowało społeczeństwo, bo mandat poselski jest wolny. Tak samo prezent dalej będzie mógł taką ustawę zawetować.
Weronika Śmigielska: W kontekście referendum argumentem, który pada po stronie Trzeciej Drogi jest oddanie prawa do podjęcia decyzji społeczeństwu. Należy podkreślić, że tylko 18% uprawnionych do wzięcia udziału w referendum osób to będą kobiety w wieku reprodukcyjnym. A byłyby wyłączone z tej grupy kobiety w wieku na przykład lat 15-17, czyli te, które mogą już zajść w ciążę. To się może wydarzyć legalnie i będą wyłączone z podejmowania decyzji na temat swojego własnego losu, zdrowia, swojego własnego ciała. Ten argument jest więc absolutnie bezzasadny.
Do tej dyskusji włączany jest kolejny element natury politycznej, to znaczy, tak czy inaczej, na końcu jest prezydent jego weto.
Weronika Śmigielska: Gaszenia dyskusji tym argumentem również nie uważam za stosowne. Pamiętajmy, że walka o zmianę prawa aborcyjnego trwa wiele lat, nie tylko w Polsce. Mamy również doświadczenie, chociażby z Argentyny, gdzie ta walka była podejmowana 11 razy. Równolegle były podejmowane inne działania pomocowe, rozwija się samopomoc aborcyjna. To, że na końcu drogi legislacyjnej jest prezydent, nie powinno nas po pierwsze odsuwać od rozmowy o tym, jak rzeczywistość aborcyjna w Polsce wygląda, a po drugie nie powinno stanowić argumentu dla reprezentujących nas. To jest dla mnie kluczowe. Politycy reprezentują swoje elektoraty, zostali wybrani i wybrane do tego żeby rozejrzeć się w debacie politycznej, żeby posłuchać głosu ekspertów, żeby posłuchać głosu swoich własnych elektoratów i zgodnie z tym podejmować decyzje polityczne.
Politycy Koalicji 15 października nie chcą podjąć trudnej decyzji?
Ewa Sładek: Trudno mi mówić o tym, co w tym momencie zamierzają robić politycy Koalicji 15 października. Ja cały czas chciałabym wrócić z dyskusją nie o tym, co politycy robią, to nie o tym co politycy chcą robić, ale o tym jak wygląda rzeczywistość aborcyjna w Polsce. Moim zdaniem drugą najważniejszą rzeczą obok depenalizacji aborcji jest kwestia zmiany postawy, chociażby środowiska ginekologicznego. Do tej pory Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników uparcie milczało w kwestii terminacji ciąży. W końcu niedawno opublikowano pewne standardy i wytyczne, jak ta terminacja powinna wyglądać i te standardy są po pierwsze niezgodne zaleceniami WHO, po drugie są niezgodne z aktualną wiedzą medyczną, a po trzecie są w sprzeczności z prawami pacjentki, co jasno podkreśla również Rzecznik Praw Pacjenta. Dopóki się nie zmieni podejście lekarzy ginekologów nie tylko do aborcji, ale również do w ogóle praw kobiet i do ich pacjentek, to w ogóle nie mamy o czym mówić. Dyskusja o tym, jak wygląda rzeczywistość polityczna, dotycząca aborcji jest dyskusją wtórną, jest dyskusją nudną i dyskusją nic tak naprawdę niewnoszącą.