Jak działa ten system?
- Pasażer wsiadając do autobusu może kupić bilet za pomocą karty płatniczej, telefonu komórkowego, a nawet zegarków. Nie dostanie papierowego biletu, tylko kodowanie. Wszystko odbędzie się automatycznie, elektronicznie.
Bilet elektroniczny, nie papierowy
Potem przychodzi kontroler i co?
- I podajemy telefon komórkowy, zegarek czy kartę płatniczą do kontroli. Kontroler sprawdzi czy ma w systemie zapisane, że z tego nośnika został kupiony bilet.
Osoby, które płaciły wcześniej gotówką nie kupią biletu w autobusie?
- Tak. I to może być niestety problem, zwłaszcza dla osób starszych czy tych, które nie mają nowszych telefonów komórkowych. Te osoby będą trochę wykluczone. Pytanie: jesteśmy w Krakowie gotowi na ten etap? Czy to już jest ten moment, kiedy można rezygnować z opłat gotówkowych? Na pewno będą spore kontrowersje.
Są już jakieś miasta w Polsce, które stosują ten system?
- Tak, ten system już jest dość dobrze znany. Z powodzeniem działa od kilku lat chociażby w Poznaniu, Łodzi i Wrocławiu. Mieszkańcy tych miast chwalą go. Oczywiście jest to wygodne, bo nie musimy się martwić papierowym biletem. Po prostu przykładamy kartę płatniczą i już. Bilet jest zakodowany, więc obsługa jest prosta.
Czy ten system jest w pełni bezpieczny?
- Takie pytania się pojawiają i bardzo dobrze. To normalne, że mieszkańcy zastanawiają się, czy ich dane będą bezpieczne, czy taki system nie będzie dziurawy, czy nie będzie możliwości ściągnięcia pieniędzy z karty. Pamiętajmy, że w przypadku kontroli będzie to specjalny terminal, w który są wyposażone tylko upoważnione osoby. To nie jest tak, że ktoś podchodzi z terminalem i bez naszej wiedzy ściąga nam pieniądze. Doświadczenia z innych miast pokazują, że raczej nie ma tu problemów. Pasażerowie, którzy już korzystają z tego systemu, nie zgłaszali takich przypadków. Skoro więc w innych miastach się udało, to i u nas nie powinno być z tym problemu.
Na razie tylko część biletomatów będzie działać w ten sposób? Czy już wszystkie?
- Tylko część. Zaczęło się od autobusów Mobilisa. W pojazdach MPK będą one sukcesywnie zmieniane, ale to jednak zajmie dłuższą chwilę. Ten okres przejściowy może być trochę problematyczny, bo nie będziemy wiedzieli właściwie, czy w autobusie już jest nowy kasownik, czy stary. Czy możemy zapłacić gotówką, czy nie. Myślę, że przydałaby się informacja, w których pojazdach jaki jest rodzaj kasownika. Być może nawet na zewnątrz pojazdu, żeby pasażer wiedział czego się spodziewać.
Podwyżki cen biletów - trudny temat
Porozmawiajmy o innych pomysłach, na przykład o bilecie odcinkowym - pasażer płaci za odległość a nie za czas przyjazdu. Według propozycji z lutego za przejechanie do czterech kilometrów pasażer miałby zapłacić 4 złote, a za każde kolejne rozpoczęte 500 metrów dodatkowe 50 groszy, ale ta suma nie mogłaby przekroczyć 8 złotych. Jak pan ocenia to rozwiązanie?
- To są dwie kwestie: jak oceniamy ideę i jak oceniamy wykonanie. Sama idea jest bardzo dobra i sprawiedliwa, ponieważ, kiedy utkniemy w korku, a kupiliśmy bilet czasowy, to czas leci i trzeba kupić następny. I tak naprawdę płacimy za coś, na co wpływu nie mamy, nie zawiniliśmy. Nowy system, w którym będziemy płacić za przejechaną odległość, wydaje się dużo bardziej fair, bo faktycznie nie interesuje nas to, ile będziemy jechać, czy autobus będzie stał w korkach czy na światłach. Nie będziemy też martwić się, że czekamy na węźle przesiadkowym i autobus nie przyjeżdża. Istotne będzie, w którym punkcie zaczęliśmy podróż i jak daleko w linii prostej dotrzemy. Sprawdzaliśmy proponowane ceny tych biletów, kiedy pomysł pojawił się kilkanaście miesięcy temu – w wielu przypadkach nie były korzystne, zwłaszcza w porównaniu z istniejącą ofertą (kiedy jeździ się po mieście).
Taka trochę ukryta podwyżka? Przynajmniej na niektórych liniach.
- Trochę niestety tak to wyglądało. I pojawiła się obawa, czy rzeczywiście pasażerowie będą z tych biletów korzystać. Jeżeli do wyboru będą nowe i te stare bilety, to bardziej opłacalne będą te drugie. W przypadku autobusów być może sytuacja się poprawi - tutaj dużym problem jest punktualność, często te czasy rozkładowe nie mają nic wspólnego z przejazdem rzeczywistym. Ale w przypadku tramwajów ten nowy jest po prostu dużo mniej korzystny.
A może w takim razie, jeżeli na niektórych liniach jest to korzystne, to może pasażer będzie mógł kupić taki bilet i taki bilet?
- Założenie było takie, że system będzie za nas „wyliczał” najlepsze rozwiązanie. Ale być może przydałoby się rozwiązanie hybrydowe - wtedy wiedzielibyśmy, że nie stracimy. Z rozwiązaniami hybrydowymi jest jednak ten problem, że wtedy liczba biletów się mnoży. Mielibyśmy dwa razy więcej różnych rodzajów biletów i jest ryzyko, że pasażerowie się w tym pogubią, bo od przybytku czasami głowa jednak boli. Jeśli opcji będzie jest za dużo, to możemy stracić kontrolę nad tym, co i gdzie jest policzalne.
Prezydent Krakowa powiedział parę dni temu, że są dwa wyjścia: albo ciąć kurs albo podwyższyć ceny biletów. Które rozwiązanie według Pana jest mniej bolesne dla mieszkańców Krakowa?
- Budżet na komunikację miejską, to zawsze trudny temat. W ostatnich latach koszty rosną bardzo szybko. Wpływy z biletów pokrywają coraz mniejszą część kosztów utrzymania komunikacji miejskiej. W zeszłym roku mówiło się, że to było niecałe 50 procent. Teraz już mówi się, że tylko 30-40 procent. Nie wyobrażam sobie ograniczenia liczby kursów, komunikacja miejska jest potrzebna. Wciąż mamy wiele rejonów, które potrzebują dalszych wzmocnień, mimo, że tu i tam się poprawiło. Potrzeba więcej kursów, a nie mniej. Z drugiej strony podwyższenie cen biletów też nie zachęca do wyboru komunikacji zbiorowej. Poprzednia podwyżka biletów (10 zł w przypadku biletu miesięcznego) miała dać dodatkowe 30 milionów. Mówimy o wielomiliardowym budżecie, więc pytanie czy gra jest warta świeczki. Czy to robi różnicę? Bo możemy wylać dziecko z kąpielą. Część osób może zrezygnować z komunikacji miejskiej, więc stracimy klientów, a zyski będą stosunkowo niewielkie.
Transport zbiorowy czy samochody?
Bilety normalny to dziś 6 złotych, bilet 20-minutowy, z którego również często korzystają pasażerowie, to 4 złote. Jakie mogłyby być podwyżki w Krakowie?
- Nie wyobrażam sobie podwyższania cen biletów jednorazowych i czasowych - porównując ich ceny z cenami biletów w innych miastach, te krakowskie są bardzo drogie. Mamy najdroższe bilety wśród dużych miast w Polsce. A na dodatek wiele osób mówi, że one są mało opłacalne. Jak jadą razem trzy, cztery osoby, to bardziej opłaca się zamówić taksówkę.
Czyli podwyżka tylko biletu miesięcznego?
- To najprostsza opcja. Ale podwyżka uderzy w regularnych użytkowników. Miasto będzie miało twardy orzech do zgryzienia. Może trzeba tych pieniędzy poszukać gdzieś indziej? Część mieszkańców słusznie punktuje, że po raz kolejny mówi się o podwyżce cen biletów, a nie mówi się o podwyżce za parkowanie w strefie (co często dotyczy osób przyjeżdżających spoza Krakowa). Niesprawiedliwe jest to, miasto, które ma stawiać na transport zbiorowy, podwyższa ceny biletów w transporcie zbiorowym i tak naprawdę promuje właśnie ruch samochodowy.