Niektórzy upatrywali w tym utworze zapowiedź pierwszej wojny światowej, albo prawdziwy początek XX wieku, wieku nowoczesności. Zwłaszcza, że czuje się w nim niepokój, atawizm, nawet pewnego rodzaju agresję. Ale tak naprawdę utwór ten zapowiadał rewolucję, ale rewolucję w sztuce, która nastąpiła kilkanaście lat później i która definitywnie wprowadziła na salony sztukę nowoczesną. Dziś z dystansu czasowego można wręcz powiedzieć, że od tego utworu zaczął się w sztuce nowy, XX wiek.
Igor Strawiński skomponował ten utwór dla Baletów Rosyjskich prowadzonych przez Sergiusza Diagilewa, legendarnego impresaria, który stworzył i brawurowo kierował tym zespołem. Balety Rosyjskie były fenomenem. Założone w 1909 roku w Paryżu, początkowo mające za zadanie promocję sztuki Rosji, później zaś nowych kierunków w sztuce, szybko zyskały bardzo dużą popularność. Diagilew miał nosa do tendencji w sztuce, ale także do rozpoznawania talentów i zjednywania ich do wspólnych działań. I tak z zespołem współpracowali najlepsi choreografowie m.in. Michaił Fokin, Leonide Massine, Gorge Balanchine, doskonali tancerze tacy jak m.in. Tamara Karsawina, Wacław Niżyński, Bronisława Niżyńska, świetni malarze np. Henri Matisse, Pablo Picasso, Joan Miró, a nawet projektantka mody Coco Chanel a także kompozytorzy, wśród których oprócz Igora Strawińskiego można jeszcze odnaleźć choćby tylko Claude’a Debussy’ego, Maurice’a Ravela, Manuela de Falli, Sergiusza Prokofiewa. Ten spis twórców w ramach jednego zespołu jest imponujący.
Igor Strawiński już wcześniej pracował dla Diagilewa i Baletów Rosyjskich. Skomponował już „Ognistego ptaka” i „Pietruszkę”. Ale to właśnie premiera „Święta Wiosny”, która odbyła się w 1913 roku w paryskim Théâtre des Champs-Élysées, w szokującej choreografii Wacława Niżyńskiego, stała się niemal zamachem stanu w sztuce. Znany krytyk, Jaques Riviere mówił: „tego wieczoru, czy ktoś tego chciał, czy nie, narodziła się nowa estetyka tańca i spektaklu”.
Oczywiście nie obyło się bez skandalu. Publiczność się podzieliła. Jedni gwizdali i tupali okazując dezaprobatę, inni byli brawo w zachwycie. Recenzje z premiery były negatywne, i to bardzo. Zarzucano w nich realizatorom przekroczenie granic dobrego smaku, łamanie kanonów w sztuce, a nawet zdziczenie i dosadność . Ale już następne wystawienia przyniosły zachwyt i ogromną euforię, jakby wszyscy zdali sobie sprawę, że są świadkami narodzin nowoczesności w sztuce.
Dziś doskonale znamy treść „Święta wiosny”. Ale wówczas pokazanie pogańskich obrzędów Rusi, musiało robić wrażenie. Jest to opowieść okrutna, gdzie stawką jest życie młodej dziewczyny. Chodziło o przebłaganie sił przyrody, aby odrodziły świat na wiosnę. I aby te błagania były bardziej skuteczne, wybrana w tańcu rytualnym dziewczyna zostaje złożona w ofierze Ziemi.
„Święto Wiosny” pod względem muzycznym jest utworem pełnym barbarzyńskiego rytmu, wręcz pierwotnego i rytualnego. To wręcz dzika muzyka, która trzyma słuchacza w napięciu nie pozwalając mu wziąć oddechu. Utwór, wciąga niczym w trans, zabiera myśli i trzyma władzę nad słuchaczami. Ostra instrumentacja, dysonanse ale przede wszystkim często zmienny rytm tylko to potęgują. Tu nie linia melodyczna jest najważniejsza, tu istotny jest rytm, puls, to on jest życiem, działaniem.