Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z Jerzym Jureckim i Pawłem Pełką z Tygodnika Podhalańskiego.
Marta Szostkiewicz. Co tydzień w czwartki przed 15.00 rozmawiamy o tym co w najnowszym Tygodniku Podhalańskim. Dzisiaj porozmawiamy o tym co na Placu Szczepańskim. Tygodnik Podhalański zbliżył się do Krakowa.
Jerzy Jurecki: Przy okazji naszego 25-lecia mamy taką wystawę, która krąży. Ona była już w Zakopanem, Nowym Targu, Szczawnicy a teraz przyjechała do Krakowa.
M.Sz: Potem Warszawa, Paryż, Berlin?
J.J: Jasne. W Krakowie mamy wielu czytelników. To wystawa z okazji 25-lecia Tygodnika Podhalańskiego, pierwszy numer ukazał się w Boże Narodzenie 1989 roku. Boże, jak to dawno.
M.Sz: Co było na pierwszej stronie?
J.J: Witaliśmy się z czytelnikami.
M.Sz: Przez 8 stron tego pierwszego numeru?
J.J: 300 złotych kosztował jeden egzemplarz. Wojtek Mróz był wtedy redaktorem naczelnym i on napisał, że „Oddajemy Wam powiew wolności”. My wyszliśmy z podziemia. Przez cztery lata wydawaliśmy Biuletyn Podhalański. W Zakopanem ścigaliśmy się z UB. Wydawało się, że to się nie wydarzy a się wydarzyło. Jak zobaczyliśmy ten pierwszy numer to wydawało nam się, że nigdy w życiu nic większego się nie zdarzy.
M.Sz: Zdarzyło się?
J.J: Zdarza się co roku i co tydzień.
M.Sz: Najtrudniejszy moment?
J.J: Powiesili nas kiedyś na latarniach. To był moment, kiedy przykro się chodziło do pracy.
M.Sz: To były późne lata 90.?
J.J: Początek 2000. Chodziło się do pracy pod bannerami z napisem: „Tygodnik Podhalański kłamie”. Permanentny spór między prasą lokalną a władzą lokalną trwa. On jest wpisany w krajobraz mediów lokalnych wszędzie. Wtedy władze miasta uznały, że kłamiemy i to oznajmiły w taki sposób. Mieszkańcy to różne przyjęli. Większość nas pytała jaki będzie dalszy krok promocji. Kioskarze mówili, że sprzedaż się zwiększyła, ale nie było miło.
M.Sz: Tych władz już jednak nie ma.
J.J: Nie ma, ale są na listach teraz.
M.Sz: Jak to jest? 25 lat temu takich gazet było bardzo dużo. Część wyszła z podziemia a część powstawała na nowo. W tej chwili na palcach jednej ręki można policzyć niezależne, lokalne gazety.
Paweł Pełka: Musimy odróżnić gazetki samorządowe. One są wydawane przez władze i mamy takie w Zakopanem. Są jednak niezależne gazety, które docierają do takich tematów, których nie ma w innych mediach. Nasza siła to bliskość mieszkańca. My poruszamy problemy mieszkańców. Dziennikarz lokalny jest zaczepiany przez ludzi, żeby o czymś napisać. Miasto żyje z tą gazetą a gazeta z miastem.
J.J: Stowarzyszenie Gazet Lokalnych – jesteśmy w takim stowarzyszeniu. Pewnie Cię zaskoczę, ale jest tam ponad 50 takich gazet.
M.Sz: To dużo czy mało? Mamy 35-milionowy kraj.
J.J: Mówię o stowarzyszeniu. Wielu gazet w tym nie ma. W Tarnowie jest Temi, Gazeta Jarocińska, Przełom z Chrzanowa. Jest trochę takich gazet. Muszę się jednak zgodzić, że wiele takich inicjatyw padło. Duże koncerny łykają gazetki lokalne. Oni je kupują albo przejmują. Te gazety są słabe ekonomicznie.
M.Sz: Słyszałam o takim trendzie, że ktoś zakłada gazetkę, portal internetowy i to jest komercyjne przedsięwzięcie, nawet posuwające się do szantażu. „Będziemy pisać dobrze jak zapłacisz a jak nie to napiszemy o tobie źle”.
J.J: Słyszałem o tym, ale to może się zdarzyć w miejscach, gdzie nie ma mediów niezależnych. Na Podhalu sobie tego nie wyobrażam.
M.Sz: Jaka była największa wpadka?
J.J: Tego była cała masa. Pamiętam jak na początku, gdy zecer układał ołowiane czcionki na maszynach, mieliśmy faceta na Krupówkach, który kupował budynki i przeganiał lokatorów. On był okropny. Nazywał się pan F. Ten pan kupił kamienicę na rogu, nazwał ją Roger i zaczął robić z lokatorami to co robił. Napisaliśmy o tym, materiał poszedł do druku. Zecer wystukał, napisał i ułożył. W czwartek przychodzi gazeta i czytamy, że „pan F. kupił budynek. Wszarz stoi na rogu”. Były niekończące się telefony gratulacyjne, bo tego pana nikt nie lubił. Nam strach odebrał siły. Przyszedł pan F., ale jakoś udało się uchronić przed sądem.
M.Sz: A co w dzisiejszym numerze? Zawsze w czwartki to zapowiadamy. Nie tylko dla Podhalańczyków, ale także dla Krakowa.
P.P: Kilka ciekawych tematów, także dla tych, którzy przyjeżdżają do Zakopanego. Wzięliśmy pod lupę ceny paliw. Widzimy, że ceny paliw są o 20, 30, 40 gorszy mniejsze w Krakowie. W Zakopanem lepiej nie tankować. Pytaliśmy dlaczego tak jest. Najwyższe ceny są w Zakopanem.
J.J: 40 groszy. Taka jest różnica. Benzyna 95 jest o 40 groszy droższa niż w Krakowie. To porażka.
P.P: Poza tym zbliża sezon narciarski i okazuje się, że w Zakopanem wszyscy się boją, żeby kolejny wyciąg nie został zamknięty. Tymczasem Białka Tatrzańska otwiera nowe wyciągi. W Zakopanem są protesty. Nieotwarta trasa na Gubałówce, zamknięta trasa na Kotelnicy, Nosal. Władze zapominają, że powinny być mediatorem między właścicielami gruntów a inwestorami. Musi być kompromis. Zakopane umiera zimą. Narciarze wybierają Białkę i inne ośrodki. Latem jest lepiej, siła Zakopanego dalej przyciąga.
M.Sz: Wygląda jakby w Białce inny gatunek ludzi mieszkał.
J.J: Jest nawet taki kawał, że największą atrakcją Zakopanego jest bus do Białki.