Teatrolog przypomniał także, że wielką pasją Jerzego Stuhra była praca pedagogiczna. Wychował bowiem setki młodych aktorów:
Pogodzenie się z faktem odejścia Jerzego Stuhra to pogodzenie się z odejściem jednego z największych ludzi kultury, nie tylko drugiej połowy XX wieku, ale także pierwszych dwóch dziesięcioleci XXI wieku.
Mówię o tym z pełnym przekonaniem, ponieważ mamy do czynienia nie tylko z wielkim aktorem teatralnym, wielkim aktorem filmowym, wspaniałym reżyserem filmowym, ale także z indywidualnością wielkiego pedagoga, który wykształcił setki aktorów, reżyserów, związanych z Szkołą Telewizyjno-Filmową Uniwersytetu Śląskiego.
Trudno właściwie w słowach wyrazić ten żal. Kiedy dotarły do mnie wiadomości o odwołaniu, przesunięciu spektakli warszawskich, myślałem, że to jest kolejna niedyspozycja zdrowotna Jerzego Stuhra, do których trochę byliśmy przyzwyczajeni i zawsze byliśmy przekonani, że wychodził z nich w sposób genialny, znakomity, twórczy.
Natomiast ta wiadomość jest dla nas wszystkich, nie tylko tych, którzy znali Jerzego Stuhra, ale wszystkich, którzy uwielbili jego talent, ale także niesłychaną osobowość intelektualną, ponieważ w środowisku artystycznym mamy wielu znakomitych aktorów, reżyserów, ale to był intelektualista, człowiek, który miał wiele do powiedzenia nie tylko na tematy dotyczące sztuki.
Jerzy Stuhr studiował też polonistykę i background uniwersytecki zawsze towarzyszył mu w pracy, w teatrze, w filmie. To nigdy nie było wyłącznie intuicyjne, tylko opierało się na tym wszystkim, co wiedział, co przeczytał, co przemyślał.
Tak, on był absolwentem polonistyki i to ukochanym uczniem pani profesor Marii Dłuskiej, wielkiej znawczyni poezji. To było widać także w jego postrzeganiu znaczenia słowa, zarówno w dramacie, w tekstach teatralnych, filmowych. To, że mogłem z nim współpracować, to między innymi dlatego, że mieliśmy niesłychanie spójne poglądy na temat roli właśnie literatury w teatrze i filmie.
Ja go osobiście poznałem w 1990 roku, bo wcześniej go znałem jako już legendę kina i teatru. Poznałem go w Szkole Teatralnej w momencie, kiedy został wybrany na rektora Szkoły Teatralnej w bardzo szczególnym okresie, jako także człowiek Solidarności. Właściwie był to moment historyczny, 1990 rok, a ja zostałem dziekanem Wydziału Aktorskiego i później przez lata współpracowaliśmy.
Ta współpraca to była także okazja do niesłychanie interesującego rozmów i jeśli powiedziałem o tym intelektualnym wymiarze, to dlatego, że miałem to szczęście rozmawiać z nim o wielu tematach, na które normalnie może nawet dziennikarze nie mieli możliwości rozmawiania. I było to dla mnie także niesłychanie inspirujące. Ja się wielu rzeczy uczyłem od niego jako człowieka, który pokazywał mi teatr i film od stron takich, których bym nigdy nie wyczytał w opracowaniach teatrologicznych, literackich.
Trudno w słowach wyrazić podziw, wdzięczność i bolesną stratę, że nie będziemy mieli już do czynienia z bezpośrednim spotkaniem, bo pozostaną przecież spektakle teatralne, które zostały nagrane, pozostaną wielkie filmy, wielkie role, także teksty książek. Przecież on za każdym razem miał to przekonanie, że powinien pozostawić pewien ślad w postaci publikacji książkowych.
Myślę, że nawet sam początek już był bardzo znaczący. Należę do tego pokolenia, które mogło oglądać prawie że prapremier Dziadów Konrada Swinarskiego. Nie zapomnę nigdy jego genialnie poprowadzonej roli Belzebuba, która wydawałoby się, że w tekście może nie jest aż taka bardzo ważna, a kreacja Stuhra powodowała, że zmagania Jerzego Treli jako Gustawa Konrada były bardzo szczególne poprzez właśnie to, jak grał Belzebuba Jerzy Stuhr.
Szczególnie pamiętam role związane z twórczością Dostojewskiego, ale też pamiętam premierę i później parę razy oglądany spektakl Emigrantów w reżyserii Andrzeja Wajdy, gdzie nas z Jerzym Bińczyckim stworzyli genialne dwie postacie. Mógłbym podawać wiele przykładów, kiedy mieliśmy świadomość, że grał u największych reżyserów teatralnych związanych ze Starym Teatrem, ale z drugiej strony później pokazywał w praktyce, jak doświadczenia wyniesione z pracy z reżyserami wielkimi przenosił także na pracę ze studentami Szkoły Teatralnej.
Dla mnie bardzo charakterystyczne jest to, że on był trochę ukształtowany przez Szkołę Stanisławskiego, takiego aktorstwa realistycznego, opartego na tak, a nie inaczej pojmowanej prawdzie, ale z drugiej strony czuł się równie znakomicie w komediach, czuł się znakomicie w sztukach opartych na chwytach teatralnych wyniesionych z nauki Fuldego. Pokazywał, jak należy grać, jeśli się opanuje pewnego rodzaju chwyty teatralne. W szczególności jest to potrzebne w farsach czy sztukach komediowych. To aktorstwo teatralne go niewątpliwie ukształtowało jako człowieka, natomiast później potrafił w sposób równie genialny formować swoją osobowość jako aktora filmowego i reżysera, Kieślowskiego, Walka, Andrzeja Wajdy.
Historia doświadczeń Jerzego Sztura to jest historia wielkich osiągnięć polskiego teatru i polskiego filmu właśnie tych ostatnich ponad 50 lat.
Jerzy Sztur zmarł 9 lipca tego roku w wieku 77 lat. Spoczął na Cmentarzu Rakowickim.