Aktywiści zatrzymali Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Z Europejskimi się nie udało

Jacek Bańka: Najwyższa Izba Kontroli przygotowała raport o Igrzyskach Europejskich, na których nie zostawiła suchej nitki. Impreza kosztowała gruba ponad miliard złotych, a nie 400 milionów, jak zakładano. Wpływy z biletów nie pokryły nawet ich druku. Całość została nazwana kosztownym chaosem. To impreza, której obywatele nie zatrzymali, mimo że były takie próby. Zatrzymali natomiast Zimowe Igrzyska Olimpijskie, które przyniosłyby pewnie uzupełnienie infrastruktury transportowej. Gdyby jednak było odwrotnie, to Kraków skorzystałby na organizacji ZIO?

Łukasz Sęk: Prawdopodobnie tak. Jeżeli chodzi o Igrzyska Europejskie, to można powiedzieć, że stało się dokładnie tak jak mówiliśmy. Nie ma w tym żadnej satysfakcji. Jedynym plusem, patrząc pod kątem mieszkańca Krakowa, było to, że udało się uzyskać dofinansowanie na kilkanaście różnych zadań infrastrukturalnych w Krakowie i tak naprawdę to było takim podstawowym sukcesem w tym zakresie. Jako obywatel Polski, który składa się także na budżet centralny, to można powiedzieć, że były to pieniądze nie do końca wydane w sposób efektywny.

Igrzyska Europejskie 2023: Zaległe faktury zostały zapłacone Igrzyska Europejskie 2023: Zaległe faktury zostały zapłacone

W dyskusjach o Igrzyskach Europejskich mówiliśmy od początku: bardzo mało czasu, mnóstwo chaosu, inwestycje nieprzygotowane. Na koniec nastąpiło poddanie się szantażowi wykonawców. Czasu mało, a inwestorowi zależy. Dostaliśmy raport NIK. Będziemy go analizować ewentualnie pod kątem zastrzeżeń, uwag związanych z działalnością gminy czy miejskich jednostek.

Jacek Bańka: Co pokazują te dwie historie? Wygląda na to, że, mimo wszystko, administracja prezydenta Jacka Majchrowskiego dopuszczała jakąś formę dialogu, którego w ogóle chyba nie było w wypadku samorządu wojewódzkiego i Igrzysk Europejskich.

Cecylia Malik: Myślę, że na tym poziomie miejskim aktywiści są bardziej słyszalni niż na poziomie wojewódzkim. Doświadczamy tego nawet teraz w przypadku Zakrzówka, o którego boje toczą się w przypadku niektórych aktywistów od 20 lat. Wydarzyła się sprawa historyczna, że Rada Miasta przegłosowała jednogłośnie powiększenie użytku ekologicznego na Zakrzówku, co podważył wojewoda.

Nowe władze miasta Krakowa - nowy dialog?

Jacek Bańka: Jakie nowe narzędzia partycypacji, wzmacniające dialog zaproponują nowe władze Krakowa? Jaki wniosek możemy wyciągnąć z tych dwóch historii?

Łukasz Sęk: Nie tylko z tych historii, ale w ogóle przykład dużych inwestycji z ostatnich lat uczy podstawowej sprawy i będziemy do tego dążyć, że konsultacje w jakichkolwiek obszarach powinny się rozpoczynać na bardzo, bardzo wczesnym poziomie. Jeżeli inwestycja jest lepiej skonsultowana, uda się wypracować rozwiązania z mieszkańcami już na etapie koncepcji czy projektowania, to później taka inwestycja przebiega szybciej i sprawniej.

Przygotowujemy już narzędzia do szybszego ankietowania mieszkańców, przeprowadzenia referendów dzielnicowych. Będzie też aplikacja, za pomocą której mieszkańcy będą mogli wyrażać swoje zdanie na wiele miejskich tematów.

Tu ciekawostka jak polityka globalna wpływa na lokalną – w związku z decyzjami nowej administracji Stanów Zjednoczonych, straciliśmy szansę na dofinansowanie narzędzia do konsultacji online. To kilkadziesiąt tysięcy dolarów, koszt na półtora roku, który miał być sfinansowany. Niestety organizacja, która to finansowała, zakończyła swoją działalność w związku z odebraniem funduszy. Ten proces trochę się wydłuży.

Na pewno będzie większa otwartość, po to też powstał Wydział Dialogu. Stery w tym wydziale oficjalnie objął nowy dyrektor – Wojciech Harpula. Liczymy na nowe standardy, jeżeli chodzi o dialog i konsultacje, które w najbliższych miesiącach uda nam się wspólnie wypracować.

Jacek Bańka: Jakich standardów oczekuje Cecylia Malik? Słyszymy o referendach dzielnicowych, o włączeniu obywateli wcześniej w te procesy konsultacyjne i decyzyjne. Jest też Wydział Dialogu.

Cecylia Malik: Jak się rozpoczynają takie konsultacje, to mało kto w nich bierze udział. Wersja online, aplikacja – to tak dużo nie daje, bo wszyscy są zajęci swoimi sprawami. Wcale nie jest tak łatwo dotrzeć do obywateli. Często się tak zdarza, że takie faktyczne konsultacje społeczne, w których bierze udział pół miasta, dzieją się dopiero wtedy, kiedy jakaś grupa zaczyna protestować, a protesty trafiają do mediów. Dzięki temu jakiś temat zaczyna być dyskutowany o wiele szerzej.

Zainteresowanie jest ogromne! Konsultacje ws. SCT w Krakowie potrwają dłużej Zainteresowanie jest ogromne! Konsultacje ws. SCT w Krakowie potrwają dłużej

W przypadku parku Bednarskiego czy Białych Mórz, czy łąki na Klinach, a obecnie Składu Solnego – w konsultacjach ogłoszonych przez urząd udział wzięła bardzo mała grupa. Dopiero mnóstwo ludzi się dołącza, gdy jacyś aktywiści zwołają się i zaczyna się to dziać oddolnie. Wniosek jest taki, że powinna być większa otwartość samorządu. Żeby nie bać się protestów, tylko traktować je jako pewnego rodzaju agory – moment, gdzie zaczynają się dziać oddolne konsultacje społeczne, gdy obywatele mają jakąś wielką potrzebę i zaczynają po prostu organizować się. Wtedy należy po prostu jeszcze raz usiąść i zacząć już rozmawiać z dużą, szerszą grupą ludzi.

Nowa aplikacja mobilna miasta Krakowa, referenda dzielnicowe - jak jeszcze zaangażować mieszkańców?

Jacek Bańka: Czyli konsultacje powinny być inicjowane przez obywateli?

Łukasz Sęk: Rzeczywiście jest tak, że to zainteresowanie czasami na tym wstępnym etapie jest nikłe. Później pojawia się projekt, jakieś kontrowersje i protest społeczny. Chcemy podjąć takie działania, żeby właśnie unikać takich sytuacji. Oczywiście inicjowanie tego typu konsultacji wspólnie z mieszkańcami czy przez mieszkańców jest bardzo dobrą ideą, bo wtedy sami zainteresowani rozpoczynają ten proces. Drugim przykładem tego, jak chcemy dotrzeć do świadomości jest właśnie ta aplikacja, która na końcu będzie skupiać wszystkie miejskie usługi. Tam, gdzie mamy bilet okresowy, będziemy mogli wziąć udział w konsultacjach czy zagłosować w ankiecie. Dzięki temu ci mieszkańcy, nawet wykonując taką prostą czynność jak przedłużenie ważności biletu, zobaczą informację czy dostaną powiadomienie.

Liczymy na to, że dotrzemy z tą informacją. Najważniejsza sprawa to jednak skuteczność. Najlepszą reklamą dla konsultacji jest to, żeby mieszkańcy widzieli, że mają one realny wpływ. Znając podejście pana prezydenta Miszalskiego, kiedy wcześniej działał jako radny miasta czy jako radny dzielnicy, zawsze był i jest otwarty na rozmowę i dialog. W wypadku kolejnych działań i konsultacji także będzie słuchał głosu mieszkańców.

Jacek Bańka: Nieco więcej o referendach dzielnicowych?

Łukasz Sęk: Za wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Będziemy pracować nad zmianami, jeżeli chodzi o regulacje dotyczące dzielnic w tym zakresie oraz nad narzędziem do tego, żeby też te referenda nie były na końcu kosztowne, tylko dało się je przeprowadzić w sposób stosunkowo prosty.

Przed nami jeszcze w najbliższych miesiącach konsultacje społeczne w tym zakresie, jak mieszkańcy widzieliby ten proces. Jest kilka różnych pomysłów, np. czy co roku zrobimy jeden dzień, gdzie w każdej dzielnicy decydujemy o jakiejś ważnej sprawie. Trzeba też ustalić, kto na końcu będzie decydował o tematach i pytaniach: rada dzielnicy czy rada miasta. O szczegółach będziemy rozmawiać w najbliższych miesiącach.

Jacek Bańka: Tak najogólniej rzecz biorąc – w każdej dzielnicy raz w roku jedno referendum.

Łukasz Sęk: To jest do dyskusji. Myślę, że jeżeli nie będzie potrzeby, nie będzie takiego tematu, który ma być poddany głosowaniu, to też nie ma na siłę go (referendum – red.) robić.

Posłuchaj całej rozmowy z Cecylią Malik i Łukaszem Sękiem