Witold Woźniak - wiceprezes małopolskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego, komentując postanowienie Sądu Najwyższego zwraca uwagę, że nauczycielom - podobnie jak pozostałym pracownikom zatrudnionym na umowach o pracę - należy się wynagrodzenie za przepracowane nadgodziny. Chodzi o czas przekraczający etatowe 40 godzin w tygodniu, na przykład podczas wyjazdów na wycieczki szkolne.
- Moje koleżanki i koledzy są osobami nad wyraz obowiązkowymi. Nie zważając, że pracują w godzinach nadliczbowych, często się o nie upominali. Są jednak osoby, które to zrobiły - i bardzo słusznie, stąd postanowienie Sądu Najwyższego - komentuje Woźniak.
Jego zdaniem wypłata należnych pieniędzy za godziny nadliczbowe może zwiększyć pensję nauczyciela nawet o kilkaset złotych miesięcznie. Dodał, że pedagodzy będą mogli ubiegać się o pieniądze za nadgodziny wypracowane w ciągu ostatnich trzech lat.
- Prawo pracy mówi o tym, że roszczenia ze stosunku pracy można zgłaszać do 3 lat wstecz. Wobec tego zakładam, że odważni nauczyciele - a będziemy do tego na pewno namawiać - upomną się o te niezapłacone pieniądze za 3 lata do tyłu - mówił.
Woźniak uznał za oburzające stanowiska części samorządów, które po orzeczeniu Sądu Najwyższego wskazały, że nie będą miały pieniędzy na wypłatę zaległości.
- To są pieniądze, które ci ludzie zarobili, ale nie zostały im wypłacone. To jest oszustwo - ocenił.