Chciałabym się odnieść do dzisiejszego dnia. Ostatni dzień marca, a zarazem pierwszy dzień protestu nauczycieli. Nareszcie. Jestem nauczycielką, ale też matką trójki dzieci. Dlatego też sprawy edukacji leżą mi na sercu. Mam ogląd zarówno ze strony katedry, jak i ławek szkolnych.
To, co się dzieje ostatnio przekracza wszelkie granice. Odnoszę wrażenie, że w naszym kraju wszyscy mają prawo do strajku, protestu, ale nie nauczyciele. Bo misja, bo powołanie, bo trzeba patrzeć na dzieci. Ciągła manipulacja nastrojami. Nikt nie poucza lekarza, jak ma leczyć, nikt nie mówi notariuszowi, jak ma wypełniać swoje obowiązki. Ale nauczyciel to takie popychadło. Każdy wie lepiej, jak należy uczyć. I czego.
Nie jest prawdą, że każdy nauczyciel będzie miał pracę po likwidacji gimnazjów. Gdzie znajdą pracę fizycy, chemicy? Mają znowu zmieniać swoje kwalifikacje? Ja, pracując w szkole specjalnej, mając wykształcenie surdopedagogiczne, ukończyłam dwa dodatkowe kierunki, by móc nauczać przedmiotów. Czy po raz kolejny mam kończyć dodatkowe studia? A kto mi je sfinansuje? Ja sama? Z tej pensji, z której muszę utrzymać trójkę dzieci?
Lubię moją pracę. Zawsze chciałam uczyć niesłyszące dzieci, ale zaczyna mnie to wszystko przerastać. Nadmierne wymagania papierologiczne, które nic nie wnoszą w kształcenie i wychowanie dzieciaków. Każdy ma na ustach "dobro dzieci", ale to jest tylko na ustach. Na papierku. A tak naprawdę dziecko jest na szarym końcu, nikt nie patrzy na dziecko, tylko na papiery.
Odniosę się jeszcze do kwestii postulatów płacowych. Od pięciu lat nie było żadnej podwyżki w naszych płacach. Tyle.
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.
Przypominamy: materiał został nadesłany przez słuchacza. Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza
Czekamy też na wiadomości na nr 500 202 323 i 4080