Zapis rozmowy Jacka Bańki z Andrzejem Czerwińskim, ministrem skarbu z PO.

Indyjskie media podają, że TATA otworzy fabrykę Jaguara w Krakowie. Jak skorzystałby na tym region?

- Trudno się nie cieszyć z takiej wiadomości. Jeśli inwestor chce wybrać Krakówm to wiemy, że będą nowe miejsca pracy, będą podatki. Same dobre rzeczy. Najważniejsze, żeby ten inwestor był w Polsce. Każda inwestycja i pieniądz z zewnątrz to jest to, o co nam chodzi. To miejsca pracy. Koszula jednak bliższa ciału. Cieszyłbym się, jakby to było w Małopolsce.

 

Koszt inwestycji to miliard 200 milionów funtów. Podobno Hindusów przekonała rządowa pomoc dla zakładów energochłonnych. Byłby to prezent przed wyborami, jakby ta decyzja zapadła w ciągu kilku tygodni?

- Muszę powiedzieć, że rząd nie robi prezentów firmom. To by nie było dobre na dłuższą metę. Energochłonnym, naszym podmiotom, mamy stworzyć te same warunki, jakie podobne firmy mają w UE. Małopolska może na tym skorzystać. Z tych firm, które w skali kosztów mają 3% udziału w energii, zdjęliśmy obciążenie akcyzą. Wcześniej były preferencje. W skali kraju to prawie miliard złotych, który może zostać w kieszeniach przedsiębiorstw. U nas tego jest sporo. Są huty i cementownie.

 

Ostateczną decyzję Hindusi mają podjąć za kilka tygodni. Mamy czekać spokojnie czy trzeba lobbować?

- W ministerstwie trwają prace i jest analiza. Są też rozmowy, żeby zachęcić inwestorów. Jak pan powiedział, bezpośredni inwestor będzie się rozglądał za najbardziej korzystnymi warunkami.

 

W piątek Sejm przyjął poprawioną przez Senat ustawę o ochronie strategicznych spółek. Teraz o tym, kto będzie mógł kupić udziały, będzie decydował minister?

- Nie. Musimy powiedzieć, że minister ma pewną władzę w kontroli tego, co się dzieje na rynku. Jak będą sygnały, że inwestor nie jest bezpośrednio zainteresowany lokowaniem swoich pieniędzy, ale na przykład wchodzi w grę jakieś wrogie przejęcie, to możemy unieważnić ten kontrakt. To ważne narzędzie, ale to musi być poprzedzone określeniem podmiotów, których to może dotyczyć. Jest procedura, minister skarbu po rozporządzeniu może wydać takie decyzje.

 

Ten parasol jest na tyle wystarczający, że możemy spać spokojnie?

- Tak. To jest wystarczające. To nie dotyczy wszystkich przedsiębiorstw. Kto ma uczciwe zamiary, może spokojnie inwestować. Dotyczy to strategicznych sektorów – gazu, energii, chemii, petrochemii czy zbrojeniówki. Każdy kto będzie podejmował taką decyzję, jest na liście. Tylko w tych sektorach i po procedurze może zapaść taka decyzja. Jesteśmy bezpieczni. Ci, którzy mają uczciwe zamiary, są mile widziani.

 

Czyli jak wrócimy do historii z próbą wrogiego przejęcia w tarnowskich Azotach, to już się to nie powtórzy?

- Tak. Trzeba powiedzieć, że wtedy przepisy tak daleko nie szły. Udało się przeciwdziałać w przejęciu Grupy Azoty. Teraz mamy lepsze narzędzia. Tylko rozwój i dobra konkurencyjna przyszłość jest przed Azotami.

 

Opozycja mówi o podziale ministerstwa skarbu i utworzeniu ministerstwa energetyki. Misja ministerstwa skarbu się wypełnia?

- Nikt z opozycji nie mówi o zadaniach. To jest najważniejsze. To, że ktoś mówi o restrukturyzacji, to jest pomijanie problemów. Nadzór właścicielski nad spółkami, inwestowanie w rozwój, nadzór nad górnictwem – to zadania państwa. Nie słyszałem do tej pory rozwiązań proponowanych przez opozycję. Czy my źle robimy? To przypomina wojskowe sprzątanie koszar przed wizytacją. Ktoś mówi, że łóżko przeniesie, ale o tym, co się dzieje na kompanii, nikt nie mówi.

 

Czyli ewentualne utrzymanie władzy przez obecną koalicję gwarantuje ciągłość pracy ministerstwa skarbu?

- Jeśli by jakikolwiek rząd nastąpił po naszym, to będzie zawsze skupiony nad tymi zadaniami, które my też robimy. Chcemy to też robić w przyszłości. To nasz cel. Kto będzie administrował? To wtórna sprawa.

 

Był pan szefem małopolskich struktur PO. Obecny szef, Grzegorz Lipiec, będzie lokomotywą czy balastem w następnych wyborach?

- Czas pokaże. Ciężko oceniać. Wiem, że Grzegorz jest sprawnym kierownikiem grupy. Jest sprawny w tworzeniu list. Nie ma możliwości, żeby w pojedynkę ktoś wygrał wybory. Niektórzy kandydaci przepychają się między sobą. Jak oni zmienią swoje podejście, że siła elektoratu będzie decydowała, to będzie szansa na sukces. Najważniejsza jest suma głosów na listę a nie indywidualne wyniki. Jak jest szansa na wybór, to jest konkurencja i lista ma dużo głosów. O to chodzi.

 

To dobrze, że osoba, która ma słabe wyniki w wyborach, jest liderem krakowskiej listy PO?

- Listy będą zatwierdzane 6 sierpnia. Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Grzegorz Lipiec sprawnie prowadzi nasz region przez ostatnie lata. Jest przewodniczącym. Ciężko powiedzieć, że on by nie miał możliwości otwierania listy. Przed krakowską organizacją to suwerenna decyzja, przygotowanie list. Potem region będzie zatwierdzał albo będzie korekta.

 

Pan na czele sądeckiej listy?

- Też się zobaczy. Do końca tygodnia mamy wysłać propozycje. Mnie to też nie ominie. Muszę się poddać weryfikacji.

 

Minister skarbu nie otworzy sądeckiej listy PO?

- Nie mówię, że nie, ale to by było zadufanie, jakbym się lokował nad innymi. Chcę się poddać weryfikacji.